Diler z Kluczborksa sprzedawał kradzione samochody

Mirosław Dragon
fot. sxc
fot. sxc
Jarosław Tkaczyński, burmistrz Praszki kupił w komisie sprowadzonego z Niemiec volkswagena passata. Okazało się, że auto jest kradzione, a jego papiery podrobione. Burmistrz zasiądzie teraz na ławie oskarżonych i jeśli zostanie skazany, straci posadę.

Jarosław Tkaczyński w 2006 roku nie był jeszcze burmistrzem, tylko przedsiębiorcą budowlanym i radnym miejskim. W komisie samochodowym w Kluczborku upatrzył sobie volkswagena passata. Auto było sprowadzone z Niemiec i miało papiery na starego właściciela, niejakiego Franza Wehrmana.

 

Tkaczyński umówił się z właścicielem komisu Andrzejem W. na zamianę samochodu z dopłatą. Zostawił swojego starego fiata bravę w rozliczeniu, dopłacił 15 tysięcy zł i wyjechał passatem. Zarejestrował auto na siebie. Wiadomo, vw to nie fiat i pojeździ. Ale burmistrz Tkaczyński specjalnie sobie nie pojeździł. Przyszła policja, zarekwirowała auto. 

 

Z komisu pod sąd

 

Policjanci ustalili, że data i miejsce sporządzenia umowy oraz podpis poprzedniego właściciela zostały podrobione.

 

Na transakcji z dilerem z Kluczborka Jarosław Tkaczyński wyszedł jak Zabłocki na mydle: stracił kradzionego passata, starego fiata bravę diler zdążył sprzedać, a wpłacone za volkswagena pieniądze przepadły.

 

To jeszcze nie koniec nieszczęść: za posługiwanie się podrobionymi dokumentami burmistrz Praszki zasiądzie teraz na ławie oskarżonych.

 

Postępowanie prowadzone jest w trybie uproszczonym: akt oskarżenia sporządziła policja z komendy powiatowej w Oleśnie pod nadzorem prokuratury.

 

- Oskarżenie dotyczy przestępstwa z artykułu 270 kodeksu karnego, czyli podrabiania dokumentów - informuje Katarzyna Kałwak, prezes Sądu Rejonowego w Oleśnie. 

 

"Kto, w celu użycia za autentyczny, podrabia lub przerabia dokument lub takiego dokumentu jako autentycznego używa, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5” - głosi artykuł 270 kodeksu karnego. 

 

Jeśli sąd go skaże, Tkaczyński straci nie tylko auto, ale i fotel burmistrza Praszki. Nie wiadomo, co gorsze.

 

- To jakiś absurd, przecież to mnie oszukano - komentuje burmistrz Tkaczyński. - Przecież ja nie miałem świadomości, że kupuję kradziony samochód. W tej samej sprawie toczy się proces w sądzie w Żarach przeciwko dilerowi samochodów, który oprócz mnie oszukał 36 osób i 4 instytucje. 

 

Tanio auto i wczasy gratis

 

Burmistrz Praszki felernego passata kupił w komisie Andrzeja W. w Kluczborku. Komis znany był z tego, że można było w nim dostać dobre samochody po okazyjnej cenie. Mieścił się przy ul. Moniuszki, tuż przy dworcu PKS, jakieś sto metrów od rynku. 

 

Dzisiaj jedynym śladem po interesie samochodowym Andrzeja W. jest stojąca przy chodniku żółta tablica: "Skup i sprzedaż samochodów na raty i za gotówkę. Pośrednictwo w sprzedaży kredytowej”. Obok na śmietniku leżą jeszcze: napis "Komis”, boczna szyba do samochodu i kolejna reklama: "Przy zakupie samochodów wczasy gratis”. To wszystko, co zostało. 

 

Komis zamknęli policjanci z wydziału do walki z przestępczością gospodarczą. Okazało się, że większość sprzedawanych tutaj samochodów pochodziła od złodzieja.

 

Nielegalnym handlem aut, korupcją i fałszerstwami zajmowała się cała szajka oszustów. W jej skład, oprócz mieszkańców Kluczborka, wchodziło także dwóch pracowników Urzędu Celnego w Opolu.

 

Mężczyźni sprowadzali samochody z Niemiec. Żeby przyspieszyć formalności w urzędzie celnym, wręczali celnikom łapówki (od 50 do 150 zł). Podrabiali podpisy nabywców aut i sprzedawali je w komisie przy ul. Moniuszki. Sprzedawano tu też auta kradzione na Śląsku, dostarczane przez złodziei z Ukrainy. 

 

Andrzej W. oferował tylko auta dobrej klasy i prawie nówki. Na dodatek niemal za bezcen, bo wozy kosztowały o kilka, a nawet kilkanaście tysięcy złotych mniej od ceny rynkowej. Ludzie brali, bo okazja przesłaniała im wszystko inne, osobliwie wyłączała zdrowy rozsądek.

 

Policja odzyskała samochody i zwróciła je prawowitym właścicielom. Klienci Andrzeja W. zostali bez aut, za to z prokuratorskimi zarzutami.

 

- Te osoby podpisały dokumenty, które nie zgadzały się ze stanem faktycznym. Dlatego straciły samochody i pieniądze - tłumaczył wówczas asp. sztab. Waldemar Paszek, kierownik referatu do walki z przestępczością gospodarczą w komendzie policji w Kluczborku. - Nawet jeśli nie mieli świadomości, skąd pochodzą auta, to godzili się na podpisanie umowy, na której figurowało, że była ona podpisana np. w Monachium, choć podpisywali ją przecież w Kluczborku. No i teraz ponoszą konsekwencje.

 

Na tym polegał też błąd Jarosława Tkaczyńskiego, przez który usiądzie na ławie oskarżonych. Burmistrz Praszki własnym podpisem potwierdził nieprawdę, że kupił auto w Niemczech od niemieckiego właściciela. 

 

- Osiemnaście lat prowadziłem firmę, a w interesach to normalne, że podpisuje się umowy na odległość - tłumaczy Tkaczyński. 

 

Co jednak uchodzi w interesach, może przynieść kłopoty w przypadku, gdy trafi się na kradzione auto.

 

 

Gdy kupujesz auto

 

- Po pierwsze nie należy ufać magii ceny - doradza Krzysztof Godziątkowski, który od 15 lat prowadzi komis samochodowy w Oleśnie. - Oszuści najczęściej nabierają klienta na bardzo niską cenę bardzo dobrego auta. A przecież wystarczy logicznie pomyśleć: jaki cel ma handlarz, żeby sprzedać dobre auto za grosze, znacznie poniżej ceny, jaką ten wóz jest wart?

 

Należy też zwrócić uwagę, czy samochód sprowadzony z Zachodu do komisu ma wszystkie wymagane dokumenty.

 

- Wymeldowanie z danego kraju, badanie techniczne, opłacona akcyza, oryginalny dowód rejestracyjny i karta pojazdu - wymienia Godziątkowski. - Auto powinno być opłacone i gotowe do rejestracji. Jeśli natomiast wóz sprowadzony jest przez kogoś, kto nie figuruje w dokumentach, powinno się nam zapalić czerwone światełko - bo to może być oszustwo.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska