Joanna Tukiendorf do prokuratury: "Braliście udział w nagonce na męża"

Mirela Mazurkiewicz
Mirela Mazurkiewicz
Marek Tukiendorf, rektor Politechniki Opolskiej, popełnił samobójstwo 17 lipca. Wdowa po nim wystosowała list otwarty do prokuratora rejonowego.
Marek Tukiendorf, rektor Politechniki Opolskiej, popełnił samobójstwo 17 lipca. Wdowa po nim wystosowała list otwarty do prokuratora rejonowego.
„Zaczęliście w dniu jego śmierci, wyjawiając ze szczegółami godnymi brukowca, w jakich okolicznościach zostało znalezione jego ciało” - pisze Joanna Tukiendorf w liście otwartym, który trafił m.in. do Ministerstwa Sprawiedliwości, szefów partii politycznych i rektorów polskich uczelni. Wdowa prosi prokuratora rejonowego w Opolu o szacunek dla zmarłego i rodziny. „Nie tańczcie nad grobem mojego męża” - apeluje.

Adresatem listu jest Aleksander Łasocha, szef Prokuratury Rejonowej w Opolu.

„Szanowny Panie Prokuratorze, z głębokim żalem i smutkiem, jeszcze bardziej rozdzierając moje naruszone tragedią serce, przyjmuję kolejne informacje przekazywane przez kierowaną przez Pana instytucję, dotyczące mojego tragicznie zmarłego męża Marka Tukiendorfa. Jego śmierć dla wielu osób, szczególnie najbliższych, stała się przeżyciem tak traumatycznym, że długo przyjdzie im powrócić do w miarę normalnego życia” - pisze w pierwszych zdaniach listu otwartego Joanna Tukiendorf.

Wdowa po rektorze Politechniki Opolskiej zastrzega, że nie chce oceniać działań zawodowych zmarłego ani podejmowanych przez niego decyzji. „Wiem, że był wspaniałym mężem, ojcem i po prostu dobrym człowiekiem. Chwalonym i nagradzanym przez długie lata za rozwój uczelni, miasta, regionu (…). A potem z chwili na chwilę już tylko niszczonym za rzekome zbyt liczne wyjazdy”.

Kobieta zarzuca prokuraturze, że ujawniła ze szczegółami okoliczności odnalezienia ciała rektora, co - w jej ocenie - naruszało dobra osobiste pogrążonej w żałobie rodziny oraz zraniło ją oraz jej synka.

„Mąż powtarzał mi wielokrotnie, że nie rozumie Waszych działań, które przeciwko jego urzędowi są prowadzone z taką nadgorliwością, a te zgłaszane przez niego przeciwko jego hejterom - lekceważone, traktowane po macoszemu. Nawet wtedy, gdy te zarzuty dotyczą wielkich pieniędzy i pisze o nich prasa. Ja wtedy też nie rozumiałam (…). Teraz jednak już chyba rozumiem. To były działania ze wszech miar systemowe, składające się w logiczną całość, pozbawione obiektywnej oceny wydarzeń, za to budujące jednostronny przekaz, który przyczynił się do śmierci mojego męża”.

W ocenie wdowy stała za tym sieć osób i instytucji, które „wzięły sobie na cel człowieka, nieskazanego prawomocnie żadnym wyrokiem”.

Marek Tukiendorf, rektor Politechniki Opolskiej, popełnił samobójstwo 17 lipca. Wśród tych, którzy mogli przyczynić się do jego śmierci, Joanna Tukiendorf wskazuje prokuraturę, niektóre opolskie urzędy kontrolne (nie wymienia ich z nazwy - przyp. red.), prawników powiązanych z ludźmi władzy, a także „oddział lokalny centralnej gazety, publikującej w hurtowej ilości jednostronne wrzutki otrzymywane od wrogów męża”. Stwierdza też, że „zespół tych działań, ich intensywność - to wszystko odbiło się na zdrowiu (jej - przyp. red.) męża”.

- Przeciwnicy rektora działali tak, by stworzyć wrażenie, że stoi za nimi prawica - komentuje osoba dobrze znająca kulisy konfliktu. - To było o tyle ważne, że wiadomo, jak dziś działa polska prokuratura. Pokazała to m.in. ostatnio sprawa Arkadiusza Sz., gdzie prokurator - a więc oskarżyciel publiczny - wcielił się wręcz w rolę obrońcy działacza PiS (chodzi o sprawę byłego doradcy wojewody, oskarżonego o wielokrotne kierowanie autem bez uprawnień. Prokurator chciał dla niego warunkowego umorzenia postępowania - przyp. red.). Dlatego też grupa przeciwników rektora zatrudniła m.in. prawnika współpracującego z prawicową władzą.

Sensację w Opolu wzbudziło też obsadzenie głównego przeciwnika rektora na stanowisku szefa jednej z kluczowych w regionie instytucji. I to w momencie, kiedy prokuratura prowadziła jeszcze śledztwa w sprawie niejasności przy jednym z projektów, który nominowany współrealizował. - Na organach ścigania mogło to wywołać wrażenie - mówi nasz informator. - Na pewno zrobiło to wrażenie na rektorze, był zszokowany. Tymczasem ta nominacja poszła po linii profesorskiej, z pominięciem opolskich polityków.

List wystosowany przez wdowę trafił nie tylko do adresata, czyli szefa opolskiej prokuratury rejonowej, ale również do jego przełożonego, prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry. Joanna Tukiendorf wysłała go również do Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego, do szefów dwóch największych partii politycznych, rektorów wybranych uczelni, do biskupa opolskiego oraz do mediów.

Skontaktowaliśmy się z adresatem listu, ale prokurator Aleksander Łasocha nie chciał komentować jego treści. Głos w imieniu prokuratury zabrał natomiast jej rzecznik.

- Nie będę polemizował z odczuciami bliskich osób, wobec których były składane zawiadomienia o przestępstwie - mówi Stanisław Bar, rzecznik opolskiej prokuratury. - Dziennikarze pytali o poszczególne postępowania i miałem obowiązek udzielić im odpowiedzi. Prokuratura z własnej inicjatywy nie informowała mediów o toczących się sprawach.

Rzecznik odniósł się również do zarzutu systemowych działań prokuratury, obliczonych na zdyskredytowanie rektora.

- Prokuratura na żadnym etapie nie wartościowała zawiadomień o przestępstwie, bez względu na to, kto je składał. Każde z nich było badane z jednakową starannością - zapewnia prokurator Bar. - Orzeczenia wraz z uzasadnieniami były doręczane stronom i tam szczegółowo wskazywano, co miało wpływ na taką, a nie inną decyzję. Strony oczywiście mogły złożyć zażalenia i korzystały z tego prawa.

List z zarzutami pod adresem Prokuratury Rejonowej w Opolu, w tym jej polityki informacyjnej, wystosował również w ostatnich dniach prof. dr hab. Andrzej Tukiendorf z Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu, brat tragicznie zmarłego rektora.

- Potwierdzam, ale nie chcę ujawniać jego treści, gdyż mój list nie miał charakteru otwartego - mówi profesor. - Mogę tylko dodać, że otrzymałem już odpowiedź i jako rodzina liczymy, że w opolskiej prokuraturze nastąpi pewna refleksja nad tym wszystkim, co się stało.

Postępowanie w sprawie śmierci Marka Tukiendorfa trwa. Śledczy otrzymali już opinię biegłego, z której wynika, że przyczyną zgonu było uduszenie gwałtowne, spowodowane prawdopodobnie przez powieszenie.

- Prokurator będzie poddawał interpretacji okoliczności śmierci rektora - mówi prok. Stanisław Bar. - Najbardziej prawdopodobna jest hipoteza, że był to akt samobójczy. Prokurator będzie też starał się znaleźć odpowiedź na pytanie, co skłoniło pana rektora do targnięcia się na życie. Konieczne będzie m.in. zapoznanie się z prowadzonymi postępowaniami, w których rektor był wskazywany w zawiadomieniach o przestępstwie.

Śledczy sprawdzają też, czy do samobójstwa rektora mogły przyczynić się osoby trzecie, na przykład udzielając mu pomocy bądź namawiając do targnięcia się na swoje życie. Przyjaciele rektora (m.in. uznani naukowcy z całej Polski) nie wierzą w bezstronność prokuratury. Dlatego połączyli siły i zatrudnili jedną z bardziej wpływowych kancelarii prawnych w kraju, aby wielotorowo sprawdziła, czy działania oponentów rektora przyczyniły się do jego śmierci. Jednym z materiałów, być może kluczowym dla sprawy, są listy, które rektor napisał przed śmiercią.

W opolskiej prokuraturze toczyło się 6 postępowań, w których rektor był wskazywany przez zawiadamiających jako osoba mogąca dopuścić się przestępstwa. W żadnej z tych spraw nie usłyszał on zarzutów. Niektóre z postępowań zostały umorzone jeszcze przed śmiercią Marka Tukiendorfa.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska