Bandyckie filmy w MOK-u

Andrzej POPOW
Czy może istnieć kino bez pop-cornu? Z ekranem metr na półtora? Z salą, w której wolno palić, pić piwo i strzelać? Przez kilka godzin na pewno. Udowodnił to czwartkowy przegląd kina niezależnego, jaki pod nazwą "Przez Czerń" odbył się w wypełnionej do ostatniego miejsca (133 krzesła) sali kameralnej MOK-u.

Zamiast popcornu serwowano wegetariańskie frykasy po złotóweczce. Smaczniej, taniej i zdrowiej. Jeśli idzie o to, co serwowano na ekranie, o jednoznaczne oceny nie jest już tak łatwo. Młoda w większości widownia zobaczyła kilka produkcji opolskich posiadaczy kamer, cztery filmy francuskiego reżysera Yvesa Goulaisa oraz dzieła młodych wilków z Białegostoku: okryte legendą "Fikcyjne pulpety" Wojciecha M. Koronkiewicza plus "Strzały" i "Casting" zrobione przez Kobasa Laksę (ten pierwszy wspólnie z grupą "Magisters"). Na zakończenie, pod nadaną nieco na wyrost nazwą "sound-systemu", odbył się potańc w salce, z której dzielna publiczność uprzątnęła wcześniej krzesła. Kto nie umiał tańczyć, mógł jeszcze postrzelać sobie do kamery obecnego na przeglądzie Kobasa Laksy. Strzelać można było wyłącznie własną buzią, a zarejestrowaną mimiczno-dźwiękową kanonadę reżyser planuje wykorzystać w rozbudowanej wersji swoich "Strzałów".
Rafał Mościcki, współorganizator przeglądu (w "Castingu" zagrał jedną z głównych ról u boku samego Marka Piwowskiego) zapytany, czy kino "offowe" może konkurować z profesjonalnym, odpowiada: - Na pewno tak, jeśli chodzi o opisywanie rzeczywistości. Ono znajduje się po prostu bliżej ludzi. Jeśli zaś chodzi o możliwości techniczne, sprzęt, montaż, to wszyscy w tym środowisku raczej się męczą. Ale jak widać choćby po reakcjach publiczności na dzisiejszych pokazach, reakcjach stanowczo pozytywnych, nie wszystkim to przeszkadza. Każdy mógł za to znaleźć coś dla siebie. Inaczej podchodzi do filmu np. Kobas, a zupełnie inaczej Yves, który tworzy takie "kino poza kinem" i osobiście nie staje ani za, ani przed kamerą. A mnie szczególnie cieszy, że podobały się niektóre dziełka opolan, np. gorąco oklaskiwani "Grzybiarze" Michała Husiaka.

Najgoręcej oklaskiwano jednak "Fikcyjne pulpety", czyli parodię słynnego "Pulp Fiction". Film ciekawy i z tego względu, że niejako proroczy dla losu Gariegina A., Ormianina grającego w nim rolę głównego bandyty. W rok po ukończeniu zdjęć aktor-amator z Armenii został aresztowany i oskarżony o napad na kantor w Łomży i zabójstwo, zaś zachowane na pamiątkę z planu filmowego szelki do kabury na spluwę posłużyły nawet za jeden z obciążających go dowodów. Natomiast formułę "kina poza kinem" Goulaisa, podobnie jak fascynację Dostojewskim, dla którego hołdem są dwa z filmów Francuza, łatwiej pojąć, wiedząc, że tworzy on w krakowskim więzieniu, gdzie odbywa wyrok za głośne, melodramatyczne zabójstwo Andrzeja Zauchy. Impresje tego reżysera teatralnego, który dopiero za kratami zainteresował się filmem, są znakomitym wzorem dla twórców kina amatorskiego, jak ograniczenia zewnętrzne zamienić w walor artystyczny. Widowni w MOK-u najbardziej spodobała się zrealizowana z udziałem więźniów "Odyseja na pryczy", w której znalazło się miejsce i na wielką alegorię, i na przaśny więźniarski dowcip: "Przychodzi baba do lekarza i mówi: Panie doktorze, mnie się w głowie nie mieści!" - inteligentna publiczność chyba zrozumiała, bo się śmiała. Salwami śmiechu kwitowano również co smakowitsze sekwencje "Strzałów", zbioru etiud fimowych na temat możliwości wykąpania się w cudzym mieszkaniu, sposobów ubierania się człowieka w artykuły gospodarstwa domowego i oczywiście wirtuozerii w strzelaniu buzią (momenty były). Absolutną porażką był natomiast drugi film Laksy, "Casting", reprezentujący szkołę filmowania znaną jako "Jestem u cioci na imieninach, mam kamerę i umiem ją włączyć, ale nie wiem, kiedy wyłączyć".
Napatrzywszy się, naśmiawszy, najadłszy pierogów i nastrzelawszy buzią, nieśmiały agent "NTO" zadał kilka pytań Kobasowi Laksie i Hubertowi Czerepokowi z grupy "Magisters".

- Co to jest grupa "Magisters"?
H.Cz.: To dwóch bezrobotnych magistrów sztuki, którzy za wszelką cenę próbują być nadal bezrobotnymi. Robimy filmy, zdjęcia, malujemy obrazy...
K.L.: Myślimy... Pijemy wino...
H.Cz.: Potem znowu myślimy, a jak coś wymyślimy, to robimy filmy, zdjęcia...
- Macie wielu kolegów, którzy mogą zagrać w filmie, ale jednak jest to ilość ograniczona. Niewątpliwie jesteście ograniczeni, jeśli chodzi o finanse czy sprzęt filmowy. Czy to przeszkadza w twórczości?
K.L.: Mam wrażenie, że jedyne ograniczenie, jakie nas krępuje, to ograniczenie wyobraźni. Sprzęt nie ma tu nic do rzeczy.
- Białostockie środowisko filmowców-amatorów wykreowało już kilka osobowości: Koronkiewicz, Piotr Krzywiec, teraz wy. Nadal jesteście kumplami, czy już się nienawidzicie?
K.L.: To jest bardzo ciekawa sprawa, że kino amatorskie w ogóle nie polega na konkurencji. Nikt się tu z nikim na razie nie ściga. Ewentualnym zagrożeniem byłby moment, w którym kino niezależne stałoby się naprawdę popularne. Wyścig do pierwszych stron gazet to oczywista bzdura. Ale jeśli kiedykolwiek byliśmy kumplami, to wciąż nimi jesteśmy.          
- Katos i Lipa z zielonogórskiej grupy "Sky Piastowskie", czyli konkurencja, która się z wami nie ściga, twierdzą, że zaczęli robić filmy z nudów. Wy też?
H.Cz.: Był taki ładny esej Brodskiego o nudzie. Że nudę trzeba przeżyć naprawdę, i wtedy ona staje się wartością. Ja myślę, że nuda jest świetna, bo może się z niej coś urodzić. Kiedy się ją przezwycięży, nuda staje się doskonałą bazą do robienia nowych rzeczy.
K.L.: Zauważyłem, że energię, jaką wkładam w film, mogę sobie odebrać od ludzi podczas puszczania tych filmów, tak, jak dziś. Dlatego to robię, dla tych ludzi i tej energii. Być może nuda też stoi u początku każdego filmu, ale ja nie wiem o tym.
H.Cz.: Ja na takich prezentacjach jestem pierwszy raz, dotąd jeździłem na pokazy tzw. wideo-artu, i dzisiaj jestem zachwycony. Tam było nudno, męcząco i bardziej "artystowsko". A tu jest więcej życia i więcej reakcji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska