Jan Rusin ma największą kolekcję kart do skata! Ta gra na Opolszczyźnie jest niezwykle popularna

Marcin Śliwa
Marcin Śliwa
W swojej kolekcji Jan Rusin ma m.in. karty wyprodukowane przed 1900 rokiem, talie mniejsze niż pudełko od zapałek i setki unikalnych wydań kolekcjonerskich ilustrowanych np. wizerunkami latarń w Europie czy zakładów przemysłowych
W swojej kolekcji Jan Rusin ma m.in. karty wyprodukowane przed 1900 rokiem, talie mniejsze niż pudełko od zapałek i setki unikalnych wydań kolekcjonerskich ilustrowanych np. wizerunkami latarń w Europie czy zakładów przemysłowych Marcin Śliwa
Jan Rusin to miłośnik skata z Zabrza, który posiada największą w Polsce kolekcję kart do tej popularnej na Śląsku gry. Zbiera je w wyjątkowy sposób - awersem, czyli rysunkiem figur. W swojej kolekcji ma m.in. karty wyprodukowane przed 1900 rokiem, talie mniejsze niż pudełko od zapałek i setki unikalnych wydań kolekcjonerskich ilustrowanych np. wizerunkami latarń w Europie czy zakładów przemysłowych.

Spis treści

W sumie w jego kolekcji jest 895 talii, a liczba ta cały czas rośnie. Wyjątkowy jest nie tylko rozmiar kolekcji, ale również sposób jej doboru.

- Zbieram karty do skata, które się różnią awersem, czyli rysunkiem figur. Nie interesuje mnie rewers, czyli koszulka. Po czasie okazało się, że gros osób zbiera karty rewersem. Znalazłem jednego Niemca, który zbiera karty tak samo jak ja – przekonuje Jan Rusin. - Klasyfikuję karty po wyglądzie waletów. Jak są zapakowane, a na górze nie jest walet, tylko król albo as, to mam problem. Ten co zbiera rewersy wystarczy, że obróci talię i już wie, czy ją ma czy nie. Ja muszę otworzyć te karty. Problem jest, gdy chcę je, wymienić, bo np. Niemcy kupują tylko oryginalnie zapakowane talie - dodaje.

Zbiór jest imponujący. Są tam setki różnorodnych talii, a niektóre z nich mają dużą wartość historyczną.

- Mam karty wyprodukowane przed II wojną światową, ba mam nawet karty, które wyprodukowane zostały przed 1900 rokiem. Dla mnie cenne są karty oryginalne, bo w tej chwili można spotkać identycznie wyglądające, ale są to reprinty. Niemcy obecnie tak drukują, ale wiek kart można określić po jakości nośnika np. papieru. Bardzo cenię sobie również przedwojenne polskie karty z Grodna i ze Lwowa, z orzełkiem w koronie na pieczątce akcyzy. Mają wartość historyczną i nie podlegają żadnej wymianie – zaznacza Jan Rusin.

Oczywiście dużą wartość mają też karty wyprodukowane dla kolekcjonerów w krótkich seriach. Wśród nich są m.in. węgierskie karty, których wydrukowano tylko 10 talii.

- Ja mam talię nr 6. To reprinty oryginalnych kart produkowanych na początku w formie prostokąta bez zaokrąglonych rogów, z białym rewersem i czarno-białym awersem - mówi Jan Rusin. - Z biegiem czasu zaczęto zaokrąglać rogi ze względu na to, że rogi się rozwarstwiały. Również z biegiem czasu rewersy stały się miejscem artystycznej twórczości. Mam też inną talię węgierską z kompletu liczącego tylko sto talii. To również cenne karty - dodaje.

Inne z kolekcjonerskich wydań kart to talie przedstawiające m.in. latarnie morskie w Europie, zakłady przemysłowe, czy organy w Europie. Te ostatnie to edycja specjalna wydana w nakładzie 1000 sztuk w Altenburgu. Jan Rusin oddał je pasjonatowi organów z myślą, że kupi je bezproblemowo w Niemczech, bo niedawno zostały wydane. Tak się jednak nie stało, a zdobycie drugiej takiej samej talii zajęło mu aż 5 lat.

- Najdłużej szukałem kart przez10 lat. To talia, na której uczyłem się grać w karty na koloniach – wspomina Jan Rusin.

Inne karty to talie wydane przez różne firmy dla potrzeb reklamowych. Wśród tego typu kart w kolekcji Jana Rusina znajdują się m.in. talie wydane przez firmę produkującą bezpieczniki i wiele innych. W bogatym zbiorze znajduje się również jedna talia, której nie ma nikt inny. To urodzinowy zestaw przedstawiający rodzinę pasjonata.

- Żona jest damą, ja jestem królem, a waletami są moje dzieci w różnych okresach. Asami są nasze koty. To prezent od córek. Są jedyne, więc nie wchodzą w skład kolekcji – tłumaczy Jan Rusin.

W kolekcji zabrzańskiego pasjonata znajdują się również inne perełki. Wśród jest m.in. talia, która powstała z okazji 500 lat produkcji kart w Altenburgu i reprinty pierwszych kart drukowanych w tym mieście. Są też „Karty Wyborcze”z 1991 roku – Lech Wałęsa jako prezydent nie trafił na żadną z kart figurowych (jest kartą pilotującą), za to Aleksander Kwaśniewski został waletem kier, a jokerami abp Glemp, św. Franciszek z Asyżu, Karol Marks i Józef Piłsudski – jokery bardzo rzadko występują w kartach do skata.

Historia pisana kartami

Karty do gry pojawiły się w Europie pod koniec XIV wieku. Wówczas była to elitarna forma rozrywki.

- Za talię kart władcy dawali wioskę z ludźmi. To były ręcznie malowane karty i każda talia była jedyna. Po wynalezieniu prasy drukarskiej przez Gutemberga, to karty zaczęły być drukowane jak ulotki i bardzo potaniały. Już w średniowieczu nazywane były „modlitewnikiem diabła”. Niestety, ludzie lubią hazard i niektórzy w kartach tracili majątki, ale nie można za to winić kart – przekonuje Jan Rusin.

Wynalezienie druku rozpowszechniło grę w karty na całym kontynencie. Dużą popularnością karty cieszyły się m.in. w cesarstwie Austro-Węgierskim, gdzie powstał unikalny wzór kart.

- Od czasów Austro-Węgier to Czesi, Austriacy, Węgrzy i Chorwaci produkują karty do skata ogólnie nazywane „Czterema porami roku– mówi Jan Rusin.

Gra w karty zadomowiła się również w naszym kraju, a gra w skata jest świadectwem jej skomplikowanej historii.

- W Polsce gra się w skata tam gdzie był zabór pruski i na przedwojennych ziemiach niemieckich. Szkaciorze są na Warmii, Pomorzu, Wielkopolsce, Opolu i przede wszystkim na Śląsku. W 1984 został zarejestrowany Polski Związek Skata. Na Śląsku mamy najwięcej skatowych okręgów, jest zabrzański, gliwicki, katowicki, tyski, rybnicki i Śląsk Południe. Był jeszcze częstochowski, ale się rozpadł, jego kluby wchłonęły inne okręgi – tłumaczy Jan Rusin.

Śląski skat jest nieco inny, niż ten w pozostałych rejonach Polski. Nie dotyczy to przepisów gry. Źródłem tej odmienności są używane wzory kart a także sama nazwa gry.

- Na Śląsku wypowiadamy nie skat, tylko szkat. Są dwie teorie powstania tej nazwy. Jedna mówi o włoskiej scatoli, czyli szkatułce do której odkładane są dwie karty. Druga mówi, że nazwa powstała od zniekształcenia słowa schatz, czyli skarb jakim są dwie dodatkowe karty dla wygrywającego licytację – wyjaśnia Jan Rusin.

Początek wielkiej kolekcji

Kolekcjonerów kart do gry jest wielu. Tworzone są zbiory w różnych konfiguracjach: jokery, asy pikowe, dziesiątki flagowe, siódemki caro, karty pilotujące, karty do brydża, karty do skata, karty z rewersami w tematyce papierosów, cygar, piwa, coca-coli itd. Przy ogromnej produkcji kart do gry kolekcjonerzy muszą się specjalizować.

Obecnie Jan Rusin jest właścicielem największej w Polsce kolekcji kart do gry w skata. Kolekcję tworzą karty do gry SKAT, które różnią się awersem, czyli rysunkiem figur. Początki jego pasji sięgają dzieciństwa i zamiłowania do gry w karty, a sam skat pojawił się dużo później.

- Najwięcej grałem na koloniach, w takie proste gry jak w psa, lustra, cyganę i wojnę – mówi Jan Rusin. - Zawsze musiałem wygrać, byłem nieszczęśliwy jak przegrywałem, więc nigdy nie grałem na pieniądze. W szkole średniej zacząłem grać w bardziej rozbudowane gry jak kierki, „3,5,8” i brydż. Skata poznałem bardzo późno, na studiach, jak wracaliśmy spod namiotów z kolegami. Jeden z nich w pociągu zaczął tłumaczyć i opowiadać jak grać. Gdyby wtedy jechał z nami szkaciorz, to by się uśmiał z tych zasad – dodaje.

Zasady stały się jasne, gdy zapoznał się z książką Jana Rakoczego „Tylko dla szkaciorzy”. Dzięki temu wśród rówieśników stał się ekspertem, który rozstrzygał pojawiające się problemy z zasadami. Karty były popularną rozgrywką także w jego domu rodzinnym.

- Graliśmy w domu w taką dwuosobową grę „pinagel”, czyli mariaż. Nauczyłem się jej patrząc, jak grają w nią rodzice. Jak wróciłem z namiotów do domu i opowiedziałem o skacie, to okazało się, że ojciec też gra, tylko nigdy mi nie powiedział. Później okazało się, że moi wujkowie też grają w skata – wspomina.

Na początku lat 70. zaczął grać w skata ale zainteresowanie kartami pojawiło się dużo później, nieco przypadkowo.

- Graliśmy z wujkami i jeden z ich kolegów przyniósł niemieckie karty. Blotki szel i krojc były do siebie tak kolorystycznie podobne, że po paru rozdaniach wróciliśmy do śląskich kart. Powiedziałem do tego kolegi, żeby sprzedał mi te karty, ale nie chciał, bo to pamiątka po ojcu. W końcu po namowach jednak dał mi je. Później w kiosku pojawiły się karty hiszpańskie, bardzo podobne do naszych, którymi gramy, a potem na targowisku na Halembie pojawiły się karty bajerowskie, też je kupiłem – opowiada Jan Rusin.

Był to pierwsze zdobyte talie, jednak powstanie tej imponującej kolekcji miało miejsce później, na skatowej barbórce na Halembie. Podczas wydarzenia pokazywano wystawę kart Alfreda Zielińskiego z klubu „Tuzy Halemba”.

- Bardzo mnie to zainteresowało i postanowiłem też zbierać. Poszedłem do niego i oglądaliśmy jego karty. Miał już 44 talie, a ja tylko 4. Dla mnie to był ogromny zbiór, wtedy w Polsce były w sprzedaży tylko polskie i hiszpańskie karty – zauważa Jan Rusin. - Zacząłem oglądać te karty Alfreda i okazało się, że wśród nich były talie wydane w Algierii, gdy była jeszcze kolonią francuską – dodaje.

Zamiłowanie do gry w karty zbiegła się z pasją do tworzenia kolekcji po 2000 roku. Wtedy nie było jeszcze jasne, że będą to karty do skata.

- Na początku tak jak wielu innych kolekcjonerów chciałem zbierać jokery, ale stwierdziłem, że na świecie jest wydawanych tyle kart, że jest to niekończący się zbiór. W ten sposób poznałem mistrza polski z Tarnowa, który ma ponad 20 tysięcy jokerów – mówi Jan Rusin.

Pasja do skata w pewnym momencie zaprowadziła Jana Rusina do Altenburga. To miasto we wschodnich Niemczech jest uznawane za światową stolicę skata. Od 1963 roku działa tu międzynarodowy sąd skatowy regulujący zasady gry w skata. W zamku w Altenburgu jest też muzeum, w którym można zobaczyć jak produkowane były karty.

- Chciałem tu przyjechać ze względu na pomnik 4 walczących waletów. To jedyna gra w karty, która ma swój pomnik. Został zbudowany na pamiątkę pierwszego kongresu skatowego, który odbył się w 1886 roku właśnie w Altenburgu, gdzie zebrało się ponad tysiąc grających i ujednoliciło przepisy gry. Skat jest grą sztuczną, powstał z połączenia kilku prostych gier, m.in. kopy śląskiej – wyjaśnia Jan Rusin.

Karty to wrota do magicznych światów

Stworzenie takiej kolekcji zajęło Janowi Rusinowi ponad dwie dekady. Takie oddanie nie byłoby możliwe, gdyby nie wielka pasja.

- To niesamowity wypoczynek, jak mogę rozłożyć to zielone sukno i wejść w zupełnie inny świat. Jak ułoży się karty według roku wydania, to pojawia się z nich historia życia. Wchodzi się w rzeczy, które istniały zanim człowiek to zobaczył. To świat, który daje pewną wiedzę. W kartach jest trudno zrobić coś nowego, np. w oznaczeniu kolorów, dlatego plastycy wymyślają różne sposoby ich oznaczania. Powstają z tego arcydzieła – przekonuje Jan Rusin.

Co jest ważniejsze, kolekcja, czy samo granie w skata?

- Te dwie pasje nie są na równym miejscu, wręcz odwrotnie. Zdecydowanie pierwsza jest kolekcja, bo w szkata gram źle, a kolekcję mam dużą – odpowiada. - Ciągnie mnie do kart, bardzo lubię pograć, a rozłożone, oglądane karty muszę schować zanim żona wróci z pracy – dodaje ze śmiechem.

Nie przeocz

Musisz to wiedzieć

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Jan Rusin ma największą kolekcję kart do skata! Ta gra na Opolszczyźnie jest niezwykle popularna - Dziennik Zachodni

Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska