Kampania na kolanach

Redakcja
Z Piotrem Tymochowiczem, ekspertem ds. kreowania wizerunku publicznego, rozmawia Krzysztof ZYZIK

- Czy promocja Unii, którą widać i słychać w mediach, to profesjonalna robota?
- To żenująca porażka.
- Kampanię unijną inicjowały powszechnie krytykowane klipy z Bogusławem Wołoszańskim, historykiem, specjalistą od tajnych spisków.
- Każda reklama, promocja opiera się na skojarzeniach. Skojarzenie z Unią historyka, który zajmował się dotąd aferami III Rzeszy, było pierwszym poważnym błędem kampanii unijnej. Sam wybór tematów tych klipów był chybiony, pokazywali tam głównie ciekawostki geograficzne, zamki...
- Potem Wołoszańskiego zastąpiło dwoje bardzo młodych ludzi.
- Bardzo młodych, bez doświadczenia, a więc i wiarygodności. Na świecie do takich kampanii wybiera się nie ładnie wyglądających spikerów, ale ludzi doświadczonych, którzy kojarzą się z wiedzą, profesjonalizmem, rzetelnością. Ja mam poważne podejrzenia, że pieniądze na promowanie Unii zamiast do profesjonalistów powędrowały do jakichś znajomków.
- Codziennie Polacy widzą w wiadomościach Leszka Millera, który jeździ po Polsce i przekonuje do Unii. Jednocześnie jest on jednym z najmniej popularnych polskich polityków. Czy to wpływa na wiarygodność przekazu?
- Podobnie jak w przypadku Wołoszańskiego, uruchamia się tutaj negatywny ciąg skojarzeń, tym razem nie dotyczący afer historycznych, tylko tych jak najbardziej świeżych. Ja zresztą mam wątpliwości, czy to premier promuje Unię, czy przeciwnie - Unia ma na nowo wypromować premiera, który bardzo stracił na popularności. Na pewno jest to ryzykowna gra.
- "Tak, jestem Europejczykiem" - mówią ostatnio w radiu i telewizji popularni aktorzy, piosenkarze, po czym opowiadają historie ze swojego życia. Może to jest dobry pomysł?
- Tak, choć oni powinni wstać z kolan, opowiadając te historyjki. Zauwa-żyłem, że ci artyści robią z naszego wejścia do Unii takie "uniowstąpienie", na wzór wniebowstąpienia.
- Czego brakuje unijnej kampanii?
- Przede wszystkim wiarygodności. Wracam właśnie ze spotkania w szerszym gronie z komisarzem Günterem Verheugenem. On powiedział rzecz zupełnie nową. Stwierdził, że gdyby Polska miała wejść do Unii tylko z powodów ekonomicznych, to on by nam to pierwszy odradzał. Verheugen powiedział, że przede wszystkim chodzi o wartości polityczne, oraz np. o ochronę środowiska, praw człowieka.
- Zapadło panu w pamięci jakieś trafne hasło unijne?
- Nie.
- A "Kocham Unię E."?
- To jest hasło bałwochwalcze.
- Miłość jest ślepa?
- No właśnie, nie ma w tym racjonalności. Przypomniało mi się w tej chwili inne hasło: "Mogę się stać Europejczykiem". To wzbudza irytację. Bo nie trzeba wstępować do Unii, aby czuć się Europejczykiem.
- Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska