Zobacz: Prezes ECO odznaczony Medalem Złotym
Małgorzata Bilińska, także jest fizjoterapeutką z wykształcenia. Obydwoje studiowali na Politechnice Opolskiej, gdzie poznali wówczas magistra fizjoterapii Jacka Sobonia, absolwenta Akademii Wychowania Fizycznego we Wrocławiu, który obecnie jest doktorem na Wydziale Wychowania Fizycznego i Fizjoterapii Politechniki Opolskiej.
Czwarta partnerka w spółce, także z tytułem naukowym doktora to Małgorzata Fuchs. Kończyła studia w Katowicach.
Troje z nich specjalizuje się w rehabilitacji dorosłych, Małgorzata Fuchs ukierunkowana jest na usprawnianie dzieci.
Zobacz: Logo rodzinnej firmy i tradycja to skarb
Założyli spółkę, żeby rozłożyć koszty funkcjonowania na rynku, m.in ubezpieczenia i utrzymania gabinetu zabiegowego w centrum Opola na skrzyżowaniu ul. Duboisa i Kościuszki.
- Każdy z nas szkoli się, bo w tym zawodzie o fachowości świadczy nie tylko ukończona szkoła, ale właśnie kursy i doświadczenie w pracy.
A takie kursy są bardzo kosztowne. Za jeden z nich, który trwał miesiąc, małżeństwo Bilińskich zapłaciło 13 tys. zł, a szacują, że w ciągu 5 lat wydali w sumie na doskonalenie się w różnych metodach fizjoterapii około 50 tys. zł.
Ich pacjenci to osoby po udarach, wypadkach komunikacyjnych, które wracają do zdrowia, z przewlekłymi chorobami neurologicznymi, skoliozami neuropochodnymi, bólami kręgosłupa, wadami postawy, dzieci z problemami neurologicznymi i ortopedycznymi.
Zobacz: Pieniądze leżą na drogach i chodnikach
Współpracują z lekarzami, m.in. neurologiem, ortopedą, traumatologiem, pediatrą. Zajęcia rehabilitacyjne prowadzą nowoczesnymi metodami, w których wykorzystują m.in. przedmioty codziennego użytku. Nazywa się to terapią funkcjonalną. - Bazowanie jedynie na tradycyjnych sposobach rehabilitacji w postępowaniu z pacjentami, z którymi pracujemy, może nie wystarczyć, aby pacjent stanął samodzielnie na nogi, czy zaczął pić z kubka - przekonuje Grzegorz Biliński.
Założyciele spółki są też członkami Opolskiego Oddziału Polskiego Towarzystwa Fizjoteriapii.
Grzegorz Biliński mówi, że założenie spółki nie przysporzyło im wielu kłopotów, dlatego, że w przygotowaniu dokumentacji pomagała jego mama, prowadząca biuro rachunkowe. - Gdybym nie ta pomoc, to zajęłoby to nam dużo czasu, bo nomenklatura prawnicza i związana z finansami jest mi obca - mówi.
Przepis na sukces spółki, to szacunek partnerów i zaufanie do siebie. - Razem łatwiej podejmuje się decyzje. Jest zawsze ktoś, kto powstrzyma nas przed nieprzemyślanym ruchem, który mogłaby zaszkodzić firmie - ocenia Grzegorz Biliński. - Dotychczas współpracuje nam się świetnie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?