"Bal wisielców"

J.R.K. "Rzeczpospolita" Prof. Alina Kowalczykowa
„Bal wisielców” uderza aktualnością tekstów Tuwima sprzed 80 lat.
„Bal wisielców” uderza aktualnością tekstów Tuwima sprzed 80 lat.
Wydawałoby się, że satyra to gatunek najszybciej wietrzejący. A oto Tuwim objawia się teraz jako ważny i świetny satyryk także III Rzeczypospolitej.

Julian Tuwim, poeta liryczny i arcymistrz słowa, autor "Rzeczy czarnoleskiej" i wierszy o niezwykłej popularności, znanych na pamięć, których słowami niegdyś wyznawano sobie uczucia, odchodzi w cień zapomnienia. Bo któryż chłopak mówiłby dziś dziewczynie, że pachnie jak kwiat tuberozy, kiedy właściwie nikt już nie pamięta, jak owa tuberoza wygląda. Pozostaje nieśmiertelna "Lokomotywa" i garść utworów kabaretowych. I nagle triumfalnie powraca Tuwim satyryk.
Jest to tym bardziej zdumiewające, że jego teksty satyryczne zawdzięczały swoją świadomość aktualności tematów. Czy pisał o strasznych mieszczanach, czy satyry polityczne: szopki, wiersze, wreszcie "Bal w Operze", zawsze była to reakcja na aktualne wydarzenia.

Rekomenduję państwu spektakl "Bal wisielców", ze scenariuszem i w reżyserii Piotra Szczerskiego, wystawiony w kieleckim Teatrze im. Stefana Żeromskiego na okoliczność 50. rocznicy śmierci Tuwima. Jest to przegląd jego tekstów z całego dwudziestolecia międzywojennego, bo pierwsze satyry prezentował już w kawiarni poetów "Pod Pikadorem".
Wydawałoby się, że satyra to gatunek najszybciej wietrzejący. A oto Tuwim objawia się teraz jako ważny i świetny satyryk także III Rzeczypospolitej. Uderza umiejętny dobór tekstów, dokonany przez Piotra Szczerskiego, a przede wszystkim - to, co dla mnie osobiście jest bardzo ważne - wierność wobec autora. Przejawia się ona w zachowaniu towarzyszącego im niegdyś klimatu, pasującego jak ulał do dzisiejszego świata polityki.
Gdy pominięto nazwiska polityków, których pełne były szopki czy ówczesne teksty Tuwima, a pozostały zjawiska - jak władza, wszechwładna reklama, obyczaje parlamentarzystów, korupcja - to katastroficzne tony zdają się wyrastać z dzisiejszej rzeczywistości. Obnażają zakłamany język także współczesnej nowomowy. Obalają stereotypy i nadzieje, które tak dziś, jak wtedy towarzyszą powstawaniu nowego państwa.
Są tam ascetyczne, ponure dekoracje, szare, workowate ubiory aktorów i zwisające liny, kuszące możliwością ostatecznego odejścia z podłej rzeczywistości. Zespół dobrze gra. Minimum akcji, czarna kpina i ironia, inwektywy - ta atmosfera coraz bardziej przytłacza, a mimo to widownia jest wyraźnie zafascynowana i wyraża aplauz.

Podobno widowisko jest bojkotowane przez część nauczycieli z powodu padających na scenie - ale przecież wziętych z tekstów Tuwima - wulgaryzmów. Tu właśnie ich obecność jest nie tylko dopuszczalna, ale wręcz konieczna. Namiętna miłość poety do ojczyzny wyrażała się w narastającej z latami gwałtowności protestu satyryka. Protestu tak mocnego, że wymagał on w końcu przerwania tamy konwenansów - doprowadzenia do jawnego skandalu. Nie sądzę, by kieleckich licealistów zdemoralizowało czteroliterowe słowo padające wielekroć ze sceny, a szkoda na pewno pozbawiać ich szansy poznania oblicza Tuwima satyryka, ogarniętego pasją naprawy rozpadającej się ojczyzny. A ileż w tym ataku aktualności.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska