Gołębie rozkręcają w Opolu sąsiedzkie konflikty

Mirela Mazurkiewicz
Mirela Mazurkiewicz
Janusz Krzeczek policzył, że balkon czyścił z ptasich odchodów już kilkanaście razy, ale po dwóch dniach zwykle nie widać już efektów sprzątania.
Janusz Krzeczek policzył, że balkon czyścił z ptasich odchodów już kilkanaście razy, ale po dwóch dniach zwykle nie widać już efektów sprzątania. Krzysztof Świderski
Mieszkańcy są podzieleni, a konflikt między tymi, którzy ptaki dokarmiają, a tymi, którzy mają już dość gołębich odchodów na balkonach narasta.

- Przez ludzką głupotę te ptaki uprzykrzają nam życie - skarży się Janusz Krzeczek z Opola. - Na moim balkonie zalega kilkucentymetrowa warstwa odchodów, a jego wyczyszczenie poprawi sytuację tylko na kilka dni. Dopóki sąsiedzi nie skończą z dokarmianiem ptaków - zwłaszcza latem, kiedy one nie potrzebują pomocy - będziemy dosłownie tonąć w ptasich kupach.

Na balkonie pana Janusza żyje siedem ptaków. Opolanin za ich sprawą nie może wywiesić prania na balkon ani trzymać tam roweru, bo gołębie momentalnie je zanieczyszczają.

- Kiedy przeczytałem, jakie choroby roznoszą te ptaki, to dosłownie złapałem się za głowę. To nie jest fanaberia, tu chodzi o nasze zdrowie - mówi mężczyzna.

Dwie strony barykady

Takich sygnałów do redakcji dociera sporo. Czytelnicy w dosadnych słowach skarżą się na sąsiadów, którzy dokarmiając ptaki, ściągają im na głowy problem.

- Gołębie to są latające szczury. Wariatów, którzy je tuczą, trzeba leczyć, bo oni nam jakąś chorobę do miasta przywleką - mówi jedna z czytelniczek mieszkająca na Zaodrzu.

Po drugiej stronie barykady są miłośnicy ptaków, którzy nie rozumieją pretensji pod swoim adresem.

- Przecież to bezbronne istoty, którym człowiek powinien pomóc - mówi pani Henryka z osiedla AK. - Prawie codziennie sypię im trochę okruszków. Aż miło popatrzeć, jak się do nich zlatują - dodaje, a przeciwników karmienia nazywa bezdusznymi.

Konflikt między zwolennikami i przeciwnikami ptaków przybiera na sile. Mieszkańcy osiedla AK zbierają nawet podpisy, by wprowadzić zakaz ich dokarmiania.

- Moim zdaniem przypadki okrucieństwa wobec tych zwierząt są konsekwencją tego, że ludzie tracą już cierpliwość, czego oczywiście też nie pochwalam - mówi Janusz Krzeczek.
Dokarmiajmy ziarnem

W tym tygodniu pisaliśmy o gołębim snajperze, który - jak utrzymują mieszkańcy - strzela do ptaków na placu Piłsudskiego. Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami otrzymało w ostatnich dniach informacje na temat zmasakrowanych ptaków w okolicach ulicy Spychalskiego i Wrocławskiej. Jednemu z gołębi ktoś urwał nogę i połamał skrzydła. Drugi, znaleziony na działkach przy ul. Spychalskiego, miał urwaną głowę, a całe jego ciało jakiś zwyrodnialec przeszył żyłką.

Miasto zakazu dokarmiania na razie wprowadzać nie zamierza.

- Apelujemy natomiast, by nie karmić ptaków tam, gdzie są skupiska ludzi, bo faktycznie mogą one być uciążliwe dla mieszkańców - mówi Katarzyna Oborska-Marciniak z opolskiego ratusza. - A jeśli już to robimy, to dokarmiajmy ptaki ziarnem, a nie chlebem, który ptakom szkodzi.

Podobnego zdania jest Józef Biskup, hodowca gołębi, mieszkaniec Jemielnicy.

- Dopóki gołębie są w mieście, problemu odchodów nie da się rozwiązać - mówi. - Rozwiązaniem byłoby ich odłowienie i wywiezienie daleko poza miasto, tak jak zrobiono to swego czasu we Włoszech. Gołębie karmione chlebem często są chore, a ich płynne wtedy odchody szczególnie będą uprzykrzać ludziom życie.

POLECAMY NA NTO.PL

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska