Szefowa związku rozmawiała ze swoimi koleżankami z brzeskiego szpitala, a potem spotkała się z wicedyrektor Barbarą Suzanowicz, która - do czasu rozstrzygnięcia konkursu na szefa BCM - zarządza lecznicą.
- Sytuacja jest tu bardzo trudna, ale nie tylko tu i obawiam się, że ten protest za chwilę może rozlać się na cały kraj, bo sytuacja w grupie zawodowej pielęgniarek i położnych jest tragiczna - oceniała Lucyna Dargiewicz.
Tylko w naszym regionie podwyżek domagają się już też pielęgniarki w Kluczborku i Prudniku.
Jak podkreślała szefowa związków, wszystkie działania, które dotąd podjęły jej brzeskie koleżanki były zgodne z prawem, a panie wykazały się dużą odpowiedzialnością za szpital, długo negocjując w sprawie płac i godząc się na odsunięcie podwyżek w czasie.
Przypomnijmy: protestujące od 4 marca pielęgniarki normalnie wypełniają swoje obowiązki na dyżurach, a po godzinach pracy przychodzą przed gabinet dyrekcji, okupując korytarz i sekretariat. Jedna grupa pań zmienia poprzednią i w ten sposób protest trwa bez przerwy, dzień i noc.
Pielęgniarki żądają podwyżki w wysokości 300 zł do pensji zasadniczej (co razem z dodatkami da średnio 500 zł brutto). Stanowisko dyrekcji i starosty jest niezmienne: oferują około 10-procentową premię motywacyjną, uzależnioną od 100-procentowej obecności w pracy.
Szansą na zbliżenie stanowisk ma być mediator, na którego pomoc liczy dyrekcja szpitala.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?