Gwardia Opole przegrała z CHKS Łódź

Marcin Sabat
Marcin Sabat
Wojciech Knop zdobył dla Gwardii pięć bramek.
Wojciech Knop zdobył dla Gwardii pięć bramek. fot. Krzysztof Świderski
Gwardia niwelowała dystans, ale nawet nie zremisowała. CHKS Łodź wygrał spotkanie 29:27.

Przed spotkaniem i w jego trakcie opolan nie omijały nieszczęścia. W tygodniu z gry w barwach Gwardii zrezygnował jeden z filarów defensywy Maciej Paliwoda, a rozchorował się Bogumił Baran. Z kolei po kilkunastu minutach meczu uraz wyeliminował Łukasza Gradows-kiego.

- To nie były kluczowe sprawy dla wyniku - powiedział Marek Jagielski, trener Gwardii. - Oczywiście osłabiły nas, ale przede wszystkim zespół nie podjął walki. To gospodarze byli bardziej zdeterminowani i walczyli od pierwszej minuty. My natomiast sprawialiśmy wrażenie jakbyśmy się spodziewali, że młody zespół się nas przestraszy i jakoś wygramy.

Gwardziści jednak przez 20 minut utrzymywali kontakt i przegrywali najwyżej jedną bramką. W końcówce pierwszej połowy zanotowali jednak trzy rzuty w bramkarza, sami nie potrafili zatrzymać ataków rywali i zrobiło się 12-9.
Tak jak przed przerwą, tak i po niej pierwsze minuty były wyrównane i dopiero od 40. min opolanie przyspieszyli.

Protokół

Protokół

ChKS Łódź - Gwardia Opole 29-27 (14-11)

Łódź: Wnuk, Walaszczyk - Stegliński 7, Witczak 2, Lipiński 1, Urbański 4, Walczak 1, Dybcio 3, Kempiński 2, Kiełbasiński 1, Pawlak 5, Dankowski 3. Trener Tomasz Walicki.
Gwardia: Donosewicz, Galoch - Śmieszek 4, Matyszok 5, Gradowski 3, Baran 4, Knop 5, Piech 6, Zajączkowski, Drej, Ogorzelec. Trener Marek Jagielski.
Sędziowali Tomasz Pisarek (Lubin) i Andrzej Jaworski (Głogów). Kary: Łódź - 8 min; Gwardia - 6 min. Widzów 300.

Na efekty nie trzeba było długo czekać, gdyż dystans zmalał do jednego trafienia. Niestety, na więcej naszych szczypiornistów nie było stać. Rywale w ważnych momentach za każdym razem zdobyli bramkę i aż pięciokrotnie w ostatnich 10 minutach powiększali dystans do dwóch trafień.

- W ostatnich ośmiu minutach aż sześć graliśmy w osłabieniu, a decyzje arbitrów wzbudziły moje zdziwienie - relacjonuje Leszek Urbański, kierownik sekcji w Gwardii. - Zwłaszcza odgwizdany nam faul w ataku, w akcji na remis. Prawda jest jednak taka, że sami do tego doprowadziliśmy.

Wydaje się, że kluczowa sytuacja miała miejsce przy stanie 28-27 - półtorej minuty przed końcem meczu. Gwardziści przeprowadzili dobrą akcję, ale zakończyła się ona rzutem w słupek. Łodzianie długo rozgrywali piłkę i rzucili zwycięską bramkę.

- Sędziowie może gwizdali trochę pod rywala, ale nie zdecydowali o wyniku - dodał Jagielski. - To my zawaliliśmy. Nie graliśmy szybko i konsekwentnie, sporo rzutów trafiło w bramkarza. Sami mieliśmy luki w defensywie, a bramkarze nie pomogli jak we wcześniejszych spotkaniach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska