I liga. MKS Kluczbork - Podbeskidzie Bielsko-Biała 1-1

fot. Sławomir Jakubowski
Obrońca Marcin Adamczyk, w przeddzień swoich 28. urodzin, miał wielki udział w bramce dla MKS-u.
Obrońca Marcin Adamczyk, w przeddzień swoich 28. urodzin, miał wielki udział w bramce dla MKS-u. fot. Sławomir Jakubowski
Nasz zespół zdobył niezwykle cenny punkt na stadionie w Bielsku-Białej. Rywale są bowiem w gronie faworytów do walki o awans do ekstraklasy.

Po przegranym u siebie meczu inauguracyjnym z GKP Gorzów 1-2, trener MKS-u Grzegorz Kowalski zdecydował się na trzy zmiany w wyjściowym ustawieniu. Nieobecność w podstawowej jedenastce Kamila Nitkiewicza w dużej mierze podyktowana była kontuzją z jaką zmagał się lewy pomocnik.

Zastąpił go Tomasz Zieliński. W defensywie doszło do dwóch zmian. W środku zamiast Dawida Nowackiego zagrał Paweł Odrzywolski, a na prawej stronie Piotra Stawowego zastąpił Adam Orłowicz.

Te roszady sprawiły, że w porównaniu z poprzednim sezonem zagrał praktycznie nowy zespół. W podstawowej jedenastce było bowiem aż sześciu sprowadzonych latem zawodników, a nie trzech jak w starciu z ekipą z Gorzowa.

- Skoro wynik z teoretycznie lepszym rywalem niż GKP jest dodatkowo korzystniejszy, to należy uznać, że zmiany były udane - mówił trener Kowalski. - Jestem zadowolony z postawy trzech zawodników, którzy wskoczyli do jedenastki. Oczywiście z remisu na trudnym terenie tym bardziej.

Jednak zaczęło się źle dla naszej drużyny. W 7. min znakomitym strzałem z woleja popisał się doświadczony Piotr Rocki i bramkarz MKS-u Krzysztof Stodoła nie miał szans na skuteczną interwencję.
Na szczęście już po chwili MKS wyrównał. Z prawej strony boiska rzut wolny wykonywał Marcin Adamczyk. Piłka leciała w światło bramki i golkiper Podbeskidzia Łukasz Merda nie miałby problemów z jej złapaniem. Niefortunnie interweniował jednak słowacki napastnik gospodarzy Martin Matus, który trącił futbolówkę głową i kompletnie zmylił Merdę.

Protokół

Protokół

Podbeskidzie Bielsko-Biała - MKS Kluczbork 1-1 (1-1)
1-0 Rocki - 7., 1-1 Matus - 10. (samobójcza)
Podbeskidzie: Merda - Cienciała, Baranowski, Dancik, Osiński - Świerblewski (60. Malinowski), Ncube (64. Bagnicki), Jarosz, Matawu, Rocki - Matus (85. Patejuk). Trener Marcin Brosz.
MKS: Stodoła - Orłowicz, Jagieniak, Odrzywolski, Adamczyk - Zieliński (75. Cieślak), Surowiak, Glanowski, Szczepaniak (90. Nitkiewicz) - Sobota, Król (75. Półchłopek). Trener Grzegorz Kowalski.
Sędziował Łukasz Śmietanka (Radom). Żółte kartki: Ncubem Matawu, Rocki - Odrzywolski, Król, Glanowski, Szczepaniak, Zieliński, Cieślak. Widzów 3000.

Matus był największym pechowcem tego meczu. Zmarnował bowiem trzy bardzo dobre okazje do zdobycia bramki. Najbliżej wpisania się na listę strzelców był w 44. min, ale trafił w poprzeczkę.
Podbeskidzie miało przewagę, stworzyło więcej okazji do zdobycia bramki, ale to wcale nie oznacza, że mecz był jednostronny. Dobrze spisywała się defensywa MKS-u, a także w bramce Stodoła.

Nasz zespół mógł nawet wygrać, choć trzeba przyznać, że byłby to już nadmiar szczęścia.
W 17. min minimalnie nad poprzeczką uderzał Waldemar Sobota, który grał "fałszywego" napastnika.
- Waldek grał cofnięty za Kamilem Królem - tłumaczył taktykę zespołu trener Kowalski. - Miał więcej obowiązków defensywnych i spisał się bez zarzutu.

W pierwszej połowie groźnie uderzali jeszcze Marcel Surowiak i Kamil Król. Nokautujący cios MKS mógł wyprowadzić w samej końcówce. W 88. min na indywidualną akcję zdecydował się Surowiak. Znalazł się w bardzo dogodnej sytuacji, ale obrońcy Podbeskidzia zablokowali futbolówkę po uderzeniu z 10 metrów.

Za chwile jeszcze z ostrego kąta strzelał Łukasz Szczepaniak, ale trafił wprost w Merdę. Kibice gospodarzy po tych sytuacjach mogli odetchnąć z ulgą, choć podział punktów wywołał u nich niedosyt. Zupełnie inne odczucia miała około 30-osobowa grupa sympatyków MKS-u. Ich ulubieńcy zdobyli bowiem historyczny pierwszy punkt w I lidze.

- Ten punkt jest bardzo cenny - ocenił trener Kowalski. - Byłoby bardzo źle, gdybyśmy po dwóch meczach mieli zero na koncie. Przed meczem z Flotą Świnoujście, która znakomicie rozpoczęła sezon od dwóch zwycięstw, stalibyśmy pod ścianą i presja na zespole byłaby z pewnością znacznie większa. Remis z Podbeskidziem podbuduje psychicznie piłkarzy. Teraz celem jest pokonanie Floty, bo remisami wiele w tabeli nie zyskamy.

Nim jednak w sobotę do Kluczborka przyjedzie Flota, w środę MKS zagra na wyjeździe w II rundzie Pucharu Polski z rezerwami Korony Kielce.

Dwa pytania

Paweł Odrzywolski, obrońca MKS-u

Punkt zdobyty na trudnym terenie na pewno cieszy?
- Podbeskidzie ma walczyć o awans, więc remis na jego stadionie jest dobrym wynikiem. Mam też osobistą satysfakcję, bo w Bielsku-Białej grałem przez dwa sezony, a zawsze w meczu z byłą drużyną chce się osiągnąć dobry wynik. W poprzednim sezonie z Odrą Opole nie udało mi się z bielszczanami zdobyć choćby punktu, a teraz już jest.

Dla ciebie to debiut w meczu ligowym w MKS-ie. W zgodnej opinii defensywa spisała się dobrze. Czy liczysz, że na dłużej znajdziesz się w podstawowym składzie?
- Po to przyszedłem do Kluczborka, żeby grać, a nie siedzieć na ławce. Decyzja zależeć już jednak będzie do trenera. Będę się starał udowodnić, że zasługuję na miejsce w podstawowym składzie. W pierwszym meczu z Gorzowem nie grałem, a był to też wynik tego, że w okresie przygotowawczym leczyłem kontuzję. Teraz już na szczęście jestem zdrowy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska