Bunt rolników. Ich działki pokawałkowano

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
sxc.hu
Awanturą zakończyło się piątkowe spotkanie geodetów z rolnikami w urzędzie gminy w Białej. Rolnicy buntują się przeciwko zmianom w ewidencji gruntów, wprowadzonym ostatnio przez powiatowy wydział geodezji. Ich działki nagle pokawałkowano.

W 2012 roku w małej miejscowości Browieniec Polski starostwo przeprowadziło tzw. modernizację ewidencji gruntów. Uporządkowano, sprawdzono i dostosowano do nowych wymogów prawnych mapy i zapisy na obszarze ok. 300 hektarów, należących do mieszkańców wsi.

- Dotychczas mieliśmy jedną, dużą działkę rolną. Teraz została ona podzielona, pokawałkowana na kilka, na kliny albo wielokąty - mówi sołtys Browieńca Manfred Sobota. - Tymczasem w czasie wyłożenia do wiadomości publicznej projektu modernizacji nikt nas nie uprzedzał, że będzie ona dotyczyć także pól.

Problem wynikł z tego, że do zmodernizowanej ewidencji wprowadzono tzw. wodnice, czyli wydzielone grunty zalewowe i cieki wodne, które należą do gminy.

Rolnicy byli dotychczas przekonani, że to ich własność, którą mogą użytkować bez żadnych przeszkód. Gmina też nie wiedziała, że ma w sumie ponad 1 hektar gruntów, rozsianych wśród prywatnych pól.

- Przed wojną były to tereny niemieckiej spółki wodnej wydzielone jako osobna nieruchomość - tłumaczy Dorota Małkowska, naczelnik powiatowego wydziału geodezji - Po wojnie przeszły na własność skarbu państwa, a potem zostały skomunalizowane dla gminy. Rolnicy nie wiedzieli, że to odrębna własność. Prowadząc modernizację nie mogliśmy zabrać własności gminnej i przekazać jej rolnikom.

Wielkość prywatnych gruntów rolnych nie została zmieniona. Teoretycznie nikt nic nie stracił. Gospodarze skarżą się jednak, że taka zmiana utrudnia im rozliczenia z Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, która wypłaca im dopłaty obszarowe. Poza tym teraz gmina powinna zażądać od rolników opłaty za użytkowanie swojej ziemi.

- W tych miejscach nie ma i nigdy nie było rowów melioracyjnych - mówi Tadeusz Wietrzyk, agronom Rolniczej Spółdzielni Produkcyjnej w Rostkowicach. - Tamtędy tylko spływa woda po roztopach na wiosnę, albo po dużych opadach deszczu. Najlepiej by było, gdyby gmina teraz przekazała to, albo sprzedała za niewielka opłatą właścicielom sąsiednich pól.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska