Protokół
Protokół
Wisła Płock - Odra Opole 2-2 (1-0)
1-0 Gęśla - 41. 1-1 Copik - 55. (głową), 1-2 Józefowicz - 62. (głową), 2-2 Ganowicz - 63 (samobójcza)
W 85. min Adam Orłowicz we własnym polu karnym uderzył piłkę ręką i gospodarze stanęli przed olbrzymią szansą na zwycięstwo. Piłkę na 11 metrze ustawił sobie Adrian Mierzejewski.
- Strzelił w moją lewą stronę, ale tylko metr ode mnie, a ja w ciemno poszedłem w tą samą stronę - opisywał Feć. - Piłka trafiła mnie w rękę, a następnie odbiła się od poprzeczki. Jeden z rywali próbował jeszcze dobijać, ale przestrzelił. Powiem szczerze, że gospodarze sami "sprzedali" mi patent na obronę karnego. W przedmeczowym programie było zdjęcie z meczu Wisły ze Zniczem, na którym Mierzejewski zdobył gola z karnego. Wówczas także uderzył w lewą stronę i to zapamiętałem. Miałem dobrą ściągę i z niej skorzystałem.
Kibice w Płocku byli świadkami bardzo emocjonującego spotkania, w którym sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie. W pierwszych minutach obie ekipy się "badały" a żadna nie kwapiła się do zdecydowanych ataków. Przewagę w polu posiadali jednak gospodarze, a strzały Mierzejewskiego i Łukasza Grzeszczyka nie sprawiły kłopotów bramkarzowi Odry. W odpowiedzi w dobrej sytuacji znalazł się Marcin Józefowicz, ale piłkę po jego uderzeniu z 10 metrów zablokował obrońca. Z każdą minutą coraz lepiej spisywali się jednak miejscowi. Feć co prawda wygrał pierwszy pojedynek sam na sam z Kamilem Gęślą, ale w 41. min napastnik Wisły, po dośrodkowaniu Majkowskiego, sprytnie uderzył i zaskoczył Fecia. Odra natychmiast rzuciła się do ataku, ale przez cztery końcowe minuty pierwszej połowy nie stworzyła sobie okazji.
Po przerwie zaatakowali opolanie, w barwach których nastąpiła zmiana. Marcina Ponusa zastąpił Michał Filipowicz i to był strzał w "dziesiątkę", gdyż nominalny pomocnik rozruszał atak.
- Nie to było decydujące, gdyż w przerwie zmieniliśmy taktykę - zdradził Tomasz Copik. - Zaczęliśmy grać odważniej i do przodu, w efekcie po dwóch rzutach rożnych objęliśmy prowadzenie.
W 55. min Marek Tracz dośrodkował, a piłkę głową do siatki skierował Copik, dla którego to czwarte trafienie w czwartym kolejnym spotkaniu.
- Ćwiczymy na treningach stałe fragmenty gry, co przynosi widać efekty - mówił popularny "Copa". - Nie ma w tym przypadku, że znów trafiam do siatki, bo po prostu wiem gdzie się ustawić i dostaję piłkę.
Po kilku minutach przewagi Wisły Odra znów wykonywała korner. I znów "wrzucał" Tracz, a tym razem Roberta Gubca pokonał Marcin Józefo-wicz . Opolanie z prowadzenia cieszyli się 120 sekund. Po strzale Grzeszczaka, piłkę tak niefortunnie uderzył Łukasz Ganowicz, że ta odbijając się od spojenia wpadła do bramki.
- Bramka ładna - próbował zachowywać spokój nasz kapitan. - Interweniowałem wydawało się pewnie na trzynastym metrze, jednak trafiłem piłke szpicem i zamiast do boku poleciała do bramki.
Dosłownie chwilę wcześniej Odra mogła objąć prowadzenie 3-1, lecz Mateusz Jaskólski nie sfinalizował dogodnej sytuacji. W ostatnim kwadransie atakowali jedni i drudzy, a opolanie mogli się pokusić o wywiezienie z Płocka trzech punktów. W sytuacji sam na sam z Gubcem spudłował Marcin Rogowski, a piłka po groźnym strzale Filipe z dystansu o centymetry minęła słupek.
- Remis przed meczem zadawalał w pełni, ale po nim jest odrobina niedosytu - zakończył Feć. - Gdybyśmy tak szybko nie stracili bramki na 2-2, to jestem pewny, że wygralibyśmy co najmniej 3-1. Mieliśmy świetne okazje po kontrach. Z drugiej strony mogliśmy też przegrać, więc punkt musi cieszyć.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?