Autobusy pod specjalnym nadzorem

Fot. Sebastian Stemplewski
Starszy posterunkowy Tomasz Rudnicki nie miał żadnych uwag do stanu technicznego autobusu.
Starszy posterunkowy Tomasz Rudnicki nie miał żadnych uwag do stanu technicznego autobusu. Fot. Sebastian Stemplewski
Po serii wypadków polskich autobusów za granicą podróżni wolą dmuchać na zimne. Policja też.

Wczoraj na autokar, którym piętnaścioro dzieci z Opola miało wyruszyć do Włoch, oprócz organizatorów wyjazdu, kolonistów i ich rodziców czekali także policjanci z drogówki.

Autobus dotarł na miejsce zbiórki z kilkuminutowym opóźnieniem. Jechał z Bydgoszczy. Jak się okazało, sprawdziła go już tamtejsza policja. W Opolu odbyła się kolejna lustracja, a w Katowicach podróżni przesiadali się do innego autokaru. Ten pojazd także - na życzenie rodziców - miała sprawdzić katowicka drogówka.
- Od tygodnia rodzice, którzy wysyłają dzieci na nasze kolonie, dzwonili do biura i pytali, ilu kierowców jedzie, chcieli znać trasę przejazdu, godziny postojów. Ja ich rozumiem - mówi Grzegorz Bartecki z Biura Podróży "Almatur" w Opolu. - Nie dziwi mnie także, że dzwonią na policję i proszą o sprawdzenie autokaru, chociaż nasze wozy mają aktualne badania.

Starszy posterunkowy Tomasz Rosiński nie miał żadnych uwag:
- Stan techniczny dobry, kierowcy są trzeźwi, z tachometru wynika, że panowie nie przekroczyli limitu czterech godzin jazdy.
Rodzice też dokładnie oglądali autokar, z zewnątrz i wewnątrz.
- Trochę się boimy - przyznaje Stanisław Trzeciak, tata 13-letniej Ani. - Ale z drugiej strony przecież w domu też zawsze może się coś stać.
- Prosiliśmy tylko córkę, żeby usiadła w środku i najlepiej nie przy oknie - dodaje mama, Helena Trzeciak.

Po ostatnich tragicznych wypadkach z udziałem polskich autokarów codziennie policja jest wzywana do sprawdzania autobusów wyjeżdżających w długie trasy. Opolscy policjanci tylko w ciągu siedmiu dni odebrali ponad dwadzieścia takich sygnałów.
- Od trzech lat apelowaliśmy o takie zachowanie i mieliśmy rację, bo zdarzało się, że na wakacyjne wyjazdy podstawiano najstarsze i najgorsze autobusy - mówi aspirant Leon Mętel z sekcji ruchu drogowego Komendy Miejskiej Policji w Opolu. - W tym roku zgłoszeń jest dużo więcej niż w latach poprzednich, ale my odpowiadamy na każde wezwanie. Nasze patrole stoją też na trasach wylotowych.

Na długie trasy, zwłaszcza międzynarodowe, przewoźnicy podstawiają dziś nowe, świetnie wyposażone autobusy. Nienagannie ubrani kierowcy z ochotą dmuchają w alkomat, pod ręką mają wszystkie dokumenty potwierdzające stan techniczny pojazdu.
- Jest znacznie lepiej, niż bywało przed laty, ale mimo to kontrola jest potrzebna, daje większą gwarancję bezpieczeństwa - twierdzi aspirant Mętel. - Chociaż nie gwarantuje go w pełni, bo jeszcze wiele zależy od człowieka, a tu już policja niewiele może zrobić.
Zgadza się z tym Helmut Musioł, naczelnik sekcji ruchu drogowego KM z Kędzierzyna-Koźla, której funkcjonariusze także sprawdzają wyjeżdżające z miasta autokary: - Co z tego, że w trasę jedzie dwóch kierowców. Czy w autobusie można się dobrze wyspać? A jak nie śpi, to patrzy, a i samo obserwowanie drogi jest męczące. Do tego dochodzą jeszcze machlojki firm przewozowych.
Kierowca z 15-letnim stażem mówi tak: - Dopóki dieta będzie elementem naszego wynagrodzenia, to niewiele się zmieni, będziemy się przesiadać z jednego autokaru do drugiego. Bo zarabiamy tylko na dietach, nasza pensja to zaledwie 550 zł. Pracodawcy się taki system opłaca, bo od diet nie musi odprowadzać podatku. Więc żeby zarobić, trzeba dużo jeździć!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska