Dom z przeszkodami

Notowała: Maria Szylska
Brak funduszy, nierzetelni wykonawcy, opóźnione dostawy materiałów, to kłopoty z którymi najczęściej borykają się ci, którzy mają za sobą budowę domów. Co dla naszych rozmówców było największą dolegliwością?

Roman Hlawacz, właściciel oficyny wydawniczej: - Moja historia jest nietypowa. Kupiłem używany dom pod Opolem, przez długie lata służył mi wyłącznie jako studio. Dopiero po jakimś czasie zapadła decyzja o jego przeróbce i rozbudowie. Niestety, zacząłem chyba o kilka lat za wcześnie. Był rok 1986 i kompletna posucha materiałowa - brak cementu, brak cegieł, choć - jako Opolszczyzna - byliśmy zagłębiem w ich produkcji. Musiałem wszystko zdobywać i gromadzić, by wreszcie można było ruszyć z budową. Kłopoty były także z pozyskaniem wykonawców. Udało mi się zdobyć bardzo rzetelnych fachowców, ale pracowali tylko dwa, trzy miesiące i wyjeżdżali do Niemiec. W wakacje, gdy najwięcej można było zrobić, pomagał teść.

Ryszard Nowakowski, prawnik: - Dla mnie największym problemem byli wykonawcy - nie mam na myśli ich fachowości, ale tysiące pytań, które mi zadawali. Rano rozlegał się telefon: "Panie, przyjeżdżaj pan na budowę, bo trzeba podjąć decyzję". Okazywało się, że mam odpowiedzieć na pytania: gdzie ma być poprowadzona jakaś rura, położony poziom zerowy albo usytuowany kontakt elektryczny. Oczywiście, nie byłem w stanie podjąć żadnej decyzji, bo się po prostu na budowaniu nie znam. Sądziłem, że po to zatrudniam fachowców, by ich poziom wiedzy i doświadczenie, wyręczał mnie, laika. Sporo opóźnień wyniknęło z niedotrzymania terminów przez dekarza. Sądzę, że praktyka jest taka: przyjmuje się każde zlecenie, a potem są kłopoty z dotrzymaniem terminów. Ale poza tym, budowanie to duża przyjemność.

Marek Czerner, lekarz: - Czkawką na mojej budowie odbił się brak nadzoru inwestorskiego nad wykonawcami. Już dzisiaj wiem, że popełniono w trakcie budowy wiele błędów, które ja, jako laik, nie byłem w stanie wykryć. Niektóre poczułem tej zimy, kiedy wyszły na jaw nieszczelności w ociepleniu.
Henryk Witowski, architekt:
- Dom projektowałem z żoną, więc na jego funkcjonalność narzekać nie mogę. Oczywiście, nie jest to dom marzeń, bo usytuowanie i rozmiary działki narzuciły określone rozwiązania architektoniczne. Największym ograniczeniem w trakcie budowy był brak pieniędzy. Gdybym dysponował wystarczającą ilością gotówki, sądzę, że mógłbym w ciągu jednego sezonu budowę zakończyć, tymczasem wlekła się kilka lat i choć już mieszkamy, to ciągle do końca jeszcze daleko. Innym problemem były zakusy wykonawców, by ciągle coś w projekcie zmieniać. To - jak myślę - wynika z ich doświadczenia - skoro zawsze robili coś tak, to dlaczego teraz ma być inaczej?Maria Woźniak, szefowa agencji reklamowej: - Z wykonawcy byłam zadowolona. Brakowało natomiast czasu na przemyślenie różnych decyzji, które trzeba było podejmować szybko, by nie opóźniać budowy. W projekcie np. obok kuchni architekt umieścił spiżarkę. Mój mąż uznał, że lepsze w tym miejscu będzie WC, spiżarkę przeniósł gdzie indziej. Dzisiaj oboje wiemy, że to był błąd. Gdyby był czas, można było problem przespać, przedyskutować i uniknąć tego rodzaju wpadek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska