Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie pozwolił strażakom skorzystać z hydrantu. "Zamiast gasić, palili papierosy"

Zbigniew Marecki [email protected]
Strażacy nie otrzymali pomocy od właściciela stacji benzynowej. (Zdjęcie poglądowe)
Strażacy nie otrzymali pomocy od właściciela stacji benzynowej. (Zdjęcie poglądowe) archiwum
- Gdy czyściliśmy z paliwa drogę koło stacji benzynowej, było dobrze, a gdy chcieliśmy pomocy jej właściciela, to spotkaliśmy się z odmową - poskarżył się nam strażak.

W niedzielę po godz. 15.30 strażacy-ochotnicy z Trzebielina dostali zgłoszenie o pożarze ścierniska w Suchorzu.

- Udaliśmy się na miejsce dwoma samochodami. Był tam też zastęp z Kołczygłów - opowiada strażak, który prosił o zachowanie anonimowości. - Gdy skończyła nam się woda, pojechaliśmy wozem bojowym szukać hydrantu. Znaleźliśmy go koło stacji benzynowej w Suchorzu. Jeden z wozów tankował od strony ulicy, więc my wjechaliśmy na plac stacji benzynowej, bo stamtąd także można było sięgnąć do hydrantu. Na placu znajduje się znak zakazu wjazdu dla ciężarówek. Nas taki znak nie obowiązuje, jeżeli jesteśmy w akcji. Właściciel stacji benzynowej nas jednak wygonił z jego terenu. Powiedział, że mamy gdzie indziej tankować wodę. Wtedy zapytaliśmy, czy, gdyby paliła się jego stacja, postąpiłby tak samo. Powiedział, że wtedy nie, a jak ktoś się pali, to jego to nie interesuje. Takich obiekcji nie miał, gdy niedawno koło jego stacji czyściliśmy drogę z rozlanego paliwa. Tym razem natomiast zagrożona była wieś Uliszkowice. Brakowało z 40 metrów, aby ogień doszedł do pobliskiego domu. Na szczęście wiatr nie był mocny, a nam szybko udało się zapanować nad żywiołem - tłumaczy strażak-ochotnik.

Jarosław Góral, właściciel stacji benzynowej w Suchorzu, tłumaczy, że gdy doszło do rozlania paliwa, które ciekło z uszkodzonego tira, sam wezwał straż pożarną i pomagał w rozładowaniu zatorów w ruchu, zanim pojawili się ratownicy i policja.

- W niedzielę natomiast nie zgodziłem się, aby strażacy wjechali ciężkim sprzętem na plac części restauracyjnej, który ma podbudowę przystosowaną do samochodów osobowych. Zrobiłem to, bo nie chciałem, aby zniszczyli niedawno wykonane prace i nasadzenia. Zdecydowałem się na takie działanie, bo nie widziałem, aby spieszyli się do gaszenia ognia. Przeciwnie, mieli czas na palenie papierosów - mówi pan Góral.

Grzegorz Falkowski, rzecznik prasowy słupskiej straży pożarnej, wyjaśnił nam, że strażacy nie muszą respektować znaków drogowych, jeśli poruszają się samochodem uprzywilejowanym, a takim samochód bojowy straży pożarnej staje się, gdy błyska nad nim niebieskie światło i świecą się jego światła mijania.

- Strażacy jednak muszą rozważyć, czy sytuacja jest taka, aby poruszanie się pojazdem uprzywilejowanym było uzasadnione - dodaje Falkowski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza