W pierwszej połowie Gwardia przegrywała w Kaliszu różnicą trzech i czterech bramek. Już na samym początku miała kłopoty w ataku, a dokładniej z ustawieniem celowników. Na nic zdawały się interwencje Sławomira Donosewicza, gdyż jego koledzy ostrzelali słupki oraz poprzeczkę i przegrywali 2-5. Dystans gwardziści błyskawicznie zniwelowali dzięki wysokiej skuteczności Michała Dreja, a Paweł Swat dał im prowadzenie 9-6. Tyle, że w ostatnich pięciu minutach pierwszej części znów mieli kłopoty, a z siedmiu prób rzutów tylko dwie wykorzystał Drej i MKS od stanu 10-10 odskoczył na 16-12.
W drugiej połowie opolanie pozbawili gospodarzy złudzeń. Gwardia zdobyła dziewięć bramek z rzędu nie tracąc żadnej i to były decydujące momenty starcia z czwartą ekipą I ligi, która po takim ciosie już się nie podniosła. Między 35., a 45. min gwardziści grali handball, do którego przyzwyczaili. Twarda obrona, parady Łukasza Romatowskiego, przechwyty i kontry. W efekcie ze stanu 17-18 za sprawą szybkich akcji Wojciecha Knopa i Pawła Prokopa, rzutów z dystansu Pawła Adamczaka i z koła Jakuba Płócienniczaka wyśrubowali wynik na 26-18. Miejscowi dystans potrafili zniwelować do sześciu bramek, a do końca mecz toczył się pod kontrolą naszej ekipy.
MKS Kalisz - Gwardia Opole 25-31 (16-12)
MKS: Potocki, Krekora - Niedzielski 3, Bożek 2, Salamon, Krygowski, Sieg 4, Kobusiński, Kuśmierczyk 9, Piekarski, Nowakowski 4, Staniek, Stefański 1, Adamski 2
Gwardia: Donosewicz, Romatowski, Fiodor - Śmieszek, Swat 1, Adamczak 4, Knop 3, Szolc, Krzyżanowski 5, Kłoda, Kulak 1, Drej 5, Serpina 1, Migała 6, Prokop 4, Płócienniczak 1
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
