Dorabiałem w kopalni

Redakcja
Z prof. Robertem Rauzińskim, kierownikiem Katedry Ergonomii Politechniki Opolskiej, rozmawia Radosław Święs

- Co i gdzie pan studiował?
- Studiowałem ekonomię w Wyższej Szkole Ekonomicznej w Katowicach, pracę magisterską napisałem na temat "Rozliczenia środków obrotowych z budżetem w kopalni węgla kamiennego".
- Co z czasów studenckich najmocniej utkwiło w pana pamięci?
- Bardzo trudna sytuacja ekonomiczna. Były to lata pięćdziesiąte. Trudno się wtedy żyło.
- Trzeba było sobie dorabiać?
- W soboty i niedziele chodziłem do pracy w kopalni "Katowice". Pracowało się pod ziemią, jak ktoś z pracowników nie przyszedł do pracy, to również na przodku. Opłacało się, za jedną nockę dostawałem 100 zł, co wystarczało na obiady, na cały miesiąc - kosztował 3 zł w stołówce przykopalnianej. Najlepsze było to, że kiedy się wyjeżdżało na powierzchnię, kasjer od ręki wypłacał należne. W soboty i niedziele miałem również studium wojskowe, z tym, że to był obowiązek.
- A w szkolnej ławce też było ciężko?
- Nosiliśmy w sobie wielki optymizm. Śmiało patrzyliśmy w przyszłość. Były wtedy nakazy pracy, więc nikt nie martwił się tym, co będzie po studiach. Ja z dyplomem w dłoni trafiłem do Wojewódzkiej Komisji Planowania Gospodarczego w Opolu.
- Czego nauczyły pana studia?
- Przede wszystkim myślenia, trafiania do literatury, zrozumienia procesów politycznych i mechanizmów gospodarki.
- A życie studenckie, kwitło?
- Jakoś niespecjalnie. Było to przygnębiające środowisko. Odczuwało się zanieczyszczenie powietrza, ciężki przemysł. Wracając po 6 - 8 godzinach zajęć do akademika, ok. godziny jechałem tramwajem. Współpodróżni byli nieuśmiechnięci, kiepsko ubrani. Na miejscu, głodny, robiłem obiado-kolację i zabierałem się do nauki. Kiedy zbliżał się październik 56 r., mówiło się wiele o polityce, pojawiały się ciekawe artykuły w "Po prostu". Ale raz na miesiąc była też jakaś zabawa.
- Mimo to jest chyba za czym tęsknić?
- Tęsknię za życzliwym środowiskiem, w którym studiowałem. Może trochę za egalitaryzmem. Dzisiaj studenci mają więcej stresów związanych z obawą o przyszłość. A do tamtych czasów pasowało powiedzenie: "czy się stoi, czy się leży, dwa tysiące. się należy". Oczywiście nie mogliśmy wtedy marzyć o poznawaniu świata tak, jak mają to okazję czynić dzisiejsi studenci.
- A jak było na zajęciach?
- Na ogół sytuacja była "sieriozna". Przed wykładami obecność sprawdzali odpowiedzialni za to studenci. Często siedzieli oni również podczas egzaminów, np. przewodniczący ZMP, czujnie przysłuchując się odpowiedziom na pytania profesora.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska