Chcesz otworzyć szkołę jazdy? Zobacz jak to zrobił Marcin Bartodziej z Leśnicy!

Izabela Sobek [email protected]
- Motoryzacją interesowałem się od najmłodszych lat. Praca to moja pasja - mówi Marcin Bartodziej. (fot. Radosław Dimitrow)
- Motoryzacją interesowałem się od najmłodszych lat. Praca to moja pasja - mówi Marcin Bartodziej. (fot. Radosław Dimitrow)
Aby otworzyć szkołę jazdy w Leśnicy, Marcin Bartodziej musiał zainwestować ponad 50 tysięcy zł. Najwięcej czasu zajęło mu uzyskanie pozwolenia.

Z wykształcenia jest elektromechanikiem urządzeń przemysłowych, ale nigdy nie pracował w zawodzie. Pomysł na usługi szkoleniowe wziął się z pasji. - Odkąd pamiętam interesowałem się motoryzacją i wiązałem z nią plany na przyszłość - opowiada.

Zobacz: Najlepszą reklamą firmy jest zadowolony klient

Zanim w styczniu 2007 r. rozpoczął działalność, pracował przez rok jako instruktor jazdy w Strzelcach Opolskich. - Kiedy ruszałem z własną firmą, bałem się konkurencji, tym bardziej że nieźle znałem rynek - wspomina.

Reklamował się w lokalnej prasie, na plakatach i ulotkach. - Kursantów zdobywam jednak głównie z polecenia. To najlepszy sposób - przekonuje.

Postanowił starać się o dotacje z unijnego programu. W grudniu 2006 r. dostał decyzję o przyznaniu 20 tys. zł na otwarcie działalności.

Najwięcej trudu kosztowało go uzyskanie zezwolenia na otwarcie szkoły. - Najpierw musiałem wynająć plac manewrowy i budynek na siedzibę szkoły. Następnie przygotowałem salę, wyposażyłem ją w komputery i projektor oraz oczywiście kupiłem samochody.

Dopiero po tym wszystkim mogłem złożyć do starostwa powiatowego w Strzelcach Opolskich wniosek o pozwolenie.

Pierwsze zyski przyszły po roku. - W 2007 byłem jeszcze na minusie, ale już od 2008 zacząłem wychodzić na prostą. Nie zmienia to faktu, że moja inwestycja nadal trwa. Leasing, spłaty, koszty stałe... Na to idzie większość dochodów.

Zapytany o swoje obawy związane z rozpoczęciem własnej działalności odpowiada:

- Na początku bałem się, że nie będzie wystarczająco wielu chętnych, by szkołę utrzymać - przyznaje.

Kolejną trudnością było znalezienie wykwalifikowanych instruktorów. Takich jest naprawdę niewielu, a warto się o nich postarać. W ślad za dobrym instruktorem idzie jego dobra opinia, no i oczywiście klienci. Obecnie zatrudnia cztery osoby.

Zobacz: Laureaci konkursu "Zatrudniam bez uprzedzeń"

Szkołą kieruje sam. - Na razie nie mogę sobie pozwolić na zatrudnienie kogoś, kto załatwiałby za mnie całą papierkową robotę - mówi. Jednocześnie ciągle pracuje jako instruktor.

Co jest ważne przy prowadzeniu takiej szkoły? Przede wszystkim stosunek do pracy. Trzeba w to włożyć dużo serca i nerwów. Liczy się też indywidualne podejście do klienta. Każdy kursant jest inny i w różnym stopniu przyjmuje wiedzę. Przyznaje, że rzeczywistość nieco przerosła jego początkowe wyobrażenia.

- Dopiero teraz wiem, ile trzeba z siebie dać, żeby wszystko sprawnie funkcjonowało. Kiedyś, gdy nie pracowałem na swoim, wracałem po pracy do domu i miałem spokój. Teraz wszystko odbija się kosztem mojej rodziny. Nie mogę poświęcić swojemu czteroletniemu synkowi tyle czasu, ile bym chciał. Ledwo znajduję też czas na hobby, a uwielbiam jeździć na motorze i działać w ochotniczej straży pożarnej - mówi.

Praca daje mu jednak dużo satysfakcji, bo robi to, co lubi. - Gdybym dziś musiał podjąć jeszcze raz podobną decyzję, byłaby taka sama.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska