Pierwsi klienci zrobili tam zakupy w sobotę (8 listopada). Mimo że specyfiki wchodzące w skład dopalaczy nie są zabronione w polskim prawie, psycholodzy i lekarze mówią zgodnie: - Są szkodliwe i można się od nich uzależnić.
Jednak młodzi opolanie, którzy podczas weekendu zaglądali do sklepu z dopalaczami, lekceważą wszelkie ostrzeżenia.
- Wszystko jest dla ludzi, byle z umiarem - przekonuje Andrzej.
- Przecież nadużywana kawa też jest niezdrowa, a można ją kupić w każdym sklepie - dodaje Dawid.
Sklep przy ulicy Ozimskiej to kilka szklanych gablot. W środku wyłożonych przede wszystkim dopalaczami. Różnią się opakowaniem i ceną. Kosztują od kilkunastu do ponad stu złotych. "Dobrze się poczujesz, wpadniesz w euforię" - po angielsku zachęcają etykiety.
- Im droższy dopalacz, tym efekt dłuższy i lepszy - twierdzi z miną znawcy Kuba, i zdradza, że dopalacze kupował już w internecie. - Dlatego cieszę sie, że taki sklep mamy w Opolu. Starsze osoby krytykują go, bo nie wiedzą, co to w nim jest. A to nie są przecież narkotyki.
W sobotę i niedzielę ruch w sklepie był spory. Odwiedzali go głównie młodzi ludzie. Większość wchodziła, żeby zaspokoić ciekawość, ale nie brakowało też kupujących.
Wiecej w nto
Wiecej w nto
Co opolscy parlamentarzyści zamierzają zrobić, by utrudnić rozwój biznesu związanego z dopalaczami? Czytaj we wtorek (10 listopada) w papierowym wydaniu nto
- W Holandii takie sklepy już od lat nikogo nie dziwią, u nas za kilka lat też tak będzie - uważa Andrzej, student z Opola.
Sklep - choć oficjalnie sprzedaje tylko materiały kolekcjonerskie - czynny jest od popołudnia aż do późnych godzin nocnych. Tak, że każdy amator dopalaczy w drodze na dyskotekę czy prywatkę, będzie mógł do niego zajrzeć.
Na pierwszy funshop, czyli sklep z dopalaczami, z niepokojem patrzyła Hanna Czarnecka, stojąca na pobliskim przystanku.
- Skoro niby działa legalnie, to posłowie powinni go legalnie i szybko zamknąć
- postuluje Czarnecka. - Młodzi nie zdają sobie sprawy, że takie substancje mogą uzależnić. One są krokiem w stronę narkotyków.
Powstanie sklepu z dopalaczami zbulwersowało rodziców, którzy wyciągają swoje dzieci z narkotykowego nałogu. 20-letni syn Anny z Opola jest teraz w ośrodku odwykowym.
- Ale za jakiś czas z niego wyjdzie i na pewno będzie miał dołki - mówi kobieta.
- Jeśli tego typu środki będą dostępne od ręki, to wystarczy chwila słabości, by zniweczyć trud wielu miesięcy.
Anna wraz z innymi rodzicami uzależnionych chce słać petycje do rządu, by zdelegalizował takie sklepy.
- Jak będzie trzeba, oprotestujemy ten sklep i będziemy rozdawać ulotki o szkodliwości dopalaczy - mówią.
Barbara, mama nastolatki, która od dwóch lat wychodzi z uzależnienia, dodaje:
- Sklep to wielkie ryzyko nie tylko dla nas, ale i dla rodziców, których dzieci po narkotyki jeszcze nie sięgnęły. Jak się im spodobają dopalacze, to potem kupią amfetaminę.
Mieczysława Kwolek-Pawełczak ze Stowarzyszenia na Rzecz Ludzi Uzależnionych "To człowiek" zapowiada, że będzie sklep obserwować.
- Nie wróżę im powodzenia - mówi. - W funshopie w Łodzi nie ma ruchu, w Poznaniu po kilku dniach zainteresowania teraz są pustki. Ale jeśli u nas będą mieli ruch, to postaramy się im poprzeszkadzać. Jak? Niech to będzie niespodzianka...
Wiemy już, że po naszych publikacjach sklepowi będą się przyglądać sanepid i inspekcja handlowa.
- Możemy sprawdzać, czy towar jest oznakowany, jakie jest jego pochodzenie, czy dokumentacja jest taka, jak być powinna - wylicza Izabela Rogalska z Wydziału Kontroli Jakości Inspekcji Handlowej. - Jednak póki towary i działalność są legalne nic więcej zrobić nie możemy.
Szefowa wydziału oświaty w opolskim Urzędzie Miasta zapowiada, że porozmawia z dyrektor gimnazjum nr 5, szkoły, która sąsiaduje z funshopem.
- Blokować sklepu nie możemy, skoro jest legalny, ale trzeba uczulać dzieci, nie tylko w tej placówce, na tego typu środki i wzmóc nadzór - uważa Irena Koszyk.
Pojawienie się sklepów z dopalaczami w różnych regionach kraju sprawiło, że Ministerstwo Zdrowia przygotowuje nowelizację ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii. Kiedy Sejm się nią zajmie - jeszcze nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że ma ona powiększyć listę tzw. produktów kontrolowanych, czyli takich, obrót którymi nadzoruje państwo oraz wprowadzić możliwość dalszego rozszerzania tej listy w prostszy sposób.
- Na tę listę ma trafić m.in. BZP, jeden z podstawowych składników dopalaczy
- zapowiada Jakub Gołąb z Ministerstwa Zdrowia. - Nie sposób jednak wpisać na nią wszystkich substancji, bo na miejsce zakazywanych szybko wymyślane są inne.
- Trwa wyścig tych, którzy te substancje wymyślają z tymi, którzy próbują nadążyć za nimi, dostosowując prawo - dodaje Zbigniew Niewójt, zastępca głównego inspektora farmaceutycznego.
Sytuację utrudnia fakt, że tzw. środki psychoaktywne stosowane są też na przykład w przemyśle chemicznym.
- Ale eksperci pracują nad tym, by kontrolą objąć większą grupę substancji
- zapewnia Zbigniew Niewójt. - Których - tego nie bedę podpowiadał tym, którym ta wiedza może się przydać.
Wszystkich substancji psychoaktywnych kontrolować się jednak nie da.
- Bo wśród nich są też kawa, alkohol czy papierosy - tłumaczy Michał Kidawa z Krajowego Biura ds. Przeciwdziałania Narkomanii. - Dlatego trzeba listę poszerzać, ale o takie związki, które stwarzają podobne zagrożenie do substancji już na nią wpisanych. Dopalacze spełniające te warunki będą trafiały na listę. Tak się dzieje obecnie właśnie z BZP.
Michał Kidawa podkreśla, że należy też walczyć z teorią, że to co legalne jest bezpieczne.
- Dlatego pod koniec roku ruszamy z ogólnopolską kampanią uświadamiającą, jakie zagrożenie niosą dopalacze - zapowiada.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?