Chcieli go ożenić siłą. Historia pana Janusza z Piotrówki porwanego dla ożenku

Radosław Dimitrow
Radosław Dimitrow
Powiedzieli, że jak im wywinę jakiś numer, to mnie wyciągną choćby spod ziemi. Tacy jak oni nigdy nie odpuszczają... - wzdycha pan Janusz na ławeczce pod sklepem w Piotrówce. - A niech przyjdą i mnie zastrzelą. Nigdzie się stąd nie ruszę.

Ławeczka to ulubione miejsce pana Janusza. Jak, nie przymierzając, w serialu "Ranczo". Bo kto ma dziś czas na piwko pod sklepem jak nie bezrobotni.

- Za pracą byłem już wszędzie: Belgia, Holandia, Niemcy, Austria... - wylicza pan Janusz. - Myślałem, że już nic mnie w życiu nie zdziwi. W dzisiejszych czasach człowiek człowieka potrafi sprzedać za kilka złotych, a najlepszy kumpel może cię wystawić za paczkę fajek.

Wystawił mnie kumpel

To było na początku czerwca. Pan Janusz dyżurował na ławeczce. - Janusz, co tak siedzisz, robota się szykuje! - krzyknął Waldek, kolega, poznali się na saksach. Wtedy pan Janusz po raz pierwszy zobaczył na oczy Odysa D.

35-latek, romskiego pochodzenia, sprawiał wrażenie obrotnego przedsiębiorcy, który szuka ludzi do pracy. Dużo mówił i obiecywał pieniądze.

Miły, nawet poczęstował papierosem. Opowiadał o firmie, którą ma za granicą, i bogatych biznesmenach, którzy tylko czekają na takich jak pan Janusz. Uwierzył mu na słowo, kto by nie uwierzył kumplowi. Jeszcze tego samego dnia zabrał z domu kilka rzeczy, paszport (ma podwójne obywatelstwo - polskie i niemieckie) i wsiadł z Waldkiem do auta Odysa. Kierunek Hanower, witajcie, drogie euro!

We Wrocławiu do auta wsiadła jakaś kobieta i ruszyli w kierunku Niemiec. Zamiast do Hanoweru, trafili do Celle. Tam zaczęły się prawdziwe kłopoty.
We Wrocławiu do auta wsiadła jakaś kobieta i ruszyli w kierunku Niemiec. Zamiast do Hanoweru, trafili do Celle. Tam zaczęły się prawdziwe kłopoty.

Pierwsza rzecz, która zaniepokoiła pana Janusza, wydarzyła się już kilka kilometrów za wsią. Odys wziął od Waldka dokumenty i nie był już taki miły.

- Co to ma być? Ten twój niemiecki paszport jest tak zniszczony, że nikt cię z nim nie przyjmie do roboty! Waldek próbował się tłumaczyć, ale po chwili stwierdził, że skoro paszport jest zniszczony, to on zostaje.

Januszowi wytłumaczył, że ma się nie martwić i jechać dalej. Wysiadł z auta w Strzelcach Opolskich. Pan Janusz też chciał zrezygnować, ale Odys nalegał, żeby został. W końcu paszport miał jak spod igły.

We Wrocławiu do auta wsiadła jakaś kobieta i ruszyli w kierunku Niemiec. Zamiast do Hanoweru, trafili do Celle. Tam zaczęły się prawdziwe kłopoty.

Oddawaj paszport i telefon

W mieszkaniu, do którego Odys przywiózł pana Janusza, roiło się od Romów. Zaraz za progiem pożegnał się z wolnością.

- Odys powiedział, że mam się stąd nie ruszać. Zabrał mi wszystkie dokumenty i komórkę. Zabronił dzwonić do rodziny i gdziekolwiek wychodzić. - To dla twojego dobra - tłumaczył. - I nie próbuj uciekać.

I wtedy pan Janusz zrozumiał, że skoro przestrzega go przed ucieczką, to znaczy, że są ku niej powody: - Nie było szans, żeby się stamtąd wyrwać. - Drzwi pozamykane. Okno wysoko, nie dało się ani wyjść, ani wyskoczyć.

W rodzinie Odysa panowały dziwne zwyczaje. Co chwila przychodzili umięśnieni faceci załatwiać jakieś interesy. Odys mówił, że to kuzyni. Wraz z Odysem, jego kobietą i czwórką potomstwa mieszkał tam jeszcze Józek - 40-letni bezdomny z Polski. Zajmował się dziećmi.

Zaraz za progiem pożegnał się z wolnością. - Odys powiedział, że mam się stąd nie ruszać. Zabrał mi wszystkie dokumenty i komórkę.
Zaraz za progiem pożegnał się z wolnością. - Odys powiedział, że mam się stąd nie ruszać. Zabrał mi wszystkie dokumenty i komórkę. Pixabay

Oprócz babysitter Józek pełnił też rolę słupa, na którego Odys robił swoje interesy. Józek nie chciał uciekać, bo szukała go policja w całej Europie, jako oszusta i naciągacza. W nagrodę, że Odys zrobił z niego złodzieja, Józek mógł u niego liczyć na wikt i opierunek.

Pan Janusz zrozumiał, że i jego Odys chce ze sobą związać w podobny sposób, gdy nazajutrz po przyjeździe zaproponował, że wyrobią mu w Niemczech kartę debetową. Na szczęście bank odmówił. Pana Janusza uratowało to, że kiedyś nie zapłacił za przejazd pociągiem i trafił na listę dłużników.

Ślub będzie jak nic

Odys był wyraźnie rozczarowany, że nakłady mogą mu się nie zwrócić. - Skoro tak, to dla picu ożenisz się z moją kuzynką - zaproponował. Dzięki temu małżeństwu kuzynka Odysa mogła po mężu liczyć na niemieckie pochodzenie. W zamian Odys obiecał pieniądze - 500 euro lub 2 tys. złotych, czyli nawet po w miarę uczciwym przeliczniku.

I tu pan Janusz łatwo się zgodził, bo ślub oznaczał podróż do domu po niezbędne dokumenty. Następnego dnia Odys miał już gotowy plan działania. Ustalił, że ze swoim kolegą Henrykiem W. przywiozą pana Janusza pod eskortą do Piotrówki, by załatwić formalności.

Kim jest Henryk? Odys powiedział, że mieszka we Wrocławiu i trzęsie całym miastem. I takie śluby to dla niego norma.

7 czerwca w trójkę podjechali pod dom pana Janusza w Piotrówce. Powiedział im, że mają poczekać pod domem, bo jak rodzina zobaczy go z taką obstawą, to nic z tego nie wyjdzie. Oni czekali, a on zadzwonił po policję.

Dzięki temu małżeństwu kuzynka Odysa mogła po mężu liczyć na niemieckie pochodzenie.
Dzięki temu małżeństwu kuzynka Odysa mogła po mężu liczyć na niemieckie pochodzenie. Pixabay

- Dyżurny natychmiast na miejsce wysłał policjantów z Zawadzkiego, którzy zatrzymali dwóch mieszkańców Wrocławia - mówi Beata Kocur, oficer prasowy strzeleckiej policji. Sprawą zajęła się strzelecka prokuratura. Zarzuciła obu mężczyznom pozbawienie wolności człowieka.

Podobnych historii jest wiele

Mariusz Sokołowski, rzecznik Komendy Głównej Policji, mówi, że takie porwanie to nic osobliwego. Ofiarami takich przestępstw często są osoby, które nie mają pracy, uzależnione od alkoholu.

- Policji znany jest przypadek z województwa zachodniopomorskiego, gdzie szajka wywoziła ludzi za granicę i tam kazała im kraść w sklepach - mówi Sokołowski.

Innym ofiarom wyrabiano karty kredytowe i kazano robić zakupy. Byli potrzebni do czasu, aż bank blokował kartę. W maju w Krośnie Odrzańskim (woj. lubuskie) bandyci werbowali bezrobotnych do pracy w Niemczech. Na miejscu żądali, by ofiary kupowały na kredyt drogi sprzęt RTV.

Przypadek pana Janusza z Piotrówki będzie trudny do udowodnienia. Odys i Henryk nie przyznają się do winy i udają dobrych znajomych pana Janusza. W końcu sami go przywieźli do Polski i bynajmniej nie w bagażniku. A oskarżony Odys podzielił się z nim nawet własnym mieszkaniem, karmił. Można powiedzieć nawet, że matkował.

- Oskarżeni dobrze traktowali pokrzywdzonego - mówi Henryk Wilusz, prokurator rejonowy ze Strzelec Opolskich. - Nie stosowali wobec ofiary przemocy. Prokuratura stwierdziła więc, że nie ma potrzeby, by na rozprawę oczekiwali w areszcie. Sprawcy będą odpowiadać za swój czyn z wolnej stopy. I tego pan Janusz boi się najbardziej.

Reportaż ukazał się po raz pierwszy w 2010 roku. Przypominamy go w ramach cyklu "Hity nto", w którym będziemy publikować dla Was nasze najciekawsze teksty.

od 12 lat
Wideo

Gazeta Lubuska. Winiarze liczą straty po przymrozkach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska