Co dalej z nauką języka niemieckiego w szkołach od września? Czy gminy będą dopłacać do lekcji? Zachęca do tego mniejszość niemiecka

Milena Zatylna
Milena Zatylna
Działacze opolskiego TSKN nie ustają w wysiłkach, by nauczanie niemieckiego odbywało się na takim poziomie jak dotychczas. Zdjęcie ilustracyjne.
Działacze opolskiego TSKN nie ustają w wysiłkach, by nauczanie niemieckiego odbywało się na takim poziomie jak dotychczas. Zdjęcie ilustracyjne. Wojciech Wojtkielewicz
Od 1 września państwo polskie sfinansuje naukę tylko jednej godziny języka niemieckiego w tygodniu w ramach nauczania języka mniejszości narodowej. Niektóre samorządy w województwie opolskim z własnych budżetów będą dopłacać przynajmniej do jeszcze jednej dodatkowej godziny.

W budżecie państwa na ten rok zmniejszono o 39,8 mln zł wydatki na subwencje dla jednostek samorządu terytorialnego na nauczanie języka niemieckiego.

Natomiast w lutym minister edukacji Przemysław Czarnek zmienił rozporządzenie, które dotyczy wymiaru zajęć z języka niemieckiego jako języka mniejszości narodowej. Na jego podstawie od września mniejszość niemiecka ma prawo do jednej, a nie do trzech godzin nauki języka w tygodniu.

Będzie to miało znaczący wpływ na edukację głównie w województwie opolskim. Do tej pory w 54 gminach Opolszczyzny niemiecki był nauczany jako język mniejszości narodowych. Niektóre z samorządów zdecydowały, że mimo braku subwencji, będą dopłacać do ponadwymiarowych godzin. Przekonuje też do tego mniejszość niemiecka.

- W ostatnim czasie odbyłem wiele spotkań z samorządowcami i wygląda na to, że około 30 gmin już zadeklarowało, że dołoży co najmniej jedną godzinę – mówi Rafał Bartek, przewodniczący Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Niemców na Śląsku Opolskim. – To może się jeszcze zmienić. Sytuacja jest dynamiczna, bo samorządowcy wierzą, że minister jeszcze się ocknie i będą jednak te trzy godziny. Gminy tak naprawdę będą decydować co z tym zrobić do końca sierpnia. Samorządowcy dobrze wiedzą, że nauka języka w wymiarze tylko jednej godziny tygodniowo nie ma sensu.

Wśród gmin, które zdecydowały się dopłacać do nauki niemieckiego, są np.:

  • Popielów,
  • Ozimek,
  • Ujazd,
  • Jemielnica,
  • Gogolin,
  • Zdzieszowice,
  • Dąbrowa.

- W naszej gminie język niemiecki jako język mniejszości był nauczany w szkołach w Starych Siołkowicach i w Popielowie. Chcemy, żeby nauka była kontynuowana w takim wymiarze jak do tej pory, czyli trzech godzin tygodniowo – mówi Sybilla Stelmach, wójt Popielowa. – Decyzję tę konsultowałam z radami rodziców i takie właśnie jest oczekiwanie społeczności lokalnej. Dzieci i młodzież to przyszłość, należy im się jak najlepsza edukacja. Musimy znaleźć na to środki.

Także do wymiaru trzech godzin niemieckiego w tygodniu dopłacać będzie gmina Gogolin.

- We wszystkich szkołach naszej gminy język niemiecki był nauczany jako język mniejszości narodowej. W Kamieniu i w Malni sto procent uczniów było objętych nauką, w samym Gogolinie w troszkę mniejszym wymiarze – informuje wiceburmistrz Krzysztof Reinert. – Chcemy utrzymać dotychczasowy poziom, czyli trzech godzin w tygodniu. Takie są oczekiwania rodziców, nie tylko tych, którzy są związani z mniejszością. Dodatkowe lekcje będą nas kosztować około pół miliona zł rocznie.

Gmina Dąbrowa również podjęła decyzję o sfinansowaniu nauki niemieckiego.

- Jesteśmy zbulwersowani decyzją ministra edukacji i nie pozwolimy na to, żeby zwalniać dobrych nauczycieli, obniżać standardy nauczania w gminie i niszczyć tradycje – mówi Katarzyna Gołębiowska-Jarek, wójt Dąbrowy. – Zdecydowaliśmy, że dołożymy dodatkową godzinę niemieckiego, tak, aby dzieci miały dwie godziny w tygodniu. Nad trzecią się zastanawiamy, bo nie wiemy z jakimi finalnie kosztami by się to dla nas wiązało. Według pierwszych szacunków to 230 tys. zł rocznie.

Ale są też takie gminy, które dopłacać nie będą wcale. To na przykład Opole, Kluczbork, Strzeleczki czy Biała. Tłumaczą się przede wszystkim finansami.

- Często słyszałem od włodarzy tych gmin, że nie dołożą, by mieszkańcy zrozumieli, kto im zabrał możliwość nauki niemieckiego i niech już więcej nie głosują na tych ludzi. Rozumiem tę frustrację, ale za polityczne rozgrywki nie mogą płacić dzieci – przekonuje Rafał Bartek. – Uważam, że gminy powinny dalej uczyć niemieckiego tak jak dotychczas, a następnie zwrócić się choćby na drodze sądowej do państwa polskiego o odszkodowanie i zwrot kosztów za zadania, do których zostały zobowiązane między innymi konstytucją, bo punkt 32 mówi, że wszyscy jesteśmy równi wobec prawa. Nie może więc być tak, że np. mniejszość ukraińska czy kaszubska ma inne prawa niż niemiecka.

Działacze TSKN nie ustają w wysiłkach, by nauczanie niemieckiego odbywało się na takim poziomie jak dotychczas.

- Niestety mimo naszej gotowości, dialog z polskim rządem jest bardzo trudny, bo po prostu nie chce z nami rozmawiać – mówi Rafał Bartek. – Od 30 lat mniejszość niemiecka legalnie działa w Polsce. Pokazaliśmy, że zawsze jesteśmy lojalnymi obywatelami państwa polskiego. I nagle jesteśmy dyskryminowani, wręcz upodlani. Dlatego zawiesiliśmy nasz udział w Komisji Wspólnej Rządu i Mniejszości Narodowych, bo nie pozwolimy, byśmy byli traktowani gorzej od innych. Solidarność z nami wyrazili także przedstawiciele innych mniejszości, choćby ukraińskiej, litewskiej, słowackiej, karaimskiej czy społeczności kaszubskiej, którzy zrobili tak samo. Komisja de facto nie jest w stanie pracować, bo na dwudziestu jej członków, czternastu zawiesiło swój udział w jej pracach.

Mniejszość niemiecka walczy też o swoje prawa w unijnych instytucjach. W kwietniu złożyła skargę do Komisji Europejskiej w tej sprawie.

- To, w jaki sposób zostaliśmy potraktowani, jest jawnym przykładem dyskryminacji i złamaniem traktatów, do przestrzegania których Polska się zobowiązała, przystępując do Unii Europejskiej – argumentuje Rafał Bartek.

Zmniejszenie liczby godzin nauki języka niemieckiego może negatywnie odbić się na polskiej gospodarce.

- W województwie opolskim mieliśmy świetnie rozbudowaną grupę nauczycieli języka niemieckiego, którą tworzyliśmy od podstaw przez 30 lat – mówi przewodniczący TSKN. – Na tej podstawie powstała germanistyka na Uniwersytecie Opolskim. Jako województwo wspólnie z rządem niemieckim dokładamy do bieżącej edukacji językowej. Służy temu m.in. program Niwki, który jest stawiamy jako wzór w Polsce. I choćby dlatego takie firmy jak Opta Data, Capgemini czy PwC osiedliły się właśnie w Opolu. Ekspertyzy mówią, że jak chcesz znaleźć pracownika niemieckojęzycznego, to powinieneś inwestować właśnie w naszym województwie. To się może wkrótce zmienić.

Za zwiększoną liczbą godzin nauki niemieckiego przemawia też bilans współpracy gospodarczej Polski i Niemiec. Raport w tej sprawie opracowało Ministerstwo Rozwoju i Technologii. Czytamy w nim m.in., że Niemcy zajmują 1. miejsce w naszych obrotach handlowych, z 28,7 procentowym udziałem w eksporcie oraz 20,9 procentowym w imporcie.

Co więcej, Niemcy są drugim największym inwestorem zagranicznym w Polsce (po Niderlandach). Łączna wartość kapitału zainwestowanego przez niemieckie firmy w Polsce wyniosła na koniec 2020 roku ponad 35 mld euro.

Wartość wymiany handlowej między Niemcami a Polską wzrosła po tym, jak Wielka Brytania opuściła Unię Europejską.
Autorzy raportu napisali ponadto, że ze względu na mocne osadzenie w niemieckich realiach biznesowych polskich firm, zwłaszcza tych ulokowanych w zachodniej Polsce, znajomość języka niemieckiego przez personel jest istotną zaletą polskich przedsiębiorstw.

- Widać zatem, że decyzja ministra nie była z nikim konsultowana – dodaje Rafał Bartek.

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska