Katarzyna Skawska i Krzysztof Świdrak: - Opole pachnie nam początkiem

fot. Sławomir Mielnik
Katarzyna Skawska i Krzysztof Świdrak
Katarzyna Skawska i Krzysztof Świdrak fot. Sławomir Mielnik
- Nasze nosy codziennie zmagają się z tymi ostrymi zapachami, a przez to tracą wrażliwość. Zapachy trzeba dawkować - mówią Katarzyna Skawska i Krzysztof Świdrak, autorzy książki - przewodnika "Świat w zasięgu nosa".

Pochodzą z Opola, dziś mieszkają w Warszawie, a ich pasją są podróże. Właśnie ukazała się ich pierwsza, nietypowa książka podróżnicza.

- Takiego przewodnika jeszcze nie było. Postanowiliście pokazać, jak świat pachnie.
Krzysztof: - Podczas kolejnych podróży odkrywaliśmy, że każde miejsce ma swój wyjątkowy zapach. Postanowiliśmy zapytać o podobne wrażenia znanych podróżników. Zaprosiliśmy m.in. Beatę Pawlikowską, Wojciecha Cejrowskiego, Roberta Makłowicza, Urszulę Dudziak czy Mateusza Kusznierewicza. Powiedzieliśmy im: jedynym naszym przewodnikiem po świecie będzie nos. Każda z zaproszonych osób wybrała sobie kontynent, region, miejsce, gdzie jej nos czuł się najlepiej.
Katarzyna: - Jedni okazali się super zapachowymi kolekcjonerami, np. Beata Pawlikowska, która pokazała nam swoje zapachowe pamiątki przywiezione z podróży. Mogliśmy powąchać na przykład drewnianą figurkę nosorożca przywiezioną z Afryki, zrobioną przez Masaja. Ona do dziś pachnie drewnem z jego domu. Marek Kamiński dopiero podczas rozmowy z nami odkrył, że bieguny rzeczywiście pachną, bo dotąd był przekonany, że ta wielka lodowa kraina jest bezzapachowa.

- A gdyby teraz na stole pojawił się talerzyk z daktylami, to...?
Katarzyna: - Natychmiast przenieślibyśmy się do Damaszku, bo on właśnie nam tak pachnie. Tam każdego ranka jedliśmy je na śniadanie.
Krzysztof: - Przekonaliśmy się, że świat zapachów jest fascynujący. Wystarczy otworzyć w głowie klapkę wyobraźni i ona cię przeniesie. Zapach to najtańsza pamiątka z podróży, bez opłat za nadbgaż i bez cła.
- Co przywieźli ze swych podróży bohaterowie waszej książki?
Krzysztof: - Opowiedzieli nam o tym, jak pachną egzotyczne miejsca, ale przede wszystkim zwracali uwagę na dziwne zbiegi okoliczności, kiedy w jakimś odległym miejscu czuli zapachy kojarzące się z domem, Polską, dzieciństwem. Jarek Kret poczuł na Madagaskarze zapach piekarni z Chojnic, a Urszula Dudziak na Manhattanie zapach ogniska z Zielonej Góry, które paliła, będąc młodą dziewczyną. Na wyżyny tej abstrakcyjnej rozmowy, bo opowiadanie o zapachach takie musiało być, wzniósł się Mateusz Kusznierewicz. On opowiada, jak pachnie wiatr, co to jest wiatr młody i stary, jak pachnie wiatr zielony i niebieski, jak wiatr przyjaciel czy wróg. Mateusz, płynąc po jeziorze, potrafi węchem ocenić, czy wiatr, który właśnie się pojawił, wieje od strony lasu, przez który został przefiltrowany, a wpływając do zatoki otoczonej przez miasto, wie, przez które wiał dzielnice. A żeglowanie kojarzy mu się z aromatem... cebuli.

- Zapachy otaczają nas w każdej sekundzie.
Krzysztof: - Dlatego namawiamy wszystkich, by podczas małych i dużych wypraw, spacerów za miasto zanurzali się w nich, bo wtedy zatrzymamy dla siebie dodatkowe emocje. Zapamiętujmy zapach łąki czy woń mieszkania naszych przyjaciół, u których gościmy na pysznej kolacji. Takie wspomnienia zostaną w nas dłużej. Dla nas takim wspomnieniem jest pobyt nad Gangesem. Był upalny dzień, a my staliśmy nad świętą rzeką, która przyjmuje wszystko: ludzie się w niej kąpią, obmywają z grzechów, piorą, nad nią palą zwłoki, wrzucają nieżywe zwierzęta - a mimo to ona nie śmierdzi. Siedzieliśmy nad Gangesem wpatrzeni w hinduskie rytuały i ten obraz zostanie w nas na zawsze. Zwracajmy też uwagę, jak Urszula Dudziak, na zapachy dużych skupisk ludzi, np. lotnisk, na których mieszają się wszystkie nacje świata, a każda z nich "ciągnie" za sobą smugę swojego kraju, kontynentu.

- Czy możemy wytrenować nasz węch?
Katarzyna: - Oczywiście. Nie należy bombardować nosa zbyt dużą ilością zapachów. Tragedią naszych czasów jest to, że wszystko pachnie chemicznie, sztucznie. Każdy płyn do mycia czy prania. Nasze nosy codziennie zmagają się z tymi ostrymi zapachami, a przez to tracą wrażliwość. Zapachy trzeba dawkować.

- Podróże na kartach waszej książki tylko pachną?
Krzysztof: - Nie, inną stronę świata pokazuje Martyna Wojciechowska, która opowiada o śmierdzącej Azji, o indyjskich slumsach pachnących niewyobrażalną tragedią, moczem i strachem, a także dziećmi z naszyjnikami z kwiatów, które przyłożone do nosa neutralizują ten zapach nieszczęścia. Wiktor Bater snuje opowieść o Moskwie - zapachowym tyglu, gdzie każda pora dnia ma swój wyjątkowy zapach: od porannego duszącego, pochodzącego od dezynfekowanych toalet, pełnych karaluchów i szczurów, przez pamiętający jeszcze noc zapach przetrawionego alkoholu, czosnku i cebuli, oraz potu nie mytych ciał. Koło południa dołącza do tej mieszanki zapach smogu wiszącego nad miastem - efekt połączenia ulicznego brudu i woni wyprodukowanych w rosyjskich laboratoriach żrących środków topiących zimą śnieg z ulic i chodników. Wieczorem natomiast miasto zalewa niewiarygodna wręcz woń najdroższych perfum i cygar - to znak, że moskwianie, już wykąpani, wyruszają do kin i restauracji.
Katarzyna: - Zapach to kontekst, ważne, w jakiej sytuacji się go poczuło: dobrej czy złej. I takim go pamiętamy. Często zdarzało się nam czuć jakiś intensywny zapach, który określaliśmy smrodem. Ale gdy przypomniał się on nam w innych okolicznościach, stawał się zapachem, bo przywodził dobre wspomnienia.
- A gdzie pachnie najpiękniej?
Krzysztof: - Wiktor Bater za Uralem poczuł mech, paprocie, ogniska koczowników i dziewiczy, krystaliczny zapach zimnej wody. Martynę Wojciechowską zauroczył zapach buddyjskich świątyń - mieszanki maślanych lampek, kadzideł, wonnych olejków, kwiatów i drewna. Robert Makłowicz rozczula się nad niezwykłym aromatem Toskanii, nad którą w pewnej porze roku unosi się czapa truflowego zapachu, i Słowenią - zapachową pigułką Europy, gdzie znaleźć można wszystkie aromaty Starego Kontynentu.

- Niedawno wróciliście z Madagaskaru, jakie zapachy przywieźliście?
Krzysztof: - Wyspa pachnie wypalanym drewnem, bo tam się wypala lasy, jak u nas łąki. Zapamiętałem też zapach świeżej ryby, ale nie takiej, jaką my znamy z nadbałtyckich portów, bo trzeba mieć daleko posuniętą tolerancję na zapach, żeby się w takim porcie dobrze czuć, ale zapach błękitnego, przezroczystego, słonego oceanu zamkniętego w kawałku białego mięsa.
Katarzyna: - A ja na Madagaskarze nauczyłam się wyczuwać... lemury. Przeżyłam to, gdy spacerowaliśmy po wilgotnym tropikalnym lesie. Dżungla dla mnie pachnie mdło i w takim otoczeniu nagle poczułam ostry zapach, jakby wody kolońskiej, który okazał się aromatem lemurów skaczących nieopodal po drzewach. Potem doświadczyłam tego jeszcze kilka razy. Poza jednym. Kiedy mieszkaliśmy nad oceanem, "lokatorem" naszego hoteliku był lemur, który codziennie przybiegał do nas, wskakiwał na kolana, dawał się głaskać. I pachniał zupełnie inaczej. Okazał się lemurem udomowionym i przez to stracił swój dziki i naturalny zapach.

- Wasz dom też pachnie zapachowymi pamiątkami?
Krzysztof: - Pachną przede wszystkim plecaki i torby podróżne. Mimo odświeżenia wciąż czujemy zapach wanilii z Madagaskaru, której laski kilka dni z nami podróżowały. Z Indii przywieźliśmy ręcznie tkane przez Tybetańczyków pledy. I one wciąż nie tracą zapachu, jak nasze zakopiańskie swetry z owczej wełny, tyle że te pachną mistycyzmem Daramsali, miasta, w którym mieszka Dalajlama. Bo w Indiach religia pachnie intensywnie, spokojnie, radośnie. O takich utrwalonych zapachach mówi też Marek Kamiński. Kiedyś zrobił eksperyment i 20 razy wyprał swój polar, który miał na sobie w ciągu pięćdziesięciu dni wędrówki przez biegun. Zapach wciąż jest.

- A jak pachnie Opole?
Katarzyna: - Opole pachnie nam początkiem. Tu się wszystko zaczęło. Tu nauczyliśmy się odnajdywać dobre strony życia. A ono, naszym zdaniem, pachnie jak dobrze połączona mieszanka czekolady i chili: dużo słodyczy i nieco ostrości.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska