Brzeżanie skarżą się na wulgarnych robotników remontujących dach

Jarosław Staśkiewicz
Jarosław Staśkiewicz
- Teraz na podwórku jest niebezpiecznie, a w dodatku boimy się, że tak prowadzone prace to będzie jedna wielka fuszerka - mówią lokatorzy budynku przy ul. Armii Krajowej.
- Teraz na podwórku jest niebezpiecznie, a w dodatku boimy się, że tak prowadzone prace to będzie jedna wielka fuszerka - mówią lokatorzy budynku przy ul. Armii Krajowej. Jarosław Staśkiewicz
- Pracownicy firmy prowadzącej prace wyzywają nas, gdy zwracamy im uwagę, że z dachu lecą nam na głowy kawałki papy - mówią mieszkańcy ul. Armii Krajowej.

Pani Agnieszka pokazuje zdjęcia zrobione w długi weekend na dachu budynku przy ul. Armii Krajowej w Brzegu. Widać na nich stosy zerwanej papy, gruz, materiały budowlane, a nawet pozostawioną na środku taczkę.

- A przez te dni tak wiało, że ciągle coś nam leciało na podwórko i strach było wyjść przed dom - skarży się lokatorka, a wtórują jej sąsiadki: pani Sylwia i pani Teresa. - Niestety, cały ten remont to jeden wielki bałagan, brakuje zabezpieczeń i właściwego dozoru. A najgorsze jest to, że nikt nam nie chce pomóc.

Żadna z pań nie chce podawać nazwiska, bo boją się o swoje bezpieczeństwo. - Kiedy w piątek jedna z sąsiadek zadzwoniła do administracji i po policję, została potem obrzucona wyzwiskami i wulgaryzmami, były też pogróżki pod jej adresem - twierdzą. - A wezwani policjanci nie chcieli nawet zbadać tych robotników alkomatem.
To właśnie piątkowe zdarzenia przelały czarę goryczy.
- Remont trwa od pięciu tygodni, ale polega to na tym, że raz na kilka dni przychodziło 2-3 panów, czasem z piwem za pazuchą, coś tam podmurowali, a robota stała - skarżą się lokatorzy.
- Któregoś dnia do łazienki wpadła mi połówka cegły razem z kratką wentylacyjną - przypomina pani Patrycja. - Kiedy zwróciłam im uwagę, to też mnie zwyzywali.

Wczoraj rano znów na budowie pojawił się policyjny patrol z alkomatem.
- Tyle że na widok mundurowych dwóch robotników uciekło, a policjanci powiedzieli, że nie będą za nimi ganiać - skarży się pani Agnieszka.

Liczne interwencje mieszkańców poskutkowały o tyle, że wczoraj doczekali się też wizyty administratorki, inspektora nadzoru i właściciela firmy wykonującej prace. Inspektor przekonywał ludzi, że prace prowadzone są zgodnie ze sztuką budowlaną. A właściciel firmy zapewniał, że na placu budowy jest bezpiecznie.

Zaprzecza wszystkim zarzutom: - Te skargi to czyste wichrzycielstwo i szukanie dziury w całym - mówi Władysław Kiełt. - Wulgaryzmy? Jak robotnicy mogą się wulgarnie zachowywać, jeśli pracują na dachu, a ludzie są na dole. W ogóle nie wiem, o co tym ludziom chodzi.
- Proszę tylko zobaczyć tę drabinę - pokazują nam tymczasem lokatorzy.
Windą, ustawioną tuż koło schodków, do jednej z klatek właśnie zwożono z dachu resztki materiałów. I z kosza co chwila wypadał kawałek papy, szybując koło wyjścia z klatki. - Czy tak wygląda bezpieczny remont? - pytają ludzie.

- Teren budowy został przekazany wykonawcy robót i to on odpowiada za to, co się tam dzieje - mówi Jacek Kaczmarek, prezes Miejskiego Zarządu Mienia Komunalnego, który zarządza wspólnotą. - A ten konflikt być może rodzi się z tego, że mieszkańcy chcą dopilnować jakości robót i dochodzi do sporów z pracownikami...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska