Hokej. Orlik Opole po udanym sezonie

Marcin Sagan
Marcin Sagan
W akcji Branislav Fabry.
W akcji Branislav Fabry. Oliwer Kubus
Siódme miejsce w ekstraklasie to sukces Orlika Opole. Warto zauważyć, że nasz beniaminek wygrał więcej spotkań niż przegrał.

Kiedy jeszcze na miesiąc przed startem sezonu nie było pewne czy Orlik po 10 latach przerwy zagra w ekstraklasie, a praktycznie nie było drużyny (efektem tego był choćby przegrany aż 0:10 sparing z Polonią Bytom u siebie), można się było zastanawiać jaki jest sens walki o "dziką kartę" na występy w krajowej elicie.

Od pierwszego meczu sensacyjnie wygranego 6:4 z mistrzem Polski z Sanoka do ostatniego (przegranego w ćwierćfinale play off także z ekipą z Sanoka 1:2) nasi zawodnicy udowadniali, że w pełni pasują do grona najlepszych polskich drużyn. Warto zaznaczyć, że z 51 meczów rozegranych w całym sezonie Orlik wygrał 26, a 25 przegrał. Gdyby przed rozpoczęciem rozgrywek ktoś przewidział taki scenariusz byłby uznany nie tyle za niepoprawnego optymistę, co wręcz za fantastę. Orlik zdobył punkty z każdym z rywali. Oprócz Unii Oświęcim potrafił wygrać przynajmniej raz z wszystkimi innymi drużynami.

Niewiele mu zabrakło, by zakwalifikować się po pierwszej części fazy zasadniczej do najlepszej szóstki, a w ćwierćfinale play off mimo, że przegrał z mistrzem z Sanoka 0-3, to w każdym z trzech spotkań toczył wyrównaną walkę.
- Żałować można, że nie udało się wygrać choćby jednego meczu w play offach - mówi napastnik naszej drużyny Łukasz Korzeniowski.

- Drużyna z Sanoka na pewno jest od nas lepsza, tak jak i kilka innych - ocenia trener Orlika Jacek Szopiński. - Większość zespołów w lidze górowało nad nami doświadczeniem. Wielu moich podopiecznych tak naprawdę debiutowało w ekstraklasie, a trzeba pamiętać, że mieliśmy dodatkowo bardzo młody zespół (żaden z zawodników nie miał więcej niż 30 lat, a aż 10 miało mniej niż 23 lata - dop. red.). To wszystko sprawia, że sezon na pewno można ocenić na plus. Dzięki ambicji i determinacji potrafiliśmy niwelować nasze braki. Zdarzyło się nam kilka słabszych spotkań, ale na pewno wstydu nie przynieśliśmy.

Nasz klub należy pochwalić za umiejętny dobór zawodników zagranicznych. Nie ma co ukrywać, że to oni byli wyróżniającymi się postaciami zespołu. Zaczynając od fenomenalnie broniącego w większości spotkań Amerykanina Johna Murraya poprzez najskuteczniejszych w zespole: jego rodaka Josepha Harcharika, Słowaka Branislava Fabrego czy Rosjanina Stanisław Wirolainena. Dużo też dawali drużynie obrońcy: Słowak Tomas Valecko i Rosjanin Nikita Semiannikow, a także grający tylko w kilkunastu meczach Amerykanin Vladimir Nikifoirov i Ukrainiec Jewhen Łymanski.

- Zawodnicy z zagranicy na pewno bardzo nam pomogli - ocenia kapitan Orlika Sebastian Szydło.
Należy jednak przypomnieć, że większość kadry stanowili wychowankowie Orlika.
- Grając w ekstraklasie i mając u swojego boku zawodników zagranicznych młodzi chłopcy z Opola zrobili w minionym sezonie duży postęp - ocenia trener Szopiński.

Mający dopiero po 20 lat Filip Stopiński oraz obrońcy Arkadiusz Kostek i Mateusz Sordon mogą w przyszłości nawet trafić do kadry narodowej. Bardzo dobrze spisywał się też rok od nich starszy Łukasz Sznotala. 23-letni Bartłomiej Bychawski to już doświadczony gracz, a jeszcze starsi od niego o 2-3 lata Szydło, Korzeniowski czy Mateusz Stopiński też byli mocnymi punktami zespołu. Mając taką grupę młodych wychowanków w kadrze z optymizmem można patrzeć w przyszłość. Ważne jednak, by znalazły się też pieniądze na rozwój opolskiego klubu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska