Grzegorz Pająk, siatkarz Zaksy: - Wygrane nie są nudne

Roman Stęporowski
Grzegorz Pająk z Zaksy Kędzierzyn-Kożle.
Grzegorz Pająk z Zaksy Kędzierzyn-Kożle. Sławomir Jakubowski
Rozmowa z Grzegorzem pająkiem, rozgrywającym Zaksy Kędzierzyn-Koźle

Nie ma pan wielu okazji, by pokazać się na boisku. Jednak w pojedynku, przeciwko swojej byłej drużynie z Kielc, zagrał pan prawie dwa sety. Był dodatkowy dreszczyk emocji?
Nie, tylko delikatne uśmieszki z chłopakami z Kielc. Fajnie, że mogłem zagrać, bo dla mnie to możliwość sprawdzenia się. Trener rywali mnie zna i mógł chłopakom podpowiedzieć, żeby grali przeciwko mnie w taki lub inny sposób. Poza tym mogłem pokazać, że odchodząc z klubu nie zrobiłem zmiany na gorsze, jednak przede wszystkim dla mnie występ to sportowe współzawodnictwo z chłopakami, z którymi cały sezon grałem i bardzo miło tamten okres wspominam.

Poza pierwszym setem nie pozwoliliście rywalom na wiele. Który element gry zdecydował o przewadze?
Jesteśmy zespołem, który w swojej grze wykorzystuje wszystkie elementy. W polu zagrywki staraliśmy się wywierać presję na rywalach, by eliminować ich atuty i utrudnić grę w ataku. Dobrze zagraliśmy w bloku, kilka ataków podbiliśmy, kilka wybroniliśmy, niewiele łatwych piłek wpadło w nasze pole.

Na 18 meczów w lidze aż w 14 nie straciliście seta. To może się znudzić.
Nam na pewno nie. Bycie niepokonanym w lidze przez tak długi okres jest naprawdę fajne i - co bardzo ważne - buduje pewność siebie przed trudnymi meczami, które w tym sezonie jeszcze przed nami.

Jednak przez tak łatwe zwycięstwa może zabraknąć wam zimnej krwi w trudnych meczach o stawkę, w których jest nerwowo. Tak było w finale Pucharu Polski.
To prawda, że nie mamy wielu okazji, by się sprawdzić w takich sytuacjach. Pewnie dlatego trener nie jest skory do robienia częstych zmian, bo w sytuacjach meczowych nie mamy możliwości przetrenowania tego, co sobie zakładamy i przygotowujemy na treningu. Ciężko nam cokolwiek wypróbować i przetrenować przy tak krótkim czasie gry meczowej. Gramy jedną szóstką, a wygrany mecz do 22, 18 i 14 – jak z Effectorem - nie zostaje długo w nogach. Nie ma jakiegoś zagrożenia, że będziemy przemęczeni i ktoś nie będzie w stanie grać w następnym spotkaniu.

Choć akurat w pojedynkach – z Będzinem i Kielcami – trener nieco zmienił przyzwyczajenia. W obu na parkiecie zameldowali się wszyscy rezerwowi i to nie tylko na jedną akcję, ale na niemal połowę meczu.
Dla mnie to znakomita sprawa, bo dzięki temu nabieram pewności siebie. Przed meczem z Będzinem ostatni raz byłem na parkiecie bodaj w Olsztynie, w połowie grudnia. Dla rozgrywającego zatrzymanie się na tak długi okres na ławce jest bardzo trudne, bo ciężko potem wejść na boisko i cokolwiek zrobić. Brakuje pewności siebie. Będąc dłużej na boisku, więcej się widzi i lepiej kontroluje swoje zagrania. Wierzę, że jeśli dalej będziemy otrzymywać okazje, by na 5-10 akcji wchodzić na boisko, to przy sytuacji trudnej, z lepszym przeciwnikiem, też możemy być przydatnymi zawodnikami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska