Czarna niedziela na drogach

Na ulicy Ozimskiej w Opolu w sobotę tuż po godzinie 6.00 na jezdnię wbiegła 20-letnia kobieta, która została potrącona przez skodę felicję. Okazało się, że młoda kobieta ma we krwi 1,35 promila alkoholu. Z obrażeniami ciała trafiła do szpitala.
Tego samego dnia wczesnym popołudniem na placu Kazimierza w Opolu 43-letni kierowca toyoty corolli nie zachował odpowiedniej odległości od poprzedzającego samochodu i wjechał w tył "malucha", a ten z kolei uderzył w tył seata toledo. W stłuczce ucierpiała kierująca fiacikiem.
Niedziela zaczęła się fatalnie. O godzinie 1.00 w Dalachowie (gm. Rudniki) peugeot 406 kierowany przez 28-latka potrącił idącego środkiem jezdni mężczyznę prowadzącego rower. 55-latek poniósł śmierć na miejscu.
W ciągu dnia doszło do kilku mniej groźnych wypadków. Około kwadransa przed osiemnastą tragedia rozegrała się w Dąbrówce Górnej, gdzie 22-letni motocyklista, po wyjściu z łuku, rozbił się na drzewie na samym skraju wioski.
- Usłyszałem tylko trzask i jak wyleciałem na ulicę, to zobaczyłem, że on tam leży pod tym drzewem - opowiada mieszkający obok Walter Szywalski. - Jeszcze oddychał i nawet nie był taki potrzaskany, ale z uszu i nosa poszła mu krew. Pogotowie przyjechało bardzo szybko, ale kiedy go obróciliśmy i lekarz przyłożył słuchawkę do piersi, to tylko pokiwał głową. Szkoda chłopaka, taki młody był...
Według wstępnych ustaleń, suzuki pędziło grubo ponad 100 kilometrów godzinę. Prędkość musiała być faktycznie bardzo duża, bo po uderzeniu w drzewo motocykl pojechał dalej, rozbił solidne ogrodzenie otaczające przepompownię ścieków, zniszczył znajdujące się tam urządzenia, wyjechał przez płot z drugiej strony, przeleciał płynący obok strumyk i wylądował dopiero w polu. Kilkanaście metrów od drzewa.