Urządzenie czasami się klinowało - wtedy chłopak wchodził do środka i wyciągał stamtąd plastikowe tworzywo. W dniu wypadku Łukasz także wszedł do maszyny. W pewnym momencie urządzenie ruszyło i go przygniotło. Okazało się, że wcześniej mechanik wymontował z niego zabezpieczenia.
Na ławie oskarżonych zasiedli Tomasz S. - kierownik działu produkcji, mechanik Gerard F., brygadzista Piotr P. i Mariusz D., który po wypadku zacierał ślady.
By ustalić, kto i w jakim stopniu ponosi winę za wypadek, policja i sąd powołali dwóch biegłych. Wczoraj sąd skonfrontował ich ustalenia. Okazało się, że doszli oni do sprzecznych wniosków.
Według biegłego Wojciecha Zawiszy, za wypadek odpowiada Tomasz S. - Jako kierownik nie powinien dopuścić nikogo do pracy na maszynie, w której wymontowane zostały zabezpieczenia - mówił.
Jego zdaniem, część winy ponosi także Craig B. - ówczesny prezes Intersilesii, bo jako pracodawca nie zapewnił Łukaszowi szkoleń.
Biegły Zdzisław Poznański nazwał ustalenia Zawiszy "bredniami". Jego zdaniem, winę za wypadek ponosi sam Łukasz, bo wcześniej został poinformowany o tym, że zabezpieczenia są wymontowane.
- Wchodząc do środka maszyny, powinien wiedzieć, że jest ona uruchomiona - argumentował Poznański. Zrzucił też część winy na Gerarda F., który wymontował zabezpieczenia z urządzenia.
Argumentacja biegłego Poznańskiego uraziła ojca Łukasza. - Pan wylewa pomyje na głowę syna, a jego już nie ma i nie może się bronić! - stwierdził w sądzie.
Na podstawie opinii biegłych sąd ma wyciągnąć swoje wnioski. Za naruszenie przepisów BHP oskarżonym grozi od 3 do 5 lat więzienia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?