Co to za władza bez pieniędzy?

rys. Andrzej Czyczyło
rys. Andrzej Czyczyło
Tomasz Garbowski, lider opolskiego SLD, żąda rozmów z Mniejszością Niemiecką o koalicji w sejmiku i jej przyszłości.

Zdaniem Garbowskiego SLD ponosi w oczach opinii publicznej pełną odpowiedzialność za efekty rządów, tymczasem kluczowe dla kondycji regionu fundusze - Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i pieniądze na rozwój regionalny - są, odpowiednio, w rękach PSL i mniejszości.

- Wadliwie skonstruowana jeszcze za czasów Szteligi i nie zmieniona przez Namysłę umowa koalicyjna oddała w ręce naszych partnerów i gospodarkę, i infrastrukturę - mówi Garbowski. - Jeśli my chcemy ponosić odpowiedzialność za województwo, prowadzić aktywną politykę, i być z tego sprawiedliwie rozliczani, musimy mieć przecież większy niż dotąd wpływ na podstawowe instrumenty. W tym na koordynację funduszy unijnych.
Lider Sojuszu zażądał zatem od marszałka Kubata "przejęcia nadzoru" nad rozwojem regionalnym.
Henryk Kroll uspokaja: - Nie ma kryzysu w koalicji. Pod koniec tygodnia porozmawiamy w gronie liderów i jestem pewny, że dojdziemy do porozumienia.

Także marszałek Kubat, który dziś wraca do pracy ze zwolnienia lekarskiego, spokojnie ocenia sytuację: - Dlaczego miałbym teraz przejmować kontrolę nad rozwojem, skoro robię to od początku kadencji? Zresztą decyzje o rozdziale środków podejmuje zarząd, a nie ja czy wicemarszałek. Nastąpiło tu chyba jakieś nieporozumienie.
Tymczasem nie od dziś wiadomo, że koalicja SLD-MN staje się coraz bardziej "szorstka". Garbowski dość często cierpko wypowiada się o partnerze, zaś w samym SLD popularny staje się pogląd, że w kampanii wyborczej na nutach antyniemieckich można byłoby coś ugrać. Świadczyć o tym mogą choćby liczne wypowiedzi szefów kół kilka tygodni temu na spotkaniu w Turawie. Delikatnie mówiąc, ustawa o mniejszościach była tam bardzo nieprzychylnie komentowana.

- Garbowski jest naciskany przez wpływowe w opolskim SLD lobby, które na Niemców reaguje alergią - mówi jeden z polityków Sojuszu. - Nie jest na tyle silny, by mu się oprzeć, więc czasem przelicytowuje, by je spacyfikować.
Lider opolskiego sojuszu gra ostro, bo nie dementuje pogłosek o możliwej rezygnacji z koalicjanta. W zamian SLD wystąpiłby z ofertą do PSL i Samoobrony, co dawałoby koalicji matematyczną większość w sejmiku. Nie jest to pomysł całkiem z księżyca bowiem PSL się sojuszem nie brzydzi. A co do Samoobrony, to choć jej lider w sejmiku Henryk Tylak zarzeka się, że nikt nie prowadził z nim rozmów, wiadomo, że sondowano już, jak zareagowałby w tej sytuacji Andrzej Lepper.
Zdaniem Garbowskiego, nie miałby on nic przeciwko takiej koalicji. Zdaniem innego wpływowego działacza sojuszu - Lepper natychmiast rozwiązałby opolską Samoobronę: - A wtedy układ rządzący znalazłby się w mniejszości, w efekcie sejmik trzeba byłoby rozwiązać. Stałoby się tak jak we Wrocławiu, czy Lublinie, gdy Sojusz na własne życzenie wyeliminował się z rządzenia.

Zwolenników twardszej polityki wobec mniejszości w SLD jest całkiem sporo. Norbert Lysek, radny sejmiku, nie kryje, że grymasy Mniejszości na koalicjanta doprowadzają ludzi w Sojuszu do pasji: - Może to właściwy moment, by trochę ich utemperować? My jesteśmy osłabieni, ale oni też, po całym szeregu skandali z udziałem ich ludzi.
Jeszcze inaczej ocenia ostatnie posunięcie Garbowskiego lider opolskiej PO, Leszek Korzeniowski: - To ze strony SLD kolejna próba skoku na kasę. Czują zbliżającą się przegraną, więc próbują przejąć kontrolę nad funduszami, gdzie są duże pieniądze. Bo po wyborach będą potrzebowali przetrwalników.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska