Dziećmi zaopiekuje się etatowa ciocia

Beata Szczerbaniewicz
Ania i Sławek mieli szczęście w nieszczęściu. Sąd wydał nakaz umieszczenia ich w domu dziecka. Trafili do nowo utworzonego pogotowia rodzinnego.

Dwuipółletnia dziewczynka i liczący dziesięć miesięcy chłopczyk - rodzeństwo ze Zdzieszowic - to pierwsi podopieczni krapkowickiego pogotowia rodzinnego. Pogotowie tworzy zatrudniona przez Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie emerytka oraz pomagający jej z dobrej woli przyjaciele. Funkcja pogotowia polega na tym, że w każdej chwili PCPR może tam (czyli w domu zatrudnionej osoby) umieścić czwórkę dzieci na maksymalnie 12 miesięcy, w czasie których ma rozwiązać się ich sytuacja prawna.
Na utworzenie niekonwencjonalnego odpowiednika placówki pogotowia opiekuńczego zdecydował się dyrektor PCPR w Krapkowicach, Adam Różycki.

W powiecie krapkowickim nigdy nie było domu dziecka. I nie będzie. Zamiast niego będą - po odpowiednim przeszkoleniu - rodziny zastępcze niespokrewnione. Rodzin działających jako pogotowie więcej już nie będzie, następni przeszkoleni będą oczekiwać na dzieci "na stałe", które zgodnie z dotychczasową procedurą trafiałyby do domów dziecka, domów poprawczych czy zakładów socjalizacyjnych.
- W czerwcu ubiegłego roku zwróciłem się z prośbą o przyznanie dotacji na utworzenie domu dziecka w Krapkowicach do Ministerstwa Finansów, do Ministerstwa Pracy i Polityki Socjalnej oraz do wojewody. Wojewoda odpisał, że pieniędzy nie wystarcza nawet na bieżące utrzymanie placówek już istniejących, więc o inwestycjach nie ma co myśleć - opowiada Adam Różycki. - Szczerze mówiąc, liczyłem na odpowiedź odmowną, bo nie uważam, aby domy dziecka i pogotowie opiekuńcze były szczęśliwym rozwiązaniem. To system totalitarny, proteza, która nie jest w stanie zastąpić dzieciom domu. Lepiej udaje się to zadanie rodzinom zastępczym lub małym rodzinnym domom dziecka i tak zwanym rodzinom zawodowym, pełniącym funkcję pogotowia opiekuńczego. Poza tym jest to rozwiązanie o wiele tańsze. Miesięczny koszt utrzymania dziecka w placówce kształtuje się w granicach od 2 000 do 2800. W rodzinie zastępczej wynosi tylko 600 do 800 złotych. Polityka rządu będzie zmierzać do takich przekształceń. U nas nie trzeba nic zmieniać, bo od tego zaczynamy.

Nie trzeba zmieniać systemu opieki nad dziećmi pozbawionymi opieki lub niedostosowanymi społecznie, bo go praktycznie nie było. Od 1999 roku jest to zadanie powiatu, ale Krapkowice jako jedyny powiat z całego województwa nie ma nie tylko domu dziecka, ale i żadnej innej placówki opiekuńczo-wychowawczej. Do tej pory zadanie to wypełniano w ten sposób, że PCPR, otrzymując postanowienie sądu, zwracało się z prośbą o przyjęcie dziecka do powiatów sąsiednich. Szukanie dla niego miejsca przypominało jednak często przysłowiowe odsyłanie od Annasza do Kajfasza, bo kolejni sąsiedzi odpisywali, że mają placówki przepełnione. Nie można było przeciągać tej sytuacji w nieskończoność. Jesienią ukazały się w prasie ogłoszenia o naborze rodziców zastępczych. Wybrano ich w drodze konkursu, po przebadaniu predyspozycji przez ośrodek adopcyjny. Pogotowie rodzinne, czyli Helena Kwosek z Krapkowic, jest w gotowości już od listopada. Pierwsi podopieczni wprowadzili się do niej pod koniec grudnia.

- Ja po prostu bardzo lubię dzieci - tak Helena Kwosek uzasadnia swoje zgłoszenia do konkursu PCPR. - Sama dwójkę wychowałam, potem wnuka, a jak wnuk wyjechał za granicę, jeździłam do Niemiec na zarobek jako niańka. Trochę się obawiałam, czy uda mi się szybko nawiązać kontakt z tymi maluchami, bo przecież zostaną oderwane od matki...
- Jak się okazało, niepotrzebnie - wchodzi jej w słowo przyjaciel Mirek, który pomaga jej społecznie w opiece nad dziećmi.
To on karmi dzieci, niańczy, a nawet zmienia pieluchy.
- Nawet nie zauważyły, że mama wyszła. Mały jeszcze nie mówi, ale dziewczynka sama zaczęła do nas mówić "wujku" i "ciociu", Widocznie wiele miały przybranych ciotek. Są radosne i chyba nas polubiły.
Prawie co dzień do pogotowia zachodzi jeszcze jedna społeczna pomocnica, Anna Tomczyk.
- Ja też kocham dzieci i cieszę się, jak mogę coś dla nich zrobić - mówi pani Anna. - Tu nie można się jednak za bardzo angażować emocjonalnie. Gdybym ja miała te maleństwa u siebie w domu, bałabym się rozstania.
Rodzeństwo ze Zdzieszowic, których matce ograniczono władzę rodzicielską, spędzi u pani Heleny rok.
- W tym czasie nas czeka ciężka praca terapeutyczna z ich matką - mówi dyrektor Różycki. - Ona ubija z nami dobry interes: otrzymała szansę odzyskania dzieci, jeśli zaprzestanie picia alkoholu i kontaktów z pewnymi środowiskami i podejmie pracę. Może je odwiedzać u pani Heleny, z tego, co mi wiadomo, była tam zaproszona na święta. Jeśli szansę zaprzepaści, podejmiemy działania w kierunku umieszczenia rodzeństwa w rodzinie zastępczej niespokrewnionej na stałe.
To, co spotkało dzieci, to szczęście w nieszczęściu. W październiku PCPR Krapkowice otrzymało postanowienie Sądu Rodzinnego w Krapkowicach o natychmiastowym umieszczeniu ich w domu dziecka. Dyrektor centrum wystąpił do sądu z prośbą o zmianę postanowienia - na rodzinne pogotowie. I udało się.

- Prawdopodobnie uratowaliśmy dzieci od choroby sierocej, a matce będzie łatwiej je stąd odzyskać niż z domu dziecka, jeśli tylko wykaże silną wolę - mówi Różycki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska