Fundacja z Namysłowa aktywnie wspiera niepełnosprawnych

Arch. prywatne
Michał Sobiegraj (z lewej) zapewnia koleżankę, że wózek da się podporządkować właścicielowi, tylko potrzeba cierpliwości.
Michał Sobiegraj (z lewej) zapewnia koleżankę, że wózek da się podporządkować właścicielowi, tylko potrzeba cierpliwości. Arch. prywatne
Jedną z form działalności Fundacji Aktywnej Rehabilitacji w Namysłowie jest pomoc ludziom, który zostali inwalidami na skutek wypadku.

Jacek miał 30 lat, gdy zdarzył się wypadek. Wcześniej sprawny, wysportowany, z dnia na dzień, po dramatycznym wydarzeniu na drodze, stał się człowiekiem zupełnie bezradnym, przykutym do szpitalnego łóżka. W jednej chwili jego świat po prostu się zawalił. Złamany kręgosłup na odcinku piersiowym nie pozostawiał złudzeń - nigdy nie będzie chodził. Paraliż od pasa w dół odbierał wszelką nadzieje. Nie jadł, nie spał, nie mógł pozbierać myśli. Nie słuchał też lekarzy i rehabilitantów, którzy mówili, że jeśli tylko będzie chciał i ćwiczył, może normalnie żyć. W to już absolutnie nie wierzył.

Do dnia, kiedy w szpitalu pojawił się Michał Sobiegraj z Fundacji Aktywnej Rehabilitacji w Namysłowie. Uśmiechnięty, młody mężczyzna, jeżdżący na wózku inwalidzkim. Jacek uwierzył mu na słowo, kiedy ten oznajmił, że przyjechał do niego samochodem, który sam prowadził. Jacek po raz pierwszy od wypadku znów chciał żyć.

- Nikt lepiej nie zrozumie takiego człowieka jak ten, kto ma za sobą identyczne przeżycia - mówi Michał Sobiegraj. - Ja miałem 20 lat, kiedy zdarzył się wypadek. Tylko że do mnie nie przyjechał na wózku inny niepełnosprawny, nie pokazał, co można osiągnąć. Moja droga do samodzielności była więc o wiele dłuższa, bo zdrowemu chory nie uwierzy, że jeszcze może być normalnie, że wszystko się ułoży.
Kiedy więc Michał pokonał najtrudniejszy etap - nauczył się przewracać na boki, zsuwać z łóżka, przenosić na wózek, postanowił wrócić do "świata żywych".

- Pomógł mi w tym niepełnosprawny instruktor, który powiedział, że muszę ostro pracować nad tym, by się uniezależnić od innych, dbać o kondycję i znaleźć sobie cel w życiu, a także pracę, bo z renty naprawdę trudno byłoby przeżyć.

Michał Sobiegraj przed wypadkiem miał zawód, którego nie mógł wykonywać, kiedy był już na wózku. Kończył więc szkolenia, które dały mu umiejętności pomocne przy wykonywaniu prac biurowych. Kursy grafiki komputerowej poszerzały możliwości znalezienia zatrudnienia i przez jakiś czas pracował przy biurku. Kontakty z osobami niepełnosprawnymi i działalność w fundacji sprawiły, że postanowił swoje doświadczenie przekazać innym, pracować na rzecz ludzi, którym trzeba po wypadkach pomóc wrócić do życia.

- Żeby ten proces przebiegał właściwie, potrzebna mi była wiedza psychologiczna - tłumaczy Michał Sobiegraj. - Zgłębiałem więc ją na różnych kursach. Jednocześnie pracowałem nad sobą tak, żeby być najlepszym przykładem dla podopiecznych. Uważam też, że konieczna jest praca z rodziną niepełnosprawnych. Powinna ich wspierać, ale nie wyręczać. Dzięki fundacji możemy uprawiać na wózkach różne sporty (rugby, koszykówka), jeździć na obozy rehabilitacyjne, zdobyć zawód i pracę. Dlatego zachęcam do kontaktów z naszą fundacją tych, którzy są w podobnie trudnej sytuacji, jak był Jacek.

Kontakt: www.far.org.pl.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska