Ciężko chory na raka Jan Hołyst spędził w areszcie 5 dni

fot. Sławomir Mielnik
Jan Hołyst: - W dniu przyjęcia do aresztu czułem się bardzo źle, nie mogłem mówić ani chodzić. Chciałbym, żeby  żaden chory nie został potraktowany tak jak ja.
Jan Hołyst: - W dniu przyjęcia do aresztu czułem się bardzo źle, nie mogłem mówić ani chodzić. Chciałbym, żeby żaden chory nie został potraktowany tak jak ja. fot. Sławomir Mielnik
Lekarz, który go badał, uznał, że może odbyć karę. Więzienny medyk był innego zdania.

Rok temu 56-letni Jan Hołyst znalazł schronienie w Monarze w Zbicku. Do końca grudnia, zanim choroba rozwinęła się na dobre, pracował tam jako wolontariusz. Chciał się w ten sposób odwdzięczyć za pomoc i wsparcie.

- Ja w Zbicku w latach 90. leczyłem się z powodu uzależnienia od narkotyków, ale już od 15 lat jestem abstynentem - opowiada mężczyzna. - Kiedy zachorowałem na raka, wiedziałem, że tu będzie dla mnie miejsce.

Rak płuc dał już przerzuty do nadnerczy. Pan Jan leczy się w Opolskim Centrum Onkologii, przechodzi kolejne cykle chemioterapii. Kilka dni temu, po tygodniowym pobycie w szpitalu, wrócił jak zwykle do Zbicka. Dzień później do Monaru przyjechała policja. Okazało się, że Jan Hołyst miał kiedyś odpracować 20 godzin społecznie. Za co? Twierdzi, że już nie pamięta. Fakt, że się nie wywiązał, więc sąd skazał go na 15 dni aresztu.

- Wszystko to rozumiem, policja wykonała polecenie - mówi Roman Piniaś, kierownik Monaru. - Ale zanim nasz podopieczny trafił do aresztu, musiał go jeszcze zbadać lekarz w Szpitalu MSWiA w Opolu. Widziałem w tym szansę na odroczenie wyroku. Tymczasem pan doktor, co mnie bardzo zbulwersowało, stwierdził, że Jan może pójść do aresztu. Przecież to jest bardzo ciężko chory człowiek! Wskazywała też na to dokumentacja, którą miał przy sobie. Ja jeszcze dzwoniłem potem do tego lekarza, pytałem, czy jest pewien swojej decyzji. Potwierdził.

W areszcie przy ul. Sądowej w Opolu Jan Hołyst był tylko 5 dni. Ze względu na zły stan zdrowia postanowiono, że przerwie odbywanie kary do października.

- Z takim wnioskiem, widząc, w jakim stanie jest aresztowany, wystąpił do sędziego penitencjarnego nasz dyrektor - informuje Przemysław Zwiech, rzecznik aresztu. - Zdecydowała o tym też opinia naszego lekarza.

- Jestem wdzięczny dyrektorowi, wychowawcy i pielęgniarkom za to, że od początku traktowali mnie jak człowieka - mówi Jan Hołyst.

- Nie neguję, że ten pan jest chory - tłumaczy Krzysztof Lotko, lekarz, który badał pana Jana i uznał, że może odbyć karę. - Zawsze w takim przypadku mam wydać orzeczenie, czy osoba przywieziona przez policję kwalifikuje się do zatrzymania. Ten mężczyzna był wydolny oddechowo i krążeniowo. Nic się z nim nie działo. Nie miałem podstaw, by wydać inną opinię.
Jutro Jan Hołyst jedzie do szpitala na kolejną chemioterapię.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska