Co nam grozi przy wzroście deficytu budżetowego?

(oprac. dora)
Roman Przasnyski, główny Analityk Gold Finance. (fot. archiwum Gold Finance)
Roman Przasnyski, główny Analityk Gold Finance. (fot. archiwum Gold Finance)
W przyszłym deficyt budżetowy ma wzrosnąć do rekordowego poziomu 52,2 mld zł. To wiadomość bardzo istotna dla całej gospodarki. Skutki odczuje gospodarka, rynki finansowe, giełda i my wszyscy.

Roman Przasnyski, główny analityk Gold Finance:

Na razie znamy zbyt mało szczegółów, ale warto zastanowić się co nam tak konkretnie „grozi” i w jakich aspektach życia możemy tę decyzję odczuć.

Przyszłoroczny deficyt będzie rekordowo wysoki

Poprzedni rekord wynosił 41,4 mld zł i został ustanowiony w 2004 r. (planowano go na 45,3 mld zł). Najsłynniejsza ”dziura budżetowa”, która groziła nam w 2001 r., w czasach, gdy ministrem finansów był Jarosław Bauc, okazała się nie tak groźna, jak przedstawiali ją politycy, dzięki drastycznym cięciom wydatków budżetu.

W efekcie deficyt wyniósł wówczas „tylko” 32,6 mld zł. Minister Finansów Jacek Rostowski szacuje go na 52,2 mld zł i liczy, że będzie to możliwe. Ekonomiści szacują jednak, że przyszłoroczne wydatki mogą wynieść nawet około 327 mld zł, a dochody zaledwie 235 mld zł. Ta sięgająca ponad 90 mld zł „dziura” budżetowa ma szanse być zmniejszona między innymi dzięki przychodom z dywidend i przewalutowaniu środków pochodzących z Unii Europejskiej.

Sytuacja budżetu może też poprawić się w przypadku wyższego tempa wzrostu naszej gospodarki. Tego typu działania niekorzystnie wpływają z kolei na wzrost gospodarczy, gdyż z jednej strony prowadzą do ograniczenia wydatków publicznych, z drugiej zaś ograniczają konsumpcję prywatną, wskutek czego spada popyt wewnętrzny.

Czytaj więcej: Podatnicy na razie za bardzo nie stracą

Ciułacze i kredytobiorcy

Zwiększony deficyt i konieczność większego zadłużenia budżetu mieć będzie poważne konsekwencje i dla tych, którzy będą chcieli ulokować wolną gotówkę i dla tych, którzy już mają kredyty lub zamierzają je zaciągnąć w najbliższej przyszłości.

Dobrą wiadomość mamy dla tych pierwszych, ci drudzy nie mogą raczej liczyć na taryfę ulgową. Rząd będzie musiał pożyczyć sporo pieniędzy na sfinansowanie swoich mocno zwiększonych potrzeb. Będzie więc z pewnością emitował znacznie więcej niż do tej pory papierów skarbowych (obligacji, bonów). Potrzeby pożyczkowe na przyszły rok szacowane są grubo więcej, niż tegoroczne 155 mld zł.

Możliwości pożyczania większych kwot na międzynarodowym rynku finansowym są wskutek kryzysu finansowego mocno ograniczone. Być może trzeba będzie korzystać z pożyczek międzynarodowych instytucji finansowych (Bank Światowy, Międzynarodowy Fundusz Walutowy). Większość pieniędzy będzie więc musiał pożyczyć w kraju. To zaś spowoduje dwojakiego rodzaju skutki.

Po pierwsze, zwiększy koszt pieniądza na rynku finansowym

Czyli po prostu rynkowe stopy procentowe będą pozostawały na wysokim poziomie. Działa tu prosty mechanizm: chcesz pożyczyć dużo więcej, niż zwykle, musisz zapłacić większe odsetki.

Pieniądz będzie więc „w cenie”. Po drugie, zwiększone zapotrzebowanie na pieniądze ze strony budżetu spowoduje, że będzie go mniej dla innych chętnych, czyli poszukujących kredytu osób fizycznych i firm. To zaś może oznaczać kłopoty i dla firm potrzebujących finansowania i w popycie na dobra, których zakup najczęściej finansowany jest za pomocą kredytu, a więc w szczególności mieszkania, samochody, artykuły wyposażenia mieszkań, sprzęt AGD.

Banki bardzo chętnie pożyczą pieniądze państwu, kupując obligacje i bony skarbowe, gdyż dla nich to znacznie bezpieczniejsza metoda angażowania pieniędzy, niż udzielanie kredytów firmom i konsumentom. Posiadający wolne środki mogą więc liczyć na wysokie odsetki, a kredytobiorców czekają gorsze czasy, zaciskanie pasa i powstrzymywanie się z zakupami na kredyt.

Czytaj więcej: Złoty nie będzie błyszczał

Giełdowe zyski pod znakiem zapytania

Na giełdową koniunkturę wpływ ma bardzo wiele czynników, nie tylko fundamentalnych, związanych ze stanem gospodarki i nie tylko wewnętrznych, dotyczących warunków w naszym kraju. Spośród decyzji, związanych z przyszłorocznym budżetem dwa będą mieć spore znaczenie dla rynku akcji: polityka dywidend w spółkach, w których skarb państwa ma spore pakiety akcji i udziałów oraz plany prywatyzacyjne.

Z drenowaniem spółek z zysków mieliśmy do czynienia już w tym roku. Wszystko wskazuje, że nie był to ostatni raz. To zaś może wpływać niekorzystnie na długoterminowe perspektywy rozwoju, a co za tym idzie postrzegania przez inwestorów takich firm, jak KGHM czy PKO.

A wpływ ich notowań na indeksy warszawskiego parkietu jest znaczący. Ministerstwo skarbu liczy na pozyskanie w przyszłym i 2011 roku z prywatyzacji firm 36,7 mld zł. Minister Rostowski liczy na 28,5 mld zł. Pomijając kwestię realnej możliwości pozyskania tak dużych przychodów z tego tytułu w trudnych wciąż czasach trwającego kryzysu finansowego,  niemal pewnego sprzeciwu związków zawodowych i politycznej opozycji oraz technicznych możliwości przygotowania transakcji o tak wielkiej skali, zwiększona podaż akcji i udziałów musi odbić się niekorzystnie na sytuacji na rynku wtórnym.

Spora część prywatyzowanego majątku trafi na rynek kapitałowy. Fundusze inwestycyjne i emerytalne kierując więcej środków na rynek pierwotny, będą musiały ograniczyć zakupy na rynku wtórnym. A na giełdzie mniej pieniędzy i mniejszy popyt oznacza z reguły niższe ceny akcji spółek już na niej notowanych. Rozplanowanie procesu prywatyzacji na dwa kolejne lata oznacza z jednej strony rozłożenie tego „ciężaru” dla rynku kapitałowego w czasie, ale z drugiej wydłużenie czasu negatywnego oddziaływania tego czynnika na giełdową koniunkturę.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: RPP zdecydowała ws. stóp procentowych? Kiedy obniżka?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska