Pracownicy Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie dzielą swoich podopiecznych na dwie kategorie. - Większość osób, które otrzymują różnego typu świadczenia, trafia do naszych rejestrów na pewien czas - mówi Małgorzata Kozak, wicedyrektor placówki.
- Oferujemy im pomoc w zdobyciu nowych kwalifikacji, nabyciu przydatnych umiejętności i w znalezieniu pracy ze wsparciem, a po pewnym okresie stają się samodzielne, znajdują zatrudnienie i do nas nie wracają.
Jest jednak taka grupa osób (15-20 proc.), które całymi rodzinami korzystają z naszej pomocy. Pracownicy socjalni, którzy dłużej pracują, pamiętali dziadków na zasiłku, potem rodziców, a teraz odwiedzają ich wnuki.
Jadwiga Lika, która jest pracownikiem socjalnym z 40-letnim stażem, pamięta panią M. z lat 70-tych. Mimo że wtedy nie było żadnego problemu z pracą, ona jej nie miała. Sama wychowywała dwie córki, zawsze narzekała na zdrowie, choć żaden lekarz nie stwierdził u niej poważnych schorzeń. Dziś córki są dorosłe, urodziły się wnuki i te młode kobiety powieliły los matki. Nie skończyły szkół i tłumaczą, że nie mogą znaleźć pracy.
- Posiadły natomiast pełną wiedzę o tym, jaki rodzaj pomocy i z jakiej instytucji mogą otrzymać i ją dostają - przyznaje pani Jadwiga.
Dorota Kubis, także pracownik socjalny, podaje kolejne przykłady. Oto 45-letnia dziś kobieta miała trzy córki. Wszystkie są już dorosłe, każda ma własne dziecko i korzystają - jak ich mama - z pomocy społecznej.
Otrzymują zasiłek okresowy, dodatek mieszkaniowy, dodatek energetyczny, zasiłek celowy na żywność, z programu rządowego i zasiłki na inne cele (zakup obuwia, wizytę u dentysty). Biedy nie mają. Kiedyś pomoc polegała tylko na wsparciu pieniężnym. Dziś Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie wspiera potrzebujących na różne sposoby (m. in. refunduje obiady, zakup węgla, leków i inne niezbędne wydatki), a także wysyła na kursy i szkolenia zawodowe i jeszcze za uczestnictwo w takim projekcie płaci - po 350 zł.
W rozmowie z pracownicami MOPR ustalamy, że pomoc ze wszystkich instytucji pozwala żyć osobom z nich korzystającym mniej więcej na takim poziomie (a może nawet wyższym) jak żyją ci, którzy pracują za najniższe wynagrodzenie. Zrezygnować z garnuszka opieki społecznej opłacałoby się tylko wtedy, kiedy płace byłyby wyższe, a osoby zatrudnione podniosłyby dzięki temu znacząco swój poziom życia.
Dziedziczenie biedy to także skutek wychowania i braku rodzicielskich ambicji w stosunku do dzieci. Dorośli tolerują ich niechęć do nauki. Nie motywują, by ich latorośle skończyły szkoły, zdobyły jakiś zawód.
Młodzi ludzie z takich rodzin istotnie mają problem ze znalezieniem pracy, ponieważ nie mają żadnych kwalifikacji, a jeżeli już - zmuszeni przez MOPR (i zmotywowani finansową zachętą) nawet skończą jakieś kursy, szkolenia i tak wybierają wkrótce łatwiejsze życie. Takie ze wsparciem gminy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?