Aresztantki przebywające na oddziale kobiecym w większości zagłosowały z samego rana. Mężczyźni przychodzili falami - najwięcej po śniadaniu i po obiedzie. Jednak nie wszyscy aresztanci mogli wziąć udział w głosowaniu. Komisja dwa dni przed wyborami otrzymała z sądu informację, którzy z osadzonych są pozbawieni praw publicznych i wybierać prezydenta na razie nie mogą.
- Zainteresowanie było większe niż przy wyborach parlamentarnych, gdy było ponad 60 procent, a jeszcze większej frekwencji spodziewamy się, gdy dojdzie do drugiej tury - powiedział nam Jacek Trychan, przewodniczący zamkniętej komisji wyborczej nr 63. - Wszyscy chętni do udziału w głosowaniu zgłaszali taką wolę strażnikowi i byli doprowadzani do lokalu celami. Nie mówią, na kogo głosują, w lokalu nie dyskutują, tylko wchodzą do kabiny, wypełniają kartę, wrzucają ją do urny i wychodzą.
Jak łatwo się domyślić, Prawo i Sprawiedliwość ze swoim programem zakładającym zaostrzenie kodeksu karnego i bardziej zdecydowaną walkę z przestępczością w wyborach parlamentarnych nie zdobyło zbyt wielu głosów za murami opolskiego aresztu. Wtedy zwyciężyła tutaj Platforma, przed Samoobroną i SLD. Kandydatowi PiS na prezydenta, zdaniem członków komisji za murami, też byłoby trudno tutaj zwyciężyć.
Tak też się stało, zdecydowane zwycięstwo odniósł Donald Tusk, a na Lecha Kaczyńskiego padło tylko 5 głosów.
- W tym głosowaniu, podobnie jak przy wyborach parlamentarnych, nie było u nas żadnych incydentów - dodaje Jacek Trychan. - Żadna karta do głosowania nam wtedy nie zginęła, a nieważnych głosów oddano około 8 procent. Wybory prezydenckie są technicznie łatwiejsze, więc powinno być jeszcze lepiej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?