Silesius - TOR Dobrzeń 0-2
Tuż przed końcem meczu gospodarze mieli jedną z ostatnich szans na wyrównanie. Wprowadzony po przerwie Kamil Kowalczyk uderzył z linii pola karnego, ale wprost w ręce Rafała Balsewicza. Goście wyszli z szybką kontrą, którą precyzyjnym strzałem z narożnika pola karnego oddał Radosław Szypuła. Gospodarze padli na murawę.
Po tej akcji obiektywnym obserwatorom wczorajszego spotkania zrobiło się bardzo żal miejscowych. Silesius piłkarsko ustępował rywalom, ale w II odsłonie rzucił na szalę swoje serce: zagrał ambitnie i z wiarą, że w drugich 45 minutach można odrobić jednobramkową stratę z I części meczu. I stworzył kilka podbramkowych sytuacji. Najlepszą miał Kowalczyk. W 77. min wygrał pojedynek biegowy z Danielem Rychlikiem i znakomicie uderzył z linii pola karnego. Świetnie w bramce zachował się Balsewicz. Nieco wcześniej Kowalczyk minimalnie przestrzelił głową.
- Po przerwie mieliśmy zagrać bardziej ofensywnie, a Kamil miał rozruszać nasz atak - wyjaśnił Tomasz Kaleta, trener Silesiusa. - I zrobił co do niego należało. W tej części byliśmy groźniejsi, a po jego mocnym strzale bramkarz chyba poszedł w ciemno, bo uderzenie było znakomite. Liczyliśmy, że nasze ataki przyniosą skutek, ale zostaliśmy skontrowani.
- Nie wiem, co się dzieje. Walczymy, gonimy rywali, ale w tej rundzie brakuje nam szczęścia - mówił smutny Grzegorz Kielanowski, stoper Silesiusa.
W znacznie lepszych nastrojach byli goście.
- To zwycięstwo przybliża nas do celu jakim jest utrzymanie - cieszył się Przemysław Czajkowski, strzelec pierwszego gola dla gości. - Graliśmy już z czołówką tabeli i w następnych spotkaniach jesteśmy w stanie walczyć o pełną pulę.
Napastnik TOR-u bardzo szybko otworzył wynik meczu.
- W środku pola rozegraliśmy akcję z Filipem Sikorski, on zagrał mi w uliczkę górną piłkę, przyjąłem na klatkę i miałem przed sobą tylko bramkarza - relacjonował "Czajka".
Potem TOR kontrolował wydarzenia na boisku. Dwa razy w dogodnych sytuacjach był Damian Flis. Raz uderzył niecelnie z woleja, a po kontrze niedokładnie dograł do partnera.
- Przy woleju zabrakło mi spokoju i zamiast zagrać technicznie niepotrzebnie się podpaliłem - przyznał Flis. - Z kolei po kontrze źle przyłożyłem się do zagrania i wyszedł lobik, który złapał bramkarz. Jednak najważniejsze, że wygraliśmy. W drużynie jest dobra atmosfera i wiara w kolejne sukcesy.
W I odsłonie gospodarze raz mogli skarcić gości. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego piłka spadła pod nogi Kilanowskiego, który z kilku metrów źle uderzył.
- Zawahałem się, a potem zbyt słabo strzeliłem - przyznał Kielanowski.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?