Dzień przedostatni

Iwona Kłopocka
W piątek na opolskim festiwalu widzowie oglądali "Śmiesznego staruszka" Wrocławskiego Teatru Lalek i spektakl "Mr. Scrooge" przygotowany przez "Banialukę" z Bielska-Białej.

Wielogłos z Różewicza
We Wrocławskim Teatrze Lalek od 1967 r. działa Mała Scena dla Dorosłych. Powstają na niej przedstawienia dla starszej, dojrzałej publiczności. Ambicją autorów tych przedstawień są poszukiwania twórcze mające na celu zwiększenie możliwości wyrazowych lalki. Artyści tej sceny, uznając, że samo dążenie do perfekcji w animacji nie jest twórcze, za cel stawiają sobie "zbadanie wszystkich możliwości, jakich dostarcza tworzywo teatru lalek". Deklarują też, że najbardziej interesuje ich kontakt aktora z lalką.
"Śmieszny staruszek" Tadeusza Różewicza doskonale wpisuje się w ten nurt twórczych poszukiwań. Sceny dramatyczne przyzwyczaiły nas do wystawiania tego tekstu jako monodramu. W przedstawieniu w reżyserii Wiesława Hejny zamiast solowego popisu mamy wielogłos. Monolog tytułowego staruszka, jego mowa obrończa przed milczącym sądem rozpisana została na głosy - pięciu, trzech, dwóch aktorów (w końcu także jednego), operujących drewnianą lalką. Postać jest jedna, ale lalek kilka - w zależności od liczby animujących ją aktorów, posługujących się odmiennymi technikami. Ten zabieg uwypukla niejednoznaczność, właśnie wielogłosowość bohatera - "melancholijnego fiksata", smutnego samotnego starca, człowieka o sporych zahamowaniach w sferze seksu i fizjologii, wreszcie osobnika o dziwnej skłonności do małych dziewczynek, którego jednak nie można uznać za zboczeńca. Na uznanie zasługuje świetna kreacja całego zespołu aktorskiego.
Znakomitą scenografię do przedstawienia - dzieło autonomiczne, nie ograniczające się do służebnej wobec tekstu roli - zrobiła Jadwiga Mydlarska-Kowal, zmarła niespodziewanie w maju wielka artystka teatru (wystawę jej projektów i prac można oglądać w foyer teatru Kochanowskiego).

Brawo, Mr. Scrooge!
Dziecięca publiczność nareszcie doczekała się na tegorocznym festiwalu przedstawienia, które bawi, śmieszy, poucza i - przede wszystkim - zachwyca.
"Mr. Scrooge" z bielskiej "Banialuki", w reżyserii Mariana Pecki, to wspaniała adaptacja Dickensowskiej "Opowieści wigilijnej". Wszyscy znają historię niesympatycznego skąpca, Ebenezera Scrooge?a, któremu duchy minionych, obecnych i przyszłych świąt Bożego Narodzenia - pokazując jego nikczemność - dały szansę wewnętrznej przemiany i stania się dobrym człowiekiem.
W warstwie interpretacyjnej nie ma w bielskim przedstawieniu niczego odkrywczego, za to inscenizacja budzi najwyższe uznanie. Zaczyna się od szumnego wejścia na widownię białych aniołów na niby-szczudłach, które po chwili - gdy anioły uniosą nieco długie suknie - okażą się... scenografią. Anioły wraz z duchem samego Dickensa (świetny Rafał Gąssowski) są narratorami opowieści i swoistymi mistrzami ceremonii.
Opowieść toczy się w poetyce snu, gdzie wszystko jest możliwe. Scena więc zmienia się niczym w kalejdoskopie. Raz oglądamy marionetki, a za chwilę ich role przejmują aktorzy. Nie sposób wymienić wszystkich pomysłów scenicznych, których efekt jest zasługą Evy Farkasovej (lalki i kostiumy) i Jana Zavarsky?ego (scenografia).
Duch wigilijnej przeszłości pojawia się na olbrzymim dziecięcym krzesełku, które po odwróceniu stanie się maleńkim dworskim teatrzykiem parawanowym. Duch świąt tegorocznych jest wodewilowym wodzirejem, wjeżdżającym na scenę na cyrkowym, jednokołowym rowerku. Duch przyszłych świąt, rodem z komedii dell?arte, powozi gigantycznym karawanem, który jeszcze przed momentem był sceną operetkową. A wszystko toczy się w szaleńczym tempie, wśród tańców i śpiewów (muzyka Roberta Mankovecky?ego), wśród żartów i zabawy teatralną konwencją. Brawo!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska