We wtorek poszukiwania 62-letniego mieszkańca powiatu opolskiego prowadzą już tylko WOPR i policja wodna. Patrole sprawdzają całą powierzchnię jeziora, do akcji włączył się też operator drona. Wycofali się natomiast nurkowie Państwowej Straży Pożarnej.
Ratownicy spodziewali się, że w ciągu 2 - 3 dni od zatonięcia ciało żeglarza samo wypłynie na powierzchnie. Nie można więc wykluczyć, że zaklinowało się gdzieś na dnie sztucznego zbiornika.
66-letni sternik prywatnego jachtu, na którym doszło do tragedii, pozostaje pod dozorem policji. Ma też prokuratorski zakaz kierowania jednostkami pływającymi.
- Mężczyzna przyznał się do zarzutu narażenia załogi na niebezpieczeństwo utraty życia - mówi szef nyskiej prokuratury Sebastian Biegun. - Nie zadbał, aby załoga miała kapoki. Ustaliliśmy, że na łodzi nie było wcale koła ratunkowego.
W chwili zdarzenia jednostka właściwie dryfowała po jeziorze. Kiedy sternik zorientował się o niebezpieczeństwie, tonący mężczyzna znikał pod wodą.
Sternik jachtu po zdarzeniu miał prawie 2 promile alkoholu. Niestety, pijanych sterników na naszych wodach jest więcej.
- To zjawisko powszechne. Do wyjątków należą osoby, które nie tolerują alkoholu na pokładzie - komentuje jeden z opolskich żeglarzy. - Wiele razy widziałem też imprezy w porcie, oblewanie nowych łódek czy nowych patentów. Po takim posiedzeniu pod pokładem ludzie stawiali żagle i odchodzili od kei jak gdyby nigdy nic.
Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?