Te rozmowy mają sens, ale tylko wtedy, gdy prezes Kurski pochyli się nad propozycją prezydenta: by festiwal przesunąć, poczekać, aż emocje w środowisku artystycznym opadną, i stworzyć jakąś platformę doboru obsady festiwalu, która pozwoli uciąć spekulacje o cenzurze i politycznym dzieleniu środowiska.
Ci, którzy dziś składają oświadczenia krytykujące decyzje Wiśniewskiego, przeważnie niewolnicy politycznych układów, których łańcuchy sami założyli sobie na szyję, zapominają, że to Wiśniewski pierwszy wyszedł z rozsądną propozycją ratunku dla Opola po wybuchu bojkotu, mimo że nie on tu zawinił. Nie jego arogancja i nieodpowiedzialność, która doprowadziła do największego rozłamu w środowisku artystycznym od stanu wojennego.
Propozycja prezesa Kurskiego szła w zaparte, by sklecić festiwal naprędce z tego, co się jeszcze da, za wszelką cenę. W niecałe trzy tygodnie, niemal z łapanki. Byle tylko w tym samym terminie, byle pokazać bojkotującym, czyje jest na wierzchu. Owszem, dla prezesa, który ma szansę przejść do historii jako destruktor KFPP, tak jest lepiej, on ratuje głowę. Ale czy tak będzie lepiej dla widzów, dla marki festiwalu z ponadpółwieczną tradycją?
Dlaczego festiwal ma umierać za nieudolnego prezesa TVP? Dlaczego PiS go broni i ryzykuje dla niego własnym wizerunkiem?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?