Jeśli unia każe polskim rolnikom wybić 3 miliony krów i świń, będzie katastrofa

Krzysztof Ogiolda
Po co istnieje Unia Europejska - pyta Herbert Czaja, prezes Izby Rolniczej w Opolu. - Czy ona z naszego rolniczego punktu widzenia istnieje głównie po to, by nas ograniczać?
Po co istnieje Unia Europejska - pyta Herbert Czaja, prezes Izby Rolniczej w Opolu. - Czy ona z naszego rolniczego punktu widzenia istnieje głównie po to, by nas ograniczać? Krzysztof Świderski
Jeszcze w październiku Parlament Europejski ma głosować dyrektywę o krajowych pułapach emisji metanu i związków azotowych. Jeśli europosłowie ją zaakceptują, rolnicy w Polsce będą musieli wybić trzy miliony sztuk bydła i świń.

- Co pan sądzi o pomyśle eurodeputowanych?

 

- To jest ogromny szok i rozczarowanie. Wchodziliśmy do Unii pod hasłem: Duży może więcej. Wspólny rynek miał ustabilizować produkcję i pomóc wyjść z nią na zewnątrz. Ta idea legła w gruzach. Te zapowiadane ograniczenia nie są pierwsze. Kiedyś hodowaliśmy w Polsce22 mln sztuk trzody. Teraz hodujemy raptem 11 mln tuczników (część z tego w dodatku pochodzi z Holandii). Zanosi się, że trzeba będzie wybić kolejne. Redukuje się także uprawy polowe. Unia miała dać nam impuls do rozwoju, tymczasem w rzeczywistości hamuje nasze możliwości.

 

- Czy rolnicy są w stanie ograniczyć emisję metanu i związków azotu bez drastycznego zmniejszania hodowli?

 

- Wiele zrobić nie można. Zwierzęta, obojętnie czy żyjące w stanie wolnym, czy w stanie hodowlanym metan wydzielają, zresztą ludzie też. Ekologia jest ważna, ale nie może być jedynym kryterium, którym mierzy się wszystko.

 

W 2030 roku będzie 10 mliiardów ludzi na świecie. To ja pytam, kto tych ludzi będzie żywił?

 

- To wybijanie nie nastąpi natychmiast, jednorazowo. Ma być rozłożone w czasie, być może nawet do 2030 roku. To jest jakaś pociecha?

 

- Wcale nie, bo do tego samego 2030 roku ludność ziemi ma wzrosnąć - jak się szacuje - z obecnych 6,7 mld nawet do około 10 mld osób. To ja pytam, kto tych ludzi będzie żywił? Szacuje się, że produkcję żywności trzeba będzie do 2030 roku podwoić. Mamy w tym jako rolnicy w Polsce i w Europie nie uczestniczyć? To rodzi pytanie o to, po co istnieje Unia Europejska. Czy ona z naszego rolniczego punktu widzenia istnieje głównie po to, by nas ograniczać? Zadajemy je tym głośniej, że i na obronę ze strony rządu nie możemy liczyć.

Na pańskie pierwsze pytanie odpowiedzieli już komentujący tę informację o nowej dyrektywie: kupimy wołowinę w Argentynie.

Ale ta wołowina musi do nas przyjechać, przylecieć albo przypłynąć. Przecież nie żaglowcami. Więc ten przewóz też będzie powiększał emisję spalin, dwutlenku węgla itp. Tę logikę rozumieją chyba tylko twórcy unijnego prawa. Rolnik nie zrozumie. Obojętnie, czy to będzie Polak, Niemiec czy Hiszpan.

 

Co powinno się zmienić w działaniach polskiego rządu?

 

W czasach, o których zwykliśmy mówić, że są słusznie minione, żywność była w Polsce produktem strategicznym. Bo żołnierza można uzbroić po zęby, a jak będzie głodny, podda się temu, kto go nakarmi. Dziś jest po prostu jednym z wielu produktów na rynku. Tę obronę czuliśmy najmocniej przed wejściem do Unii i tuż po. Od dobrych kilku lat mnożą się ograniczenia. Ta sama Unia daje możliwość, żeby rolnik się doposażył i inwestował, a potem mu zabrania produkować. Jak w dziecięcym wierszyku: Kto daje i odbiera, ten się w piekle poniewiera.

 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska