Jak rektor Politechniki Opolskiej nagle znielubił rozmowy z mediami [KOMENTARZ REDAKTORA NACZELNEGO]

Krzysztof Zyzik, redaktor naczelny
Miałem zrobić długą przerwę w komentowaniu konfliktu na Politechnice Opolskiej. W takim postanowieniu utrzymało mnie też dobre i merytoryczne spotkanie z jej rektorem Marcinem Lorencem.

Co ważne, spotkaliśmy się już po ogłoszeniu na łamach nto zamiaru startu w wyborach na rektora przez prof. Jarosława Mamalę, prezesa Parku Naukowo-Technologicznego w Opolu.

Rozmawialiśmy z rektorem Lorencem o tym, jak zażegnać gorzejące jeszcze konflikty. Rozmowa była spokojna, rzeczowa, z dobrymi pomysłami na przyszłość.

Z tym większym zdumieniem kilka dni później przeczytałem niezwykle emocjonalny list rektora, w którym surowo wypowiada się on nie tylko o Jarosławie Mamali, ale także o wspomnianym jego wywiadzie dla Nowej Trybuny Opolskiej i o roli mediów w kryzysie na politechnice.

Ponieważ list wręcz epatuje hipokryzją, a niektóre jego tezy odbieram jako klasyczne odwracanie kota ogonem, czuję się w obowiązku skomentować tę zaskakującą i przykrą sytuację.

Szczególne oburzenie budzi następujące zdanie listu: „Sposób i forma zakomunikowana chęci kandydowania przez p. dra hab. inż. Jarosława Mamalę z wykorzystaniem mediów publicznych, które niezależnie od intencji, a wierzę, że wynikały one wyłącznie z misji, jaką pełnią w społeczeństwie, mimo wszystko podniosły w ostatnich dwóch latach temperaturę kryzysu na Politechnice Opolskiej i doprowadziły do nigdy wcześniej niespotykanych i dramatycznych wydarzeń, które każdy z nas zapamięta na zawsze, i które powinny nas NAUCZYĆ, że komunikowanie się przez media, posługując się językiem nienawiści, jest drogą wymagającą jednoznacznego potępienia”.

Ufff… Panie rektorze, to, że podpisał się pan pod listem, a szczególnie pod cytowanym akapitem, uważam za głęboko zasmucające, a być może i zawstydzające w kontekście dość oczywistych faktów.

To nie media są winne kryzysu na Politechnice Opolskiej. Przeciwnie - w nto wielokrotnie apelowaliśmy o opamiętanie. Jeszcze przed, ale i już po tragicznej śmierci byłego rektora. Fakty są takie, że to naukowcy naukowcom zgotowali piekło.

Awanturę profesorów zapoczątkował obrzydliwy donos rozesłany w potężnym nakładzie na cały kraj. Wiele z opisanych w anonimie sytuacji pokryło się z tym, co później oficjalnie zarzucała śp. Markowi Tukiendorfowi grupa naukowców, która toczyła z nim otwartą wojnę.

Ta sama grupa już po śmierci rektora lobbowała za pana kandydaturą w wyborach uzupełniających. Trzeba powiedzieć uczciwie, że nie był pan frontmenem tego towarzystwa i do dziś pan nie jest, ale wziął pan udział w kampanii medialnej, która nie tylko w regionie, ale i w całym kraju miała pokazać, że na politechnice kierowanej przez śp. rektora Marka Tukiendorfa dzieją się rzeczy naganne.

Mieliście panowie święte prawo zgłaszać stosownym organom rozmaite uczelniane nieprawidłowości. Ale świadomie wybraliście także drogę szerokiego alarmowania mediów i to nie tylko regionalnych. Piszę w liczbie mnogiej, bo przecież sam pan rektor wystąpił w programie „Alarm!” TVP, gdzie - posługując się dzisiejszą pana retoryką - wyciągał pan sprawy uczelni na zewnątrz.
Współbudował jej negatywny wizerunek w Polsce.

To była prawdziwa lawina medialna, z wykorzystaniem tradycyjnych i tzw. nowych mediów. Nie czynię z tego zarzutu, każdy ma prawo informować media o tym, co uważa za ważne i słuszne, ale pokazuję, jak wiele jest hipokryzji w tym, pod czym pan się podpisał.

Tym bardziej że ostatni głośny przypadek nagannego, pana zdaniem, „komunikowania się przez media” miał miejsce już za pana kadencji. Zrobił to pański kolega, prof. Tomasz Boczar, którego awansował pan na prorektora. Zaatakował rektor Boczar w jednej z gazet swojego podwładnego, znacznie starszego od siebie profesora. Ten nie mógł się nawet bronić, nikt do niego nie zadzwonił, by wysłuchać racji drugiej strony.

No, to jak to jest, rektorze? Pańskim kolegom wolno było taśmowo wynosić wewnętrzne sprawy uczelni do mediów, a jak kandydat Mamala udzielił bynajmniej nie sensacyjnego wywiadu, to już jest „be” i wymaga potępienia w oficjalnym liście i na masowych spotkaniach z pracownikami?

W zacytowanym akapicie wyjątkowo fałszywie brzmi też moralizatorski ton. Otóż zaczynam się obawiać, że mamy tu do czynienia ze znanym z psychologii zjawiskiem wyparcia. Zakładam, że osoba (nie myślę teraz o panu, rektorze), która może mieć emocjonalny problem z tragedią, jaka się wydarzyła na uczelni, która odegrała kluczową rolę w procesie donoszenia na śp. rektora, próbuje teraz wypierać tę swoją współodpowiedzialność za eskalację kryzysu na uczelni i znajduje winnego w bliżej nieokreślonych mediach.

Nie będę się tu dzielił detaliczną wiedzą gazety na temat metod zaszczuwania śp. Marka Tukiendorfa i straszenia go kolejnymi medialnymi hekatombami. W tym mającymi dotykać członków rodziny, co zawsze powinno być uznane za podłość. Bardzo proszę o spokojną refleksję, czy aby moralizowanie w takim tonie ledwo pół roku po tragicznej śmierci rektora jest aby na pewno w porządku.

Panie rektorze, naprawdę szalenie żałuję, że pan sygnował ten list i upublicznił go na tyle szeroko (Senat, Rada Uczelni), że było dość oczywiste, iż natychmiast trafi on do mediów. Jestem tym bardziej zdumiony, że nastąpiło to niedługo po naszym, wspomnianym już, bardzo życzliwym spotkaniu. W formule „face to face”, trwającym prawie cztery godziny, co jest osobliwością samą w sobie.

Ale nawet to spotkanie jest teraz wykorzystywane w grach przedwyborczych. Pan rektor opowiada o nim, łącznie z podkreśleniem jego nadzwyczajnej długości, na zebraniach z całą załogą, a umyślni chodzą po uczelni i sieją propagandę, iż „redaktor naczelny nto cztery godziny bezskutecznie prosił rektora o wywiad”.

Nie chciałem w to uwierzyć, dopóki nie przeczytałem listu, który dopełnia tę narrację: pan rektor, w przeciwieństwie do kontrkandydata Jarosława Mamali, z poświęceniem rozwiązuje problemy uczelni, natomiast kontrkandydat wsadza kij w szprychy i pierze brudy w mediach.

Klasyczna walka dobra ze złem. Mógłbym się nawet wzruszyć, gdyby to była prawda.

Tak poza wszystkim, zastanawia mnie, jak niby miałoby wyglądać to czterogodzinne proszenie rektora o wywiad? Tak ciągiem? A może z przerwami na papierosa? Bądźmy poważni. Propozycja wywiadu dla rektora padła, bo nto ma zawsze otwarte łamy dla ludzi o odmiennych poglądach, nie tylko na politechnice.

W najbardziej gorących momentach konfliktu, kiedy byliśmy już ostro atakowani przez pana kolegów, proponowaliśmy obszerny wywiad mentorowi wspomnianej grupy naukowców, byłemu rektorowi prof. Jerzemu Skubisowi. Liczyliśmy na jego doświadczenie i głos rozsądku. Odmówił, o co nie mieliśmy pretensji.

Pan, panie rektorze, nie odmówił. Miał pan się zastanowić. Z treści listu wnioskuję, że rozmowy jednak nie będzie. Nie ma sprawy, to nie był główny punkt spotkania, o wywiadzie rozmawialiśmy może minutę. Pozostałe prawie cztery godziny zajęło nam omówienie ostatnich, dramatycznych lat na uczelni, atmosfery, jaka panuje na niej dziś i pomysłów na zażegnanie jałowych konfliktów, szczególnie ataków naukowców na niezależne media.

Obaj mieliśmy wrażenie, że było to bardzo dobre spotkanie. Rektor w ogóle jest człowiekiem potrafiącym wywierać wpływ i robić dobre wrażenie, co jest ważną cechą u menedżerów. Tym bardziej się ucieszyłem, kiedy zgodził się, że są dość proste pomysły na wygaszenie niektórych konfliktów, a już zwłaszcza niestosownych ataków niektórych jego kolegów na media.

Ani przez minutę nie zakładałem, że odbył się w gabinecie rektora jakiś teatr. Dlatego z tym większym rozczarowaniem przyjąłem ten listowny atak rektora na wywiad kontrkandydata w nto, podszyty głębokim niezrozumieniem roli mediów w demokratycznym społeczeństwie.

I bardzo bym sobie życzył, żeby rektor, który piastuje tę funkcję ledwo kilka miesięcy i pewnie ciągle jeszcze szuka swojego „charakteru pisma”, mniej słuchał niektórych doradców i powrócił do koncyliacyjnej i pozbawionej emocji postawy z naszego spotkania.

Rektorzy Politechniki Opolskiej mają swoje ważne miejsce w historii miasta i regionu. Nie wszyscy w ostatnich latach potrafili udźwignąć ten ciężar. Być wolnymi od małostkowości, mściwości i innych niskich pobudek.

Rektor Marcin Lorenc ciągle ma szansę zapisać się pozytywnie w historii uczelni i regionu. Mimo rozczarowania listem bardzo kibicuję i jemu, i każdemu innemu naukowcowi, który zostanie rektorem naszej politechniki na pełną kadencję.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska