Przed spotkaniem i w jego trakcie opolan nie omijały nieszczęścia. W tygodniu z gry w barwach Gwardii zrezygnował jeden z filarów defensywy Maciej Paliwoda, a rozchorował się Bogumił Baran. Z kolei po kilkunastu minutach meczu uraz wyeliminował Łukasza Gradows-kiego.
- To nie były kluczowe sprawy dla wyniku - powiedział Marek Jagielski, trener Gwardii. - Oczywiście osłabiły nas, ale przede wszystkim zespół nie podjął walki. To gospodarze byli bardziej zdeterminowani i walczyli od pierwszej minuty. My natomiast sprawialiśmy wrażenie jakbyśmy się spodziewali, że młody zespół się nas przestraszy i jakoś wygramy.
Gwardziści jednak przez 20 minut utrzymywali kontakt i przegrywali najwyżej jedną bramką. W końcówce pierwszej połowy zanotowali jednak trzy rzuty w bramkarza, sami nie potrafili zatrzymać ataków rywali i zrobiło się 12-9.
Tak jak przed przerwą, tak i po niej pierwsze minuty były wyrównane i dopiero od 40. min opolanie przyspieszyli.
Protokół
Protokół
ChKS Łódź - Gwardia Opole 29-27 (14-11)
Łódź: Wnuk, Walaszczyk - Stegliński 7, Witczak 2, Lipiński 1, Urbański 4, Walczak 1, Dybcio 3, Kempiński 2, Kiełbasiński 1, Pawlak 5, Dankowski 3. Trener Tomasz Walicki.
Gwardia: Donosewicz, Galoch - Śmieszek 4, Matyszok 5, Gradowski 3, Baran 4, Knop 5, Piech 6, Zajączkowski, Drej, Ogorzelec. Trener Marek Jagielski.
Sędziowali Tomasz Pisarek (Lubin) i Andrzej Jaworski (Głogów). Kary: Łódź - 8 min; Gwardia - 6 min. Widzów 300.
Na efekty nie trzeba było długo czekać, gdyż dystans zmalał do jednego trafienia. Niestety, na więcej naszych szczypiornistów nie było stać. Rywale w ważnych momentach za każdym razem zdobyli bramkę i aż pięciokrotnie w ostatnich 10 minutach powiększali dystans do dwóch trafień.
- W ostatnich ośmiu minutach aż sześć graliśmy w osłabieniu, a decyzje arbitrów wzbudziły moje zdziwienie - relacjonuje Leszek Urbański, kierownik sekcji w Gwardii. - Zwłaszcza odgwizdany nam faul w ataku, w akcji na remis. Prawda jest jednak taka, że sami do tego doprowadziliśmy.
Wydaje się, że kluczowa sytuacja miała miejsce przy stanie 28-27 - półtorej minuty przed końcem meczu. Gwardziści przeprowadzili dobrą akcję, ale zakończyła się ona rzutem w słupek. Łodzianie długo rozgrywali piłkę i rzucili zwycięską bramkę.
- Sędziowie może gwizdali trochę pod rywala, ale nie zdecydowali o wyniku - dodał Jagielski. - To my zawaliliśmy. Nie graliśmy szybko i konsekwentnie, sporo rzutów trafiło w bramkarza. Sami mieliśmy luki w defensywie, a bramkarze nie pomogli jak we wcześniejszych spotkaniach.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?