Cała nadzieja w dobrych ludziach

Witold Żurawicki
Jeśli Dom Pomocy Społecznej nie otrzyma pomocy finansowej, będzie musiał drastycznie obniżyć wydatki, w tym na wyżywienie.

Dzienna stawka żywieniowa pensjonariusza DPS wynosi obecnie 5 złotych. Stawka żywieniowa w więzieniach to 7 złotych. W dyrekcji DPS w Radawiu śmieją się, że gdy bieda jeszcze się pogłębi - ubiją daniela czy dzika z własnego ogródka zoologicznego. Tylko czy pensjonariusze - rozkochani w swoich zwierzętach - zgodzą się na to?. Zresztą wtedy doszłoby już do kompletnego absurdu, gdyż obecność zwierząt ma przecież wspierać terapię.

Kilka dni temu przez dwa parkany okalające minizoo w Radawiu przedarł się dziki jeleń. Podczas rykowiska skusił go zapach łani daniela. Przez dwa dni naprawiano płoty.
Ogródek zoologiczny wzbogacił się ostatnio o jednego dzika - lekko kulejące zwierzę przynieśli mieszkańcy wioski, bo kto lepiej nim się zaopiekuje, jak nie dyrektor PDS Andrzej Małys ze swoimi podopiecznymi. Zresztą jedna locha już od dłuższego czasu biega po wybiegu. Gdy podrośnie nowy nabytek - można będzie liczyć na potomstwo.
A dodajmy do tego jeszcze króliki, pawie i choćby bażanty, zwłaszcza złote, z których dyrektor Małys jest szczególnie dumny: - Jaja tych ptaków przyniósł myśliwy. Wysadziliśmy je u kury sołtysa Kniei. I tak wykluło się dziesięć sztuk.
Koniec lata to jednak okres nie tylko uzupełniania stada zwierzyny. W Radawiu to także czas likwidacji ogródka, foliaków i robienia zapasów na zimę. Własnych warzyw i owoców zabraknąć nie może, bo jeśli ich nie wystarczy, to do garnka już zupełnie nie będzie co włożyć. A budżet DPS jest bardzo skromny. W tym roku na wyżywienie 68 pensjonariuszy (trzech ponad normę) jest 130 tysięcy złotych. Wychodzi dziennie po 5 złotych na głowę.
- Mam umowę z dyrektorem z Radawia, że będzie robił oszczędności, bo starostwo nie ma pieniędzy, ale gdy zajdzie taka konieczność - na pewno go wspomożemy - dyplomatycznie zastrzega starosta oleski Jan Kus.
- Wiadomo, że w Oleśnie pieniędzy nie ma, bo skąd starostwo ma mieć jakieś oszczędności. Byt ośrodka w gruncie rzeczy zależy od sponsorów - wyjaśnia A. Małys.

Już kończy się datek (5 tys. złotych), jaki na przełomie zimy i wiosny DPS otrzymał od jednego z banków. Ten zastrzyk umożliwił nieznaczne podniesienie stawki żywieniowej. Dom dysponuje kuchnią, więc sprzedaje posiłki (głównie obiady) także na zewnątrz, przede wszystkim dla mieszkańców Radawia. To daje nieco grosza, ale możliwości dorobienia są ograniczone.
- Trzeba więc schodzić z kosztów, ale skomplikowana rzeczywistość nie bardzo na to pozwala - nieco zgryźliwie komentuje dyrektor Małys.
Życie komplikują choćby rygorystyczne przepisy sanitarne, które w założeniu są słuszne, lecz nie biorą poprawki na finansowe uwarunkowania funkcjonowania takich placówek. Dla przykładu: w Radawiu musieli wygospodarować specjalne pomieszczenia dla materiałów niebezpiecznych, które trzeba utylizować. Głównie chodzi o zużyte świetlówki oraz środki sanitarne i higieniczne.

- Bywa, że specjalistyczna firma z Opola przyjeżdża raz w tygodniu i zabiera ładunek pół kilograma niebezpiecznych związków i jedną świetlówkę, czyli tyle, ile mieści torebka po cukrze. Opłata za te usługi jest słona - wyznaje A. Małys i dodaje, że sporo czasu zajęło mu znalezienie takiej firmy. Pierwsza, do której się zgłosił, postawiła tak wysokie warunki finansowe, że o kontrakcie mowy nie było, musiał rozglądać się za tańszą.
- Okazało się też, że nie mogę tych śmieci odwieźć swoim samochodem, bo to do tego niezbędny jest specjalistyczny transport - dodaje Małys.
Inny przykład: na terenie DPS-u są studnie. Jednak ośrodek musi korzystać z gminnego wodociągu. Mimo że badania wody w jego studniach przeprowadzone przez sanepid wykazały, iż nadaje się ona do użytku. Jednak żeby zrobić użytek z własnej wody, należałoby wyznaczyć stałego dozorcę tych ujęć, co pociągnęłoby kolejne koszty. Nie mówiąc o całej machinie biurokratycznej niezbędnej do wydania decyzji zezwalającej na korzystanie ze studni.
- Ostatecznie łatwiej jest skorzystać z wodociągu gminnego, ale za niego trzeba płacić. I to słono, bo jesteśmy traktowani jako jednostka gospodarcza, a nie budżetowa - podlegamy starostwu, a nie gminie. Płacimy więc wyższe stawki - wyjaśnia Małys.
To wszystko są tak zwane wydatki sztywne, na których wysokość DPS wpływu nie ma. I na niewiele zdaje się reorganizacja pracy placówki (np. pielęgniarki przechodzą na etaty opiekunek). Po prostu koszty są takie, jakie są. A dotacji brakuje.
- Gdy mam trzy złote zaległych odsetek, zgodnie z biurokracją muszę pisemnie wyjaśniać, skąd one się wzięły. To horror - skarży się dyrektor Małys, - Wątpię już, czy dożyję czasów, w których głównym naszym zmartwieniem będzie opieka nad pensjonariuszami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska