Historyczny dublet

Redakcja
Z Waldemarem WSPANIAŁYM, trenerem siatkarskich mistrzów Polski i zdobywców Pucharu Polski, rozmawia Roman STĘPOROWSKI

- Nieczęsto się zdarza, by zespół dwa razy z rzędu wygrywał ligę i zdobywał Puchar Polski. Od niedzieli pan może się chwalić takim dubletem.
- Jak sięgam pamięcią, chyba nigdy się nie zdarzyło, by jeden zespół zdobył dwa razy z rzędu Puchar Polski i mistrzostwo kraju. Myślę, że to jest historyczny sukces.
- Dodając do tego ćwierćfinał Europejskiej Ligi Mistrzów, chyba z czystym sumieniem możecie pojechać na wakacje?
- Zasłużyliśmy na nie, choć nie wszyscy będą odpoczywać. Chłopcy, którzy są w reprezentacji, po świętach rozpoczną ciężką pracę, a w klubie czeka nas okres roztrenowania.
- Który medal ma dla pana większą wartość?
- Każdy sukces ma indywidualną wartość, bo z każdym są związane inne sprawy. W ubiegłym roku zdobyłem pierwszy złoty medal w trenerskiej karierze. Pracuję około piętnastu lat i praktycznie cały czas jestem w pierwszej lidze. Niestety, wcześniej nie było mi dane zdobyć zbyt wielu medali w lidze. Znacznie więcej szczęścia miałem w Pucharze Polski. Ten pierwszy złoty medal był historyczny i przełomowy dla mnie, natomiast zdobyty w Częstochowie będę chyba pamiętał dłużej.
- Bo trudniej jest bronić tytułu?
- Tak. Poprzedni sezon był ciężki, ale w tym roku graliśmy dużo więcej meczów o stawkę i nie mogliśmy żadnego z nich odpuścić. Poza tym wszyscy chcieli udowodnić, że potrafią z nami wygrać. Rywalom udało się odnieść parę zwycięstw, ale na szczęście tylko parę.
- Rywale podkreślają, że Mostostal przewyższa ich ograniem i doświadczeniem, które zdobył występując w europejskich pucharach. To naprawdę tak wartościowy element w rywalizacji?
- Będę nieskromny i dodam do tego jeszcze umiejętności. Nasz zespół od dwóch lat zdecydowanie przewyższa pozostałe drużyny w lidze. Oczywiście wpadki się zdarzały, ale jeśli się wygrywa w meczach finałowych sety do dwunastu i do czternastu, jeżeli w półfinale z Radomiem dajemy ugrać rywalom po dwanaście i piętnaście punktów w secie, to znaczy, że zespół praktycznie w każdym elemencie jest lepszy od rywali. Naszą wyższość pod względem umiejętności, w ograniu i odporności psychicznej udowodniliśmy w dwóch ostatnich sezonach.
- W drugim secie finałowego meczu wszedł młody Piotr Lipiński i grał do końca. Nie bał się pan powierzyć odpowiedzialności zawodnikowi, który występował znacznie rzadziej od Sławomira Gerymskiego?
- Wbrew pozorom Piotrek jest bardzo odporny psychicznie. W tym roku grał w decydujących meczach z Radomiem i doskonale dawał sobie radę. Jestem w dobrej sytuacji, bo mam dwóch rozgrywających i każdy z nich gra inaczej. Piotrek lubi wykorzystywać środkowych i robi to bardzo dobrze. Obaj zawodnicy doskonale się uzupełniają.
- W fazie play off przegraliście tylko raz, w dodatku u siebie, i to z teoretycznie najsłabszym rywalem - Stolarką Wołomin.
- Łatwa wygrana w sobotę spowodowała, że moi gracze za bardzo uwierzyli, że na drugi dzień będzie podobnie. Okazało się, że nie da się grać na pół gwizdka i wygrywać w ten sposób nawet - nie ubliżając zespołowi z Wołomina - ze słabszymi rywalami.
- Chyba dobrze się stało, że w finale zagraliście z Galaxią, a nie z Jastrzębiem?
- Od paru lat toczy się zacięta rywalizacja między Kędzierzynem a Częstochową. To trzeci finał z udziałem tych zespołów. Dwa pierwsze wygrał AZS, a Mostostal zdobywał mistrzostwo wtedy, gdy w finale nie było Galaxii. Zaczęły się głupie teksty niektórych ludzi zmniejszających wartość finałów, w których Częstochowa nie grała. Dla mnie takie twierdzenia są totalną głupotą, bo to problem Galaxii, że ktoś wcześniej ją wyeliminował. Chcieliśmy udowodnić, że w Częstochowie też można wygrać mistrzostwo Polski i tym bardziej byliśmy szczęśliwi po niedzielnym zwycięstwie.
- Wybiega pan już myślami do następnego sezonu?
- Jeszcze nie, ale na pewno za kilka dni trzeba będzie usiąść i porozmawiać o przyszłości. Wiadomo, że dla większości zawodników wygasają kontrakty i trzeba zacząć z nimi pertraktacje.
- W niedzielę z częstochowską publicznością pożegnał się Dawid Murek. Widziałby go pan w zespole?
- Dawid marzy o tym, by wystąpić w lidze włoskiej. Może się oczywiście tak stać, że nie wyjedzie i wtedy bardzo chętnie bym widział Murka w zespole. Uważam go za dobrego gracza i bardzo wartościowego człowieka.
- A jak wygląda pańska umowa z Mostostalem?
- Mój kontrakt jest ważny jeszcze przez rok.
- Żadna ze stron nie zamierza się wycofać?
- Ja na pewno nie i myślę, że prezes również, bo mając takie sukcesy, nie wyobrażam sobie, byśmy się rozstali.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska