- Co i gdzie pan studiował?
- Studiowałem ekonomię w Wyższej Szkole Ekonomicznej w Katowicach, pracę magisterską napisałem na temat "Rozliczenia środków obrotowych z budżetem w kopalni węgla kamiennego".
- Co z czasów studenckich najmocniej utkwiło w pana pamięci?
- Bardzo trudna sytuacja ekonomiczna. Były to lata pięćdziesiąte. Trudno się wtedy żyło.
- Trzeba było sobie dorabiać?
- W soboty i niedziele chodziłem do pracy w kopalni "Katowice". Pracowało się pod ziemią, jak ktoś z pracowników nie przyszedł do pracy, to również na przodku. Opłacało się, za jedną nockę dostawałem 100 zł, co wystarczało na obiady, na cały miesiąc - kosztował 3 zł w stołówce przykopalnianej. Najlepsze było to, że kiedy się wyjeżdżało na powierzchnię, kasjer od ręki wypłacał należne. W soboty i niedziele miałem również studium wojskowe, z tym, że to był obowiązek.
- A w szkolnej ławce też było ciężko?
- Nosiliśmy w sobie wielki optymizm. Śmiało patrzyliśmy w przyszłość. Były wtedy nakazy pracy, więc nikt nie martwił się tym, co będzie po studiach. Ja z dyplomem w dłoni trafiłem do Wojewódzkiej Komisji Planowania Gospodarczego w Opolu.
- Czego nauczyły pana studia?
- Przede wszystkim myślenia, trafiania do literatury, zrozumienia procesów politycznych i mechanizmów gospodarki.
- A życie studenckie, kwitło?
- Jakoś niespecjalnie. Było to przygnębiające środowisko. Odczuwało się zanieczyszczenie powietrza, ciężki przemysł. Wracając po 6 - 8 godzinach zajęć do akademika, ok. godziny jechałem tramwajem. Współpodróżni byli nieuśmiechnięci, kiepsko ubrani. Na miejscu, głodny, robiłem obiado-kolację i zabierałem się do nauki. Kiedy zbliżał się październik 56 r., mówiło się wiele o polityce, pojawiały się ciekawe artykuły w "Po prostu". Ale raz na miesiąc była też jakaś zabawa.
- Mimo to jest chyba za czym tęsknić?
- Tęsknię za życzliwym środowiskiem, w którym studiowałem. Może trochę za egalitaryzmem. Dzisiaj studenci mają więcej stresów związanych z obawą o przyszłość. A do tamtych czasów pasowało powiedzenie: "czy się stoi, czy się leży, dwa tysiące. się należy". Oczywiście nie mogliśmy wtedy marzyć o poznawaniu świata tak, jak mają to okazję czynić dzisiejsi studenci.
- A jak było na zajęciach?
- Na ogół sytuacja była "sieriozna". Przed wykładami obecność sprawdzali odpowiedzialni za to studenci. Często siedzieli oni również podczas egzaminów, np. przewodniczący ZMP, czujnie przysłuchując się odpowiedziom na pytania profesora.
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?