Na opolskim Toropolu sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie, choć pierwsza tercja zapowiadała wysoką porażkę naszego zespołu. Orlicy zagrali zupełnie zdekoncentrowani i po własnych dwóch błędach przegrywali już 0:3 i po bójce stracili Bartłomieja Bychawskiego. W drugiej tercji stać ich był tylko na jednego gola, ale ostatnia odsłona przyniosła wielkie emocje. Łukasz Korzeniowski i Tomasz Siwiak w ciągu dwóch minut doprowadzili bowiem do remisu. Rywale jednak odpowiadali i dwa razy obejmowali jednobramkowe prowadzenie. Jeszcze 25 sekund przed końcem wygrywali 5:4. Wówczas jednak strzałem pod poprzeczkę do dogrywki doprowadził Paweł Dronia.
Dodatkowe pięć minut nie przyniosło rozstrzygnięcia i o wyniku decydowały rzuty karne. Do bramki wrócił odpoczywający 20 minut Jarosław Nobis i uczynił to w wielkim stylu. Obronił pięć z siedmiu strzałów rywala, ale to wygranej nie zapewniło. Nasi bowiem głównie pudłowali, a najlepszą okazję do zapewnienia drużynie zwycięstwa miał Paweł Kosidło, jednak mając pustą bramkę trafił w słupek.
- Przez cały mecz szczęście kilka razy się do nas uśmiechało, ale w najważniejszym momencie go zabrakło - podsumował trener Jerzy Pawłowski. - Chłopcy jednak podjęli walkę i to jest największy pozytyw. Ekstraklasa nie jest dla nas, ale chcemy powalczyć o Puchar Polski.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?