Polsko-czeskie patrole policyjne

fot. Klaudia Bochenek
Starszy sierżant Tomasz Stachów z komisariatu policji w Głuchołazach wraz ze swoimi czeskimi kolegami po fachu patrolował Jesenik i okolice.
Starszy sierżant Tomasz Stachów z komisariatu policji w Głuchołazach wraz ze swoimi czeskimi kolegami po fachu patrolował Jesenik i okolice. fot. Klaudia Bochenek
Na terenach przygranicznych pierwsze wyruszyły dzisiaj w teren. Po pierwszej wspólnej służbie nasi funkcjonariusze są... sfrustrowani.

- Kilku złapaliśmy na fotoradar, jednemu kazaliśmy wymienić żarówkę w światłach, no i pogadaliśmy trochę. O zarobkach, o służbie - uśmiecha się starszy sierżant Tomasz Stachów z komisariatu policji w Głuchołazach, który pełnił dzisiaj (27 lutego) służbę z czeskimi policjantami w Jeseniku i okolicach. Takie patrole wejdą już na stałe do harmonogramu pracy policji obu krajów.

Głuchołazianin jest w lekkim szoku. Jego czescy koledzy zarabiają w przeliczeniu 4 tys. zł, a nie półtora, jak polscy funkcjonariusze. Mają lepszą łączność, radiowozy i wyposażenie.

- Wymieniają im auta po 240 tys. km albo po 8 latach użytkowania - opowiada sierżant Stachów. - A my w Głuchołazach mamy poloneza-trupa, który ma już drugi silnik i 280 tys. km na liczniku. Na naprawę usterki w aucie oni czekają najwyżej miesiąc, a jeden z naszych radiowozów od pół roku jest w warsztacie.

A w dodatku mają mniej papierkowej roboty. No i się ich nie czepiają.
- Jak czeski policjant wraca ze służby i zdaje raport, że nikogo nie zatrzymał, bo wszyscy trzeźwi jechali i zgodnie z przepisami, to nikt nie ma pretensji. Panuje ogólne zadowolenie, że społeczeństwo dobrze się zachowywało - opowiada sierżant Stachów. - A u nas na siłę trzeba szukać dziury w całym. Inaczej są podejrzenia, że to my źle pracowaliśmy, skoro wszystko jest tak dobrze.
W Czechach - zauważył sierżant - na nietrzeźwych kierowców policja nie czai się w krzakach, tylko stara się być widoczna. Żeby po wyjściu z knajpy Czech miał szanse się opamiętać.
- U nas złapanie pijaka to sukces. Zamiast zapobiec, czekamy, aż przekombinuje - dodaje sierżant Stachów.

Funkcjonariusz Stachów wzbudzał wczoraj zainteresowanie przechodniów, kiedy wraz z czeskimi policjantami pojawił się w Jeseniku.
- Patrzyli na mnie jak na papugę - śmieje się. - No i pytali, czy nam się samochód zepsuł, że tak sobie spacerujemy po mieście...

Nieco zdziwieni byli również mieszkańcy Głuchołaz, którzy spotkali wczoraj na ulicach międzynarodowy patrol policji. Mundurowi kręcili się głównie w okolicach targowiska miejskiego.

- Jednemu Polakowi po czesku tłumaczyłem, jak ma trafić w jakieś miejsce - opowiada Petr Valek. - Trochę podejrzanie się na mnie patrzył, ale było sympatycznie.

Petr Valek z policji w Zlatych Horach stara się być miły i twierdzi, że różnic w funkcjonowaniu policji obu krajów nie zauważa.
- Zupełnie to samo co u nas - uśmiecha się.

Deklaruje, że żadnego problemu nie zarejestrował. Dogadywał się bez większych kłopotów językowych, polski obiad mu smakował, kilka osób zostało wylegitymowanych, jeden pan pytał o drogę i kilku zatrzymali do kontroli. Między innymi kierowcę ciężarówki, który wjechał tam, gdzie nie trzeba.

- Za trefny czyn (z czeskiego wykroczenie - przyp. red.) został pouczony - mówi Valek. - No..., żeby ludzie widzieli, że pracujemy...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska