Cięcia na deskach

Iwona Kłopocka
W nowym sezonie Teatr Kochanowskiego zagra mniej przedstawień, zmniejszą się jego wpływy, a aktorzy zarobią mniej pieniędzy.

Odwiedzi nas mniej widzów i nasza satysfakcja z pracy też będzie mniejsza - uzupełnia ponurą wyliczankę dyrektor opolskiej sceny dramatycznej, Bartosz Zaczykiewicz.
Powodem tych niewesołych perspektyw wcale nie jest gigantyczny deficyt budżetowy kraju, ale znowelizowany w maju Kodeks pracy, który potraktował artystów tak jak producentów śrubek, nie czyniąc dla nich wyjątków i ustalając dla wszystkich jednakowo pięciodniowy tydzień pracy.

- Jak świat światem teatr pracował przez sześć dni w tygodniu. Nowe przepisy niesłychanie utrudniają produkcję. Ustalenie harmonogramu prób i pogodzenie ich z planem przedstawień to wyjątkowo karkołomne przedsięwzięcie. Właściwie należałoby mieć dwie różne obsady do każdego przedstawienia - mówi dyrektor.
Do tej pory teatry zawsze grały od wtorku do niedzieli. Teraz powinny grać od wtorku do soboty lub od środy do niedzieli. Weekend bez teatru trudno przecież sobie wyobrazić.
Bartosz Zaczykiewicz szacuje, że w nowym sezonie "Kochanowski" zagra z tego powodu o 10 procent mniej spektakli niż w poprzednim. Na pewno z teatralnego harmonogramu zostanie wyłączona jedna niedziela w miesiącu. Tak stanie się już po pierwszej premierze. W sobotę 15 września odbędzie się premiera "Wilków i owiec". Aktorzy będą intensywnie próbować przez cztery poprzedzające ją dni, więc w niedzielę nie mogą przyjść do pracy. - I tak chyba pierwszy raz w dziejach teatru w dzień po premierze nie zagramy nowej sztuki. Ustawodawcy chyba chodziło o to, żebyśmy po premierze przez dwa dni pili. To czyste kretyństwo - irytuje się Zaczykiewicz.

Drugim powodem do irytacji jest utrata przez teatr części dochodów. W 1998 roku teatr został uwłaszczony i powinien z tego tytułu oddać państwu ponad 10 mln zł. Teatr oczywiście ich nie ma, ale ponieważ dzierżawi część swoich pomieszczeń, zyski z tej dzierżawy, zamiast zasilać skromną kasę teatru, od maja są odprowadzane do skarbu państwa. - To jest pięć tysięcy zł miesięcznie. Niby niewiele, ale w skali sezonu to daje już 50 tysięcy, a za taką kwotę można zrobić bardzo dobre, bogate przedstawienie - mówi dyrektor.

Mimo tych kłopotów Bartosz Zaczykiewicz uważa, że sezon artystyczny 2001/2002 nie wypadnie najgorzej. - O ile nie wessie nas dziura budżetowa - zastrzega.
Zaplanowano sześć premier. Na początek - klasyczna rosyjska komedia Ostrowskiego "Wilki i owce", przygotowana przez znawcę tej dramaturgii Andrzeja Bubienia. Później kameralny "Tajemniczy Mr Love" - sztuka dla szerokiej widowni, łącząca humor z głęboką refleksją na temat życia. Magnesem dla widzów powinien być też aktorski duet: Elżbieta Piwek i Mirosław Połatyński.
Późną jesienią na scenie zagości odnoszący ogromne sukcesy na świecie irlandzki dramat "Kaleka z Inishmaan" McDonagha. Na początku 2002 roku Marek Fiedor wystawi "Matkę Joannę od Aniołów". To będzie także opolska propozycja na festiwal klasyki polskiej. Coś szykuje Bartek Wyszomirski, ale tytuł na razie jest trzymany w tajemnicy. Na wiosnę Zaczykiewicz wyreżyseruje "Otella". Będzie to jego trzecie w tym sezonie przedstawienie. Dyrektor uważa, że nie można mu jednak z tego powodu czynić zarzutów.
- Jestem reżyserem i gdybym miał do wyboru dyrektorowania bez reżyserowania albo reżyserowanie bez dyrektorskiego fotela, wybrałabym to drugie - mówi.

W nowym sezonie zobaczymy na opolskiej scenie dwóch nowych aktorów (po raz pierwszy w "Kalece z Inishmaan"): Przemysława Kozłowskiego (ostatnie dwa lata spędził w Kaliszu) i Dominika Bąka, debiutanta po krakowskiej szkole teatralnej. Opolski zespół opuścił Piotr Kondrat.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska