Pan Adam ma prawie 8 hektarów nieużytków między Sławicami a Żelazną, które w czasie powodzi z 1997 roku były kompletnie zalane.
- Kupiłem tę ziemię przed laty z myślą o przyszłości mojej rodziny i kiedy postanowiłem z synem i córką postawić domy, to gmina robi wszystko, bym zrezygnował - żali się Brandys. - Nie potrzebuję zgody budowlanej, tylko określenia warunków zabudowy.
Jednym z koronnych argumentów odmowy wydania zgody jest fakt, że grunt Brandysa leży w granicach polderu zalewowego.
- Bzdura - twierdzi pan Adam. - Sprawdziłem i tu nie ma żadnego polderu. A na zalanie jesteśmy wszyscy narażeni, tak mieszkańcy Sławic, jak i Żelaznej. Tam nie ma problemów z otrzymaniem zezwolenia na budowę domu. Za to urzędnicy swą odmowę tłumaczą moim dobrem osobistym, że jak się tutaj wybuduję, to kiedyś mnie zaleje i stracę wszystko.
Tuż obok gruntu Brandysa stoi niedawno wybudowany dom. Właściciel otrzymał zgodę, nawiózł ziemi, zrobił nasyp i posesja jest powyżej strefy zalewowej.
- To czemu mi nie chcą wydać zgody, skoro chcę w podobny sposób budować?
- pyta pan Adam.
- Na tym terenie nie ma planu zagospodarowania - mówi Erwin Marsolek, zatępca wójta Dąbrowy. - Gmina może, ale nie musi wydać warunków zabudowy. Sprawa jest w Samorządowym Kolegium Odwoławczym. Jeśli podważy naszą decyzję, to pan Brandys będzie mógł budować domy.