III liga. Rajfel Karsiejów - TOR Dobrzeń Wielki 2-0

fot. Marcin Matkowski
To była kopanina w wodzie. O piłkę walczą Mateusz Burda (z lewej) i Krzysztof Niedworok.
To była kopanina w wodzie. O piłkę walczą Mateusz Burda (z lewej) i Krzysztof Niedworok. fot. Marcin Matkowski
Rajfel Krasiejów zasłużenie wygrał 2-0 w rozgrywanym w anormalnych warunkach III-ligowym meczu w Dobrzeniu Wielkim.

Po ostatnim gwizdku prezes TOR-u Konrad Wieczorek miał zasępioną minę. Zespół z Dobrzenia przegrał z innym kandydatem do spadku, a po I rundzie jest dopiero na 13. miejscu w tabeli.

- Zimą może dojść do dużych zmian - uważa prezes TOR-u. - Niebawem zbierze się zarząd i będziemy się zastanawiać, co dalej. Zobaczymy kto zechce zostać w klubie na takich samych skromnych warunkach finansowych. Nie jest łatwo o pieniądze, a bez wyników jeszcze trudniej o sponsorów.
Od kilku miesięcy głośno też o kłopotach finansowych klubu z Krasiejowa. Ale ten przynajmniej zasłużenie wygrał ostatni jesienny mecz.

Bohaterem gości był Dawid Dziambor, zdobywca obu goli.

- Przy pierwszej bramce poszedłem w ciemno do przodu licząc, że zagrana ze środka piłka minie obronę. Tak się stało, zostałem sam na sam z bramkarzem i precyzyjnie strzeliłem - relacjonował pomocnik gości. - Drugi gol to zasługa Mateusza Pinkawy, który przedarł się prawą stroną, zagrał wzdłuż bramki, a mi pozostało przyłożyć nogę.

Dziambor mógł skompletować klasycznego hat tricka. W 66. min znakomicie uderzył z rzutu rożnego i piłkę z linii bramkowej wybił jeden z obrońców.

- Już widziałem piłkę w bramce - komentował najlepszy zawodnik meczu. - Niestety, ktoś wybił główką, ale i tak jestem bardzo zadowolony z goli i wygranej.
Znacznie smutniejsze miny mieli miejscowi.

- Miało być inaczej, liczyliśmy na trzy punkty, by można było odskoczyć od dołu tabeli - mówił Radosław Bella, pomocnik TOR-u. - Trudno, musimy czekać do wiosny. Może wtedy też zmieni się sytuacja, bo tak dalej nie może być.

Spotkanie rozgrywane było w bardzo trudnych warunkach. Padający od kilku dni deszcz zmienił murawę w wielkie grzęzawisko, a na boisku stały duże kałuże wody. Zawodnicy więcej uwagi poświęcali utrzymaniu się na nogach, niż konstruowaniu składnych akcji. Nie może dziwić, że głównym reżyserem był więc przypadek. Pierwsza bezbarwna połowa nie przyniosła ani emocji, ani bramkowych okazji.

W drugiej odsłonie więcej z przypadkowej kopaniny mieli przyjezdni, którzy częściej gościli w okolicach pola karnego TOR-u. Miejscowi oddali tylko jeden celny strzał. W 90. min Bella uderzył z 11 metrów, ale na posterunku był Michał Podolak.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska