- Na trekking może wybrać się każdy - przekonywał. - Wystarczy niezła kondycja, dostosowanie do zwyczajów panujących w górach i szacunek dla tubylców.
Jak dodał, nawet nie trzeba znać perfekt angielskiego, bo w Ladakh ludzie w tym języku mówią słabo. Słowem kluczem jest "jullay", które w zależności od sytuacji może oznaczać powitanie, pożegnanie czy pytanie o drogę.
Wyprawa nie jest też kosztowna: oprócz biletu do New Delhi (1200-2000 zł) za miesięczny pobyt trzeba zapłacić około 1000 zł.
Hindusi i Tybetańczycy z wielkim sercem witają przybyszów z daleka. Dla każdego mają herbatę z mlekiem jaków i obowiązkową zupę warzywną. A lokalni lekarze swoimi ziołami wyleczą drobne przypadłości.
- Zobaczyłem prawdziwe Indie, ludzi, którzy żyją bez pośpiechu, w biedzie i cieszą się z tego, co mają
- mówił po spotkaniu Piotr Partyka z Opola.
Kolejne spotkanie w październiku.
Więcej o wyprawie do Ladakh 26 września w nto.
Proszę o kontakt osoby, które zechciałyby opowiedzieć o swoich podróżach w Klubie Podróżnika nto.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?