Czasem gwiazdom trzeba trochę pomóc

Redakcja
Z prof. Joachimem Glenskiem, astrologiem-hobbistą, rozmawia (z przymrużeniem oka) Iwona Kłopocka

- Skąd się wzięły horoskopy?
- Ludzie zawsze chcieli zajrzeć w przyszłość. To zapotrzebowanie istniało od początku naszej cywilizacji. Swoich astrologów mieli papieże, cesarze, możni tego świata. Miał ich nawet Hitler - do czasu, gdy mu przepowiedzieli klęskę w Rosji. Wtedy ich przepędził, a niektórych kazał uwięzić.
- Co było podstawą astrologii?
- Przekonanie, że losy człowieka, a także narodów i bitew zapisane są w gwiazdach. To znaczy, że ich układ i wzajemne oddziaływanie kształtowało losy człowieka urodzonego w danym momencie. Aby postawić horoskop, trzeba było znać dokładną co do minuty datę urodzin, oraz położenie geograficzne. Na tej podstawie robiło się astrogram - obliczenia położenia planet. To niezwykle skomplikowana sprawa wymagająca dużych umiejętności matematycznych. Każdy znak Zodiaku dzieli się na trzy dekady. Każda z dekad jest pod wpływem innej planety. Znaczenie ma również patron roku urodzenia (jest ich siedem - Słońce, Wenus, Merkury, Księżyc, Saturn, Jowisz, Mars). Ważny jest też dzień tygodnia, w którym człowiek się urodził i jego patron. Zwielokrotnione w ten sposób wartości dają nam nie dwanaście opisów poszczególnych znaków Zodiaku, ale po dwieście różnych opisów w każdym ze znaków.
- To już wygląda poważnie. Wierzyć, nie wierzyć?
- Horoskop musi postawić fachowiec. Moim zdaniem psychoastrologia z dużą trafnością - do 80-90 procent - określa predyspozycje do wykonywania określonych zawodów. To ważne szczególnie dla młodych ludzi, którzy dopiero starają się jakoś ukierunkować. Astrologia wskazuje też rok sprzyjający danemu człowieka. Kilkanaście lat temu trzy moje koleżanki przymierzały się do obrony doktoratów. Przekonywałem je, że im się to nie uda. Był rok Księżyca, a one były saturnowe.
- I co się stało?
- Jednej tramwaj przejechał recenzenta. Drugiej narzeczony zginął w wypadku samochodowym, a trzecia miała ogromne kłopoty z maszynistkami. Wszystkie obroniły się dopiero w następnym roku - Saturna. To był ich rok, a poza tym Saturn w ogóle patronuje kończeniu różnych przedsięwzięć. Tego trzeba być świadomym, żeby wykorzystać swoje szanse, mieć wpływ na wydarzenia i kontrolować je.
- Czy są lepsze i gorsze znaki Zodiaku - szczęśliwsze i mniej szczęśliwe?
- Powszechnie uważa się, że najszczęśliwszym znakiem jest Lew, a na drugim miejscu Byk. Moim zdaniem każdy znak daje możliwości rozwoju, o ile jest się świadomym swoich predyspozycji i zdolności. Jak mówiłem, ważny jest też patron roku urodzenia. Paradoksalnie w najgorszej sytuacji są ludzie urodzeni w roku Słońca. Są wszechstronnie uzdolnieni, przez wszystkich popierani, mają mecenasów, sponsorów, dzięki czemu przebijają się. Jednak potem, gdzieś po czterdziestce, wielu z nich żałuje, że nie robiło w życiu czegoś zupełnie innego, do czego też mieli predyspozycje i w czym również mogli osiągnąć życiowy sukces.
- A ludzie Księżyca?
- To przywódcy - np. Lech Wałęsa, prymas Stefan Wyszyński, Wojciech Korfanty, Ignacy Daszyński. Księżyc daje zdolność nawiązywania kontaktów z ludźmi. Uwaga studenci! Sprzyja też ukończeniu studiów.
- Czy to prawda, że najsmutniej jest być Koziorożcem?
- Ludzi spod tego znaku nazywam opóźnionymi w rozwoju, ale nie dlatego, że czegoś im brakuje. Po prostu ich życie jest opóźnione - np. późno kończą naukę albo zawierają małżeństwo. Za to rozwijają się na starość i dopiero wtedy realizują swoje życiowe cele. Niestety, często o tym nie wiedzą i wcześniej rozpijają się.
- Jak się okazuje, sporo zależy od naszej świadomości. To znaczy, że nasz los nie jest tak do końca zdeterminowany?
- To prawda. Po prostu gwiazdom trzeba czasem trochę pomóc.
- Małżeństwa raczej nie kojarzą się według wskazań astrologów, choć wiadomo, że nie wszystkie znaki zodiaku się lubią. Czy to prawda, że najgorzej, gdy w stadle spotkają się te same znaki?
- Niekoniecznie. Z moich obserwacji wynika, że bardzo dobrze jest, gdy pobiorą się dwie Wagi. Może dlatego, że to jedyny znak nieżywotny (pozostałe to zwierzęta lub ludzie), więc nie mogą się kłócić ani nawet dogryzać sobie. Dwanaście znaków zodiaku dzieli się na trójki według żywiołów. Np. Baran, Strzelec i Lew są synami ognia. Bliźnięta, Waga i Wodnik - powietrza. Panna, Byk i Koziorożec - ziemi, a Rak, Skorpion i Ryby - wody. Na ogół dobrze jest, gdy ludzie pobierają się w ramach tych trójkątów, czyli mają te same żywioły.
- Do końca astrologicznego roku, czyli do 20 marca, pozostało jeszcze trochę czasu. Kto powinien go jak najlepiej wykorzystać?
- Mamy rok Słońca, a więc wszyscy ludzie urodzeni w takim roku, np. w 1961, 1968, 1975, 1982, niezależnie od tego, spod jakiego są znaku (choć najlepiej mają Lwy).
- A co dobrego stanie się dla Polski po 1 maja 2004 roku?
- Będziemy mieli rok Wenus - dobry dla wszystkich urodzonych pod jej wpływem, szczególnie dla Byków i Wag, a zwłaszcza dla artystów, ludzi w jakiś sposób uzdolnionych, hobbistów. Jeśli chodzi o nasz kraj, to zależy jak traktować III RP. Przedwojenna Polska była spod znaku Byka. PRL był spod znaku Księżyca. Jeśliby obecną Polskę traktować jako kontynuację PRL-u, to na dobrobyt musielibyśmy poczekać jeszcze 3-4 lata. Jeśli uznać, że jesteśmy kontynuatorami przedwojennej Polski, to poprawi się nam od razu po wejściu do Unii Europejskiej. Ruszy gospodarka, a także kultura. Trzeba jednak pamiętać, że dobra passa dla państwa nie musi oznaczać dobrej passy dla obywateli i odwrotnie. Jeśli państwo przeżywa kryzys, nie musi to rzutować na losy jednostkowe.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska